Muzyka

piątek, 31 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 7

„Strach jest nudny, dam sobie wyzwanie i przestanę się bać”




Od czasu mojego pierwszego spotkania z Jacobem minęło już dwa tygodnie. Polubiłam go on mnie chyba też często spędzamy razem czas dużo rozmawiamy i śmiejemy. Dzięki niemu czuje się już dużo lepiej. Byłam na policji złożyłam zeznania, z tego co wiem Alex już nie uczęszcza do licem w Forks nie wiem co się z nim dzieje  nawet mnie to nie interesuje. Z Jacoba opowieść wiem że nikt w szkole nie wie co miedzy nami zaszło. Dzięki tym informacjom zastanawiam się czy nie wrócić do szkoły. Jednak kiedy o tym myślę zaczynam źle się czuć i odczuwam niepokój. Staram się być silna i powtarzam sobie że to wydarzenie nie może zmienić całego mojego życia. Musze przełamać lęk i zacząć normalnie funkcjonować.
Jest ósma najwyższy czas zejść na śniadanie mimo że nigdzie się dziś nie wybieram założyłam śliczną sukienkę do kolan z kwiatowym wzorem. Mimo wczesnej pory kiedy zeszłam na dół wszyscy byli w salonie. No tak to wampiry nigdy nie śpią. Jednak coś mnie zdziwiło nawet Carlisle siedzi i czyta gazetę. Co on dziś robi w domu jest piątek rano przecież powinien mieć dyżur.
-Dzień dobry wszystkim-przywitałam się z uśmiechem
-Hej mała- pierwszy był Emm
-cześć słonko-powiedzieli razem rodzice
-Hej- powiedziała reszta rodziny
-Wujku co robisz dziś w domu?-zwróciłam się do Carlisla
-Alice przewidziała dziś bardzo słoneczny dzień-odpowiedział mi z uśmiechem wyglądają zza gazety.
No tak nie pomyślałam przecież mógł by się wyjawić. Może dziś całą rodzinka pojedziemy na dłuższe polowanie. Nie wiem. Na razie zmierzam w stronę kuchni bo czuje moje kochane naleśniki. Nie spodziewałam się że będę taka głodna. Zjadłam kilka naleśników i nalałam sobie soku pomarańczowego. Mimo że kiedyś nie lubiłam ludzkiego jedzenia teraz mogła bym wcale nie pić krwi nie jest mi potrzebna. Ze szklanką soku w dłoni skierowałam się do salonu i usiadłam obok Miśka.
-Oj mała jak ty możesz pić to paskudztwo? –zaczął Emm
-Znowu zaczynasz już nie pamiętasz że ostatnim razem skończyło się tym że cała szklanka soku trafiła na twoją głowę?-przypomniałam mu nasz wczorajszy poranek
-Jakoś mnie pamięć zawodzi- przekomarzał się ze mną
-Emm proszę…- zaczęła Esme- nawet nie wiesz jak ciężko sprać sok pomarańczowy z białego fotela nie chcę powtórki z rozrywki.
-Słuchaj się Emciu cioci i bądź grzeczny- wredny uśmieszek zakwitła na mojej twarzy kiedy to powiedziałam
-Ness nie powinnaś tego mówić-odezwał się chochlik tłumiąc rechot
-Oj mała, mała- Emmett podniósł się i zabrał moją szklankę. Kiedy odstawił ja na stoliku nie wiedziałam co kombinuje. Jeszcze nie wiedziałam. Zaczął się do mnie zbliżać z wielkim uśmiechem na twarzy kiedy wciągną ręce w moja stronę zrozumiała.
-Emm dobrze, rozumiem i przepraszam nie rób te…- nie dokończyłam bo Misiek złapał mnie na ręce i wyniósł na dwór.
- Obiecałem ci że się zemszczę
-Wiem ale nie…- nie dokończyłam bo strumień zimnej wody trafił mnie prosto w twarz
-Aaaaa!!  Zimno!!-zaczęłam krzyczeć Emmett wziął szlauf ogrodowy i zaczął mnie oblewać zimną jak lud wodą. Zaczęłam uciekać i krzyczeć
-Zemszczę się zobaczysz!
-Niby jak – nie mógł mówić rżał jak debil
-Jeszcze nie wiem ale zemsta będzie słodka
Uciekłam do domu gdzie wszyscy kiedy mnie zobaczyli rechotać. Trzęsąca się z zimna i złą. Obiecałam sobie że się na nim zemszczę. Jeszcze nie wiem jak ale będzie fajnie. Najlepsze w tym jest to że Ros mi w tym z chęcią pomoże.Za jego ostatni numer z farba. Bo nasz kochany Misio podmienił Ros lakier do włosów z farba w spreju. Nie wiem czemu Ros nie zauważyła od razu ale teraz musiała z ciąć włosy o połowę ich poprzedniej długość. Jak dobrze że włosy wampirom i tak rosną. Bo Rosali by się załamała.
Cały czas stałam w salonie. Moje rozmyślania trwały chwilę i nadal wszyscy rechotali wokół mnie. Pomiędzy salwami śmiechu odezwała się Alice.
-Mówiłam żebyś tego nie robiła
-Pomogę ci w zemście- Ros zabrała głos.
-Miałam taką na dzieje za ostatni numer.
-Dorze skarbie ale idź się przebrać bo  cały salon jest już w wodzie.-Mama poprosiła mnie.
Pobiegłam na górę od razu wpadają do garderoby. Chyba nie założę drugiej sukienki tylko zdecyduje się na jasne rurki, kolorową tunikę w paski i czarno białe trampki do tego długi wisior z sową i bransoletka ta ze strychu. Była naprawdę śliczna.
Kiedy byłam już gotowa na zajęło mi t poł godziny zeszłam ponownie na dół. Tym razem nie miałam zamiaru siadać o bok Emma. W salonie nie było moich rodziców i Esme.  Nie wiem gdzie ci pierwsi ale ciocia poszła do ogródka pielić kwiatki. Usadowiłam się obok Jaspera i Ros i zaczęłam wraz z nimi oglądać jakąś głupkowatą komedię. Czas szybko leciał za nim się spostrzegłam było już południe.
-Ej gdzie rodzice- spytałam wszystkich
Nikt mi nie odpowiedział tylko Emm zaczął chichrać się jak idiota. To mi wystarczyło abym zrozumiała co teraz robią.
-A co od nich chcesz- Zapytał Jasper tłumiąc śmiech
-Chciałam z nimi porozmawiać na temat szkoły
- Chcesz się wypisać?-zaczął troskliwym głosem  Jazz
-Nie wręcz przeciwnie postanowiłam wrócić
-To super od kiedy wracasz?-Jazz
-Myślałam żeby od poniedziałku. Co o tym myślisz?-zapytałam się
-Według mnie to dobra decyzja
-Też mi się tak wydaje –odezwała się All razem z Ros w jednej chwili
No to fajnie wracam do szkoły. Moje życie zaczyna wracać do normy. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Wiedziałam kto to jest. Wszędzie poznam ten zapach. Nie wiem czemu moja rodzina mówi że Jack śmierdzi. Dla mnie pachnie cudownie jak świeżo skoszona trawa i las. Wspaniałe połączenie. Pobiegłam do drzwi przy okazji łapiąc cienka kurteczkę i wyszłam. Jacob nie lubił u nas długo siedzieć nie wiem czemu po prostu wolał spacery od siedzenia w moim pokoju.
-Hej Jacob
-Cześć Ness- przytulił mnie na powitanie i poszliśmy na spacer.
-Co dziś porabiałaś?-pierwszy przerwał ciszę Jacob
-Nic ciekawego wygłupiłam się z Miśkiem, oglądałam komedie i gadałam o powrocie do szkoły czyli nic ciekawego
-I co dziś zrobił ci Emmett? Może rzucał jajkami?
-Nie dziś wylądowałam z samego rana ogródku i zostałam oblana lodowata woda-Oboje zaczęliśmy się śmiać. Po chwili Jacob spoważniał.
-O powrocie do szkoły…?- zapytał zdziwiony
-No tak od poniedziałku wracam o szkoły opuściłam trzy tygodnie więc czas je nadrobić
-To super będę miał z kim siedzieć na lekcjach przynajmniej na niektórych - oboje się uśmiechnęliśmy-bo siądziesz ze mną?
-No jasne jak będziesz chciał.
-Ja bym nie chciał.
Celem naszego spaceru jest ten sam stawik co pierwszy raz przy nim rozmawialiśmy. Często tam bywamy ponieważ Jacob odwiedza mnie co drygi dzień i razem tu przychodzimy.
-A tobie jak miną dzień?-zapytałam się  siadając ca pniu zwalonego drzewa i wpatrując się w taflę wody
-Tak samo jak prawie co dzień szkoła, patrol, spotkanie z tobą.
-Czyli same nudy?
-Dokładnie tak
Zaczęłam zbierać kamyki i rzucać je do wody próbując puszczać kaczki. Nie wychodziło mi w porównaniu z Jacobem który po chwili zaczął robić dokładnie to samo. Po jakichś dwudziestu nie udanych próbach poddałam się bo zabrakło mi dobrych kamyków. Wróciłam na swoje stałe miejsce na pniu i przyglądałam się chłopakowi. Kiedy on dalej bawił się rzucając kamienie ja zaczęła myśleć i zastanawiać się. Czemu taki chłopak jak on zadaje się ze mną? Czemu on mi w tedy pomógł. Nie wiem i nie rozumiem. kiedy ja rozmyślałam Jacob nawet nie wiem kiedy usiadł obok mnie.
-Halo ziemia, ziemia do Nessi
-Przepraszam zamyśliłam się-zaczęłam się tłumaczyć-Mówiłeś coś?
-Tak pytałem czy nie chciała byś pójść ze mną jutro na ognisko.
-Jakie ognisko?
-Raz na jakiś czas organizujemy ogniska „plemienne”. Nanie przychodzą wszyscy ze sfory. Opowiadane są legendy plemienne. Od kąt mój tata nie żyje ten obowiązek spadł na Sama który przestał się przemieniać jakieś pięćdziesiąt lat temu. Po opowieściach zaczyna się zwykłe ognisko kiełbaski muzyka rozmowy po prostu zabawa. To jak pójdziesz ze mną?
-Ale to w końcu plemienne spotkanie więc chyba będę tam intruzem. Nie proszonym gościem. Nie uważasz?
-No weź przestani zgódź się na pewno ci się spodoba. Proszę-Kiedy to mówił zrobił smutna minę jak kot ze Shreka. Po prostu mu nie mogłam odmówić. Najpierw wybuchłam śmiechem a potem pokiwałam głową na „tak”. Po chwili oboje się śmialiśmy bo próbowałam naśladować minę Jacoba ale chyba mi nie wyszło i chłopak prawie leżał na ziemi i tarzała się ze śmiechu.
Reszta popołudnia minęła nam szybko. Prawie cały czas któreś wybuchało niekontrolowanym śmiechem, były momenty że wystarczyła że na siebie spojrzeliśmy a już wybuchaliśmy. Jacob jest niesamowity potrafi mnie rozśmieszyć aż do łez nie rozumiem dlaczego on jeszcze nie ma dziewczyny. Przystojny umięśniony zabawny po prostu ideał. Byłby po prostu najfajniejszym i najlepszym chłopakiem na ziemi. Sama by mogła mieć takiego chłopaka ,bo ma dosyć tych imbecyli wybieranych przez rodziców. W sumie on mógłby być moim chłopakiem.
-Jezu dziewczyno nie myśl tak o nim to twój przyjaciel i nigdy to się nie zmieni bo z twoim szczęściem tylko byś to spieprzyła-skarciłam się w myślach. Przecież to niemożliwe nie mogłam się w nim zakocha to tylko moja chora wyobraźnia. Jestem żałosna myśląc że Jacob by mnie chciał.






A to dla przypomnienia kot ze Shreka :D




Przepraszam za błędy oraz za to że moje rozdziały są nudne a co za tym idzie cały blog. Nie musicie tego nawet komentować bo zrozumiałam że nawet i bez komentarzy będę pisać bo to po prostu kocham. To jest mój pierwszy blog i jak dla mnie jest to i tak duży sukces że chociaż kilka osób traci czas na czytanie tych głupot.
Dziękuje wam za wszystko i pozdrawiam

Alice 

wtorek, 28 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 6

Ten rozdział dedykuje dla
Asia JOANNA
MariaK21
Ania
Nessa
I wszystkich czytelników. Dziękuję że we mnie wierzycie J
Zapraszam do lektury.


„Przygnębienie, wstyd ,strach do tego jeszcze On i tajemnice wychodzące na jaw ”
(Bella)
Renesmee zamyka się w sobie nie wiem co robić jak jej pomóc, jak dotrzeć do niej, jak z nią rozmawiać. Jestem jedyną osoba której Ness pokazała tam to zdarzenie tylko mi zaufała. Wszyscy się bardzo o nią martwią i boją. Najgorsza jest ta bezradność.
Tamtego dnia kiedy moja córeczka wróciła do domu w takim stanie od razu wiedziałam że coś się stało i to coś bardzo złego jednak nie przypuszczałam że moja córeczka mogła paść ofiarą próby gwałtu. Kiedy dowiedziałam się od Renesmee co się stało Carlisle i Esme jako prawni opiekunowie pojechali na policje aby to wszystko zgłosić jednak to aktu oskarżenia są potrzebne zeznania ofiary. Powiedziałam o ty Nessi jednak ona nic nie odpowiedziała tylko zwinęła się kłębek i rozpłakała.
Od tamtego wydarzenia minęło trzy dni. I na razie stan Ness się nie poprawia a wręcz przeciwnie.
Jestem właśnie z Edwardem na polowaniu i myślę nad tym co dalej robić kiedy Edward zabiera głos,.
-O czym myślisz?
-O Ness
-Też nie wiem co robić
-Edward posłuchaj…wiem kto ja obronił więc może trzeba z nim  porozmawiać. On może jej pomóc- Mówiłam niepewnie nie znają reakcji mojego męża
-Też nad tym myślałem.
-Tylko jak się z nim skontaktować
-Mam pomysł.-W tamtym momencie chwycił mnie za rękę i pociągną. Jeszcze zanim zorientowałam się gdzie pędzimy byliśmy prawie na granicy z La Push i słyszeliśmy bębnienie łap o podłoże. Po zaledwie kilku sekundach ujrzeliśmy szarego wilka to był Seth a wraz z nim dwa nie znane mi wilkołaki.*
-Witam-Grzecznie przywitał się Edward. Wilki tylko skinęły łbami
-Seth musimy się skontaktować Jacobem wiesz gdzie może być to bardzo ważne.-Po chwili Edward zrobił przestraszona minę
-Gdzie…


(Renesmee) dziesięć minut wcześniej
Od trzech dni prawie nie wychodzę z pokoju. Czuję się strasznie. Boję się ilekroć usłyszę jakiś niepokojący dziwie trzaśniecie drzwiami, wiatr wyjący za oknem czy krople deszczu bijące w rynny. Łzy same spływają mi po policzkach na samą myśl o tym co się stało i co mogło stać się pod szkołą. Staram się tego nie rozpamiętywacie ale myśli wracają kiedy zostaje sama. Nie nawadze zostawać sama. Czasami zastanawiam się nad śmiercią jak by muc się zabić. Podciąć żyły i się wykrwawić nie wiem czy pół wampirowi się to uda a może rozpalić wielkie ognisko i w nie wskoczyć Coraz częściej nawiedzają mnie takie myśli. To wszystko mnie przeraża i przygnębia, zwinęłam się w kłębek na łóżku i zamknęłam oczy. Nie wiem kiedy ale zasnęłam i znów te sny a raczej koszmary ja, on i parking przed szkołą. W mojej głowie rozbrzmiewa jego głos, zaczynam się szarpać a on mnie przewala na ziemię i pojawia się ten chłopak. Strach jaki wtedy czułam jest nie opisywalny.
Obudziła mnie mój własny krzyk. Kiedy się ocknęłam byłam zlana potem a obok mnie siedziała Alice głaszcząc mnie po głowie i powtarzają cicho.
-Ciiiiii już wszystko będzie dobrze uspokój się kochanie-Jej delikatny głos działał na mnie kojąco i uspokajająco.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i przytuliła się mocno do mojej cioci. Potrzebowałam tego
-Dziękuje-wyszeptałam
-Za co?
-Za to że jesteś-I łzy zaczęły spływać po moich policzkach kapiąc na koszulę All. Ona jest taka kochana co ja bym bez niej zrobiła.
-Ej mała nie płacz bo i ja się zaraz rozkleję-w dziwach staną Misiek(Emm)-pamiętajże jestem wampirem i że w moim przypadku to nie łatwe-uśmiechnęłam się blado
-Emm mogę mieć prośbę?
-No jasne dla ciebie wszystko…no prawie wszystko- uśmiechną się bo pewnie przypomniał sobie nasz ostatni zakład
- Nie, to nic strasznego ani trudnego
-No to dawaj
-choć tu i mnie przytul
-i musiałaś mnie o to prości?- podszedł do mnie i wziął na ręce i zaczął mocno przytulać i przy okazji zaczął mina kręcić co wywołało u mnie uśmiech na twarzy.
Kidy mnie odstawił zaczął mnie łaskotać i przy tym robiąc dość dziwne miny. On zawsze potrafił poprawić mi humor nawet w takich momentach.
-Mała ja tu nie przyszedłem się z tobą bawić tylko powiedzieć że masz gościa
-Gościa?
-Tak to ktoś do ciebie chciał z tobą rozmawiać-dość mocno się zdziwiłam kto by chciał ze mną rozmawiać?-Alice choć niech zostaną sami-odrzucił się w stronę Alice i wyszli z mojego pokoju. Wiedziałam że ktoś obcy zaraz przyjdzie więc pobiegłam do łazienki ogarnąć chociaż włosy bo wyglądałam strasznie. Kiedy weszłam do sypialni doznałam ciężkiego szoku. Co no tu robi? Jakim cudem? Żadne z nas się nie odezwał tylko patrzyliśmy prosto na siebie. Ja nadal stałam jak słup soli w dziwach od łazienki a on siedział na łóżku.
-Cześć jak się czujesz?-powiedział nie pewnie
-Dobrze, ale kim jesteś?
-Jacob…nie pamiętasz mnie?
-A powinnam?
-Raczej tak znam cię od urodzenia
Trochę już wiedziałam ale chciałam poznać cała prawdę i nadarzyła się na to okazja jednak wiedziałam że na dole wszyscy przysłuchują się tej rozmowie i nie wiedziałam ile mogę powiedzieć. Wzięłam kartkę i ołówek i napisałam;
Powiedz na głos
Przejdziemy się?
Wzięłam kawałek papieru do ręki i podałam chłopakowi. Kidy przeczytał tylko się uśmiechną i głośno powiedział
-Ness może przejdziemy się?
-Chętnie- kiedy to powiedział mimo wolanie się uśmiechnęłam jakim cudem nie wiem, to on tak na mnie działał. Od pierwszej chwil kiedy pojawił się w moim pokoju poczułam się lepiej. Nie bałam się mymi że wcale go nie znałam.
 Szubko się ubrałam założyłam trampki i kurtkę do jednej z kieszeni włożyłam staranie złożone zdjęcie ze strychu  i ruszyłam w drogę  z nowo staro poznanym chłopakiem. Szliśmy razem przez las w milczeniu kiedy dotarliśmy do małego stawiku. Usiadłam na zwalonym pniu i powiedziałam
-Wiem o tobie jedynie tyle że nazywasz się Jacob mieszkasz w Forks znałeś mnie jak byłam dzieckiem-wyjęłam zdjęcie podałam je chłopakowi -no i chyba uratowałeś mnie…-w tamtym monecie nie mogłam się powstrzymać i samotna łza spłynęła mi po policzku.
-Tak jestem Jacob Black mieszkam w La Push a nie w Forks byłem przy twoich narodzinach i w dużym stopniu zajmowałem się tobą aż do waszego wyjazdu, a to pod szkołą zapomnijmy o tym. Ty musisz o tym zapomnieć.
-Niby jak mam o tym zapomnieć gdyby nie ty to on by mnie…-nie dokończyłam bo się rozkładałam i nie mogłam mówić.
-Nessi nie płacz ,proszę-podszedł do mnie i mnie…przytulił nie odsunęłam się mimo że ledwo go znałam był taki ciepły  wręcz gorący ale miły coś mi to przypominało ale nie wiem co. Jego ramiona w których mnie trzymał były takie…znajome? Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy wyglądały tak jak by cierpiał ale czemu? Dobra tego dowiem się później bo może się przestraszyć jak tak walne prosto z mostu. Teraz spróbuje dowiedzieć się czegoś o nim no i o sobie jeszcze z czasów kiedy mieszkałam w Forks.
-Skąd wiesz że mówią na mnie Nessi?
Zaśmiał się cicho a potem zaczął mi wyjaśniać skąd wzięło się moje zdrobnienie
- Bo widzisz to ja je wymyśliłem Bella był na mnie wściekła za to że się tak nazywałem, kojarzyło jej się to z…
-Potworem z Loch Nees-Dokończyłam za niego
-Dokładnie tak
Wstałam i podeszłam do stawiku aby uwolnić się z objęć chłopaka
-Opowiedz mi coś o sobie
- A co cię interesuje?
-Nie wiem na przykład ile masz lat skąd znasz moja rodzinę, podstawa
-No to tak mam…oficjalnie czy na prawdę ile mam lat?
-Obie wersje-Uśmiechnęłam się delikatnie
-No to oficjalnie mam 17 lat i chodzę w Forks do liceum. A na prawdę mam 77lat-Teraz to zachichotałam.
-No to fajnie jesteś o szesnaście lat starszy o demonie-zaraz spoważniałam bo coś do mnie dotarło-Ale jakim cudem ty się nie strażujesz nie jesteś przecież wampirem
-Jestem zmiennokształtnym i przemieniam się w wilka ale o tym opowiem ci innym razem.
-wiedziałam-wyrwało mi się
-Ale co wiedziałaś?
-Znaczy od pewnego czasu śnisz mi się ty i wielko rdzawo rudy wilk
-Naprawdę śnie ci się?                               
-no tak ty i ten wilk-Opowiedziałam mu swoje sny a ten tylko się rechotał nie wiedziałam o co mu chodzi kiedy się zapytałam on powiedział że ten wilk to on i to co mi się śni to wszystko wydarzyła się naprawdę .Rozmawialiśmy o różnych mało ważnych rzeczach powiedziałam mu o swojej starej szkole o Kim. On zaczął mi opowiadać o swoich znajomych z La Puh o sforze i o tym skąd zna moja rodzinę nie mogłam uwierzyć że moi bliscy wycierpiała tyle przeze mnie i że inna grupa wilków chciała mnie zabić jednak z mieniła zdanie tylko nie wiem czemu. Zaczęło się zmierzchać więc kierować się w stronę domu.
-Jack dzięki że przeszedłeś dzięki tobie czuje się trochę lepiej
-Do usług Jak chcesz mogę przyjść też jutro.-Nie wiedziałam co odpowiedzieć może się zgodzić?
-Jak ci się chce siedzieć u nas to jasne
Drogę do domu pokonaliśmy szybko przy nim czułam się tak dobrze taka rozluźniona niczym we snach jednak coś było inaczej.
Tego dnia uśmiechałam się o wiele więcej niż w ciągu ostatniego tygodnia. Jacob odprowadził mnie pod sam dom . Weszłam do środka a chłopak poszedł w stronę lasu. Pewnie zaraz się przemieni.
W salonie czekała na mnie cała rodzina i przyglądała mi się.
-Hej.-powiedziałam nie pewnie
-Cześć słonko jak minął ci dzień?-Odezwała się mama
-Zaskakująco miło
-Naprawdę?
-tak Jacob jest bardzo miły i opowiadał mi o tym jak tu mieszkaliśmy.
-Co ci powiedział? –wyrwało się tacie
-Nic szczególnego a właśnie bym zapomniała-Podeszłam do każdego i mocno przytuliłam i pocałowałam w policzek a na sam koniec podeszłam do rodziców i powiedziałam im że bardzo ich kocham
-Kocham was i dziękuje za wszystko
-O co ci chodzi?
-Jacob opowiedział mi o spotkaniu z Volturi i o tym że ryzykowaliście dla mnie życie.
-My też cię kochamy.- Powiedziała mama i wszyscy zaczęliśmy się przytulać
-Tulimy- powiedział Emm i wylądowałam w jego ramionach
-Mamo czemu mieliście przede mną tyle tajemnic?
-Żeby cię chronić
-Przed czym niby?
-Renesmee jest jeszcze wiele rzeczy o których nie wiesz ale za jakiś czas wyjaśnimy ci wszystko.
-Dobrze ale obiecaj mi że nie będę na to czekać długo
-Coś mi się zdaje że Jacob długo czekać nie będzie-Zabrał głos tata
- Co z tym ma wspólnego Jacob?
-Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie.
Po zdaniu raportu z dzisiejszego dnia poszłam na górę i przyszykowałam się do snu. Kiedy wpełzłam pod kołdrę od razu zasnęłam, Dziś nie śniły mi się żadne koszmary a jedynie Jacob który się bawił z mała dziewczynka która zapewne byłam ja.



 I jak się podoba?

niedziela, 26 stycznia 2014

Witam moje diabełki kochane :D

Z powodu że nikt nie komentuje ani nie obserwuje  postanowiłam zawiesić bloga  :(
Mogę jednak zmienić zdanie chyba że pod tym postem pojawi się minimum pięć komentarzy, lub zaczniecie obserwować.
Pozdrawiam i Całuję
Alice
Zapraszam do komentowania :D

sobota, 25 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5


           
„Nie znany bohater”       


Jest mi tak wygodnie i ciepło nie mam zamiaru nawet się poruszyć mimo że słyszę Alice zbliżającą się do mojego pokoju
-Pobudka Ness wstajemy-Alice weszła do mojego pokoju
-Alice ja nie chce-Powiedziałam jeszcze z zamkniętymi oczami
-Ale co nie chcę do rozpoczęcia roku szkolnego zostały zaledwie trzy godziny, wstawaj bo i tak martwię się że nie zdążę -Mówiła ściągając ze mnie kołdrę.
-Dobra już wstaję
-Najpierw pod prysznic jak skończysz to mnie zawołaj
-Yhhhy-wymamrotałam schodząc z łózka
-Wydaje mi się że nic z tego nie będzie-Złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła do łazienki. Zanim się obejrzałam stałam pod prysznicem a Alice odkręcała zimna wodę. Tylko krzyknęłam i wyskoczyłam spod prysznica.
-Alice oszalałaś-krzyknęłam
-No i widzisz już się obudziłaś. Teraz wracasz pod prysznic i się szorujesz nie zapomnij dobrze umyć włosów.
-Alice nie mam pięciu lat.
-Dobra, dobrą wykąp się ja wracam za piętnaście minut.
Kiedy wyszłam już spod prysznica owinęłam się ręcznikiem i usiadłam na łóżku. Wyjęłam zdjęcie z pod poduszki i przyglądałam się chłopakowi. Zrobiłam to samo co robię rano i wieczorem. Dobra gdzie jest All miała tu być a kwadrans a nadal jej nie ma. Jednak już słyszę jej kroki. Weszła do pokoju i tylko gestem dłoni kazała iść za sobą. Poszłam i trafiłam do jej łazienki tam cały blat był zastawiony kosmetykami i innymi przyrządami. Na sam początek All wysuszyła mi włosy. Następnie splotła je w skomplikowana fryzurę i zaczęła mnie malować.


Nie wiem ile to dokładnie trwało bo przysnęłam i nie pamiętam co Alice ze mną robiła. Kiedy skończyła swoje dzieła zaciągnęła mnie do garderoby aby wybrać jakiś strój w którym pójdę na rozpoczęcie roku. Myślałam że będzie biała bluzka i czarna spódnica ale jak zawsze Alice mnie zaskoczyła i z szafy wyjęła śliczna czarno białą sukienkę do kolan.



-Przymierz ją a ja poszukam ci butów torebki i jakichś dodatków.
-Alice ale jeszcze jakaś marynarka by się przydała bo nie chcę iść z odsłoniętymi ramionami
-Dorze jeszcze ci znajdę marynarkę, ostatni Ros ładną kupiła może się nie pogniewa jak ją pożyczę.
Przebrałam się w komplet od All i założyłam tą bransoletkę ze strychu. Przejrzałam się w wielkim lustrze w sypialni. Wyglądałam ładnie a nawet bardzo ładnie. Moja skromność powala na kolana. Jest z dwadzieścia dziewiąta muszę się już zbierać bo się spóźnię. Zbiegła na dół  co był nie łatwe nawet jak na pół-wampir obcasy były dość wysokie. W salonie siedzieli wszyscy moi bliscy.
-Ślicznie wyglądasz córeczko- odezwał się tata
-Mała ty się wybierasz na rozpoczęcie roku czy na studniówkę-skomentował Jazz
-Dora starczy tych komplementów bo się zarumienia, a po zatem muszę już jechać.
-A śniadanie?-Esme jak zawsze troskliwa
-Nie mogę bo się spóźnię
-Nessi nigdzie nie pojedziesz jak nie zjesz choć jednej kanapki
-Ale ciociu…
-Bez gadania do kuchni
Poszłam do kuchni i zjadłam szybko kanapkę popijają łykiem herbaty (Saga, owoce leśne przy. Aut.)Spojrzałam na zegarek za dziesięć dziewiąta.
Wyszłam z kuchni chwytając kluczyki od mojego samochodu i pobiegłam do garażu.
Podróż zajęła mi nie całe pięć minut czyli tyle samo mi zostało do rozpoczęcia. Jezu czemu ja jestem taka nie rozgarnięta. Kiedy wjechałam na parking był prawie pełen i przez to nie miałam gdzie zaparkować na szczęście w cisnęłam się miedzy starą furgonetkę a motor.
Wzięłam trzy głębokie wdech bo byłam trochę zdenerwowana i wysiadłam. Zestresowałam się jeszcze bardziej bo wzrok wszystkich na parkingu był skierowany w moją stronę.
Nie denerwuj się, nie denerwuj się-powtarzałam sobie w myślach jednak się to nie udało byłam zestresowana coraz bardziej. Mama mi opowiadał jak się czuła podczas pierwszego dnia w szkole ,jednak nigdy nie myślałam że i ja będę się tak czuć.
Najpierw muszę iść po do sekretariatu po plan lekcji i mapkę szkoły. Stanęłam w kolejce która była dosyć długa i od razu wiedziałam że się spóźnię na rozpoczęcie. Przede mną stał wysoki chłopak który co chwile na mnie spoglądał.
-cześć. Jestem Alex- powiedział wyciągają do mnie swoja dłoń
-Hej. Jestem Renesmee ale wolę jak mówią na mnie Ness
-Renesmee? Ciekawe imię
-Coś ci się w nim nie podoba?
-Nie jest niespotykane i piękne… jak ty- kiedy to powiedział spuściłam głowę i się zarumieniłam
-Dzięki- tylko tyle udało mi się powiedzieć, ale na szczęście teraz była jego kolej po odbiór plany lekcji mapki i kluczyka do szafki. On wszedł do pokoju pani sekretarki a ja uciekła bo nie chciała go znowu spotkać.
Jednak ja to mam szczęście. Chciałam się nie wyróżniać a tu, jestem w szkole od dziesięciu minuta a jakiś chłopak zdążył powiedzieć mi że jestem piękna. Dobra teraz mniejsza o to muszę znaleźć salę gdzie odbywa się apel. Zalazłam salę gimnastyczna bez większych trudność. Kiedy tam weszłam pan dyrektor przedstawiał nauczycieli i czytał regulamin szkoły. Ciągnęło się to w nieskończoność jednak po pół godzinie apel się skończył i wszyscy zaczęli się rozjeżdżać. Jednak ja musiałam iść jeszcze do sekretariatu po swoje klucze i plan lekcji. Weszłam do pokoju sekretarki bez problemów bo przede mną była tylko jedna dziewczyna która szybko zrobiła to co chciała i wyszła. W gabinecie siedziała starsza pani sprawiała wrzenie miłej.
-Dzień dobry- powiedziałam uprzejmie
-Dzień dobry-odpowiedziała-Co dla ciebie młoda damo?
-Przyszłam po plan lekcji i kluczyk do szafki
-Nazwisko
-Renesmee Cullen
-Cullen? Znasz  może Edwarda lub Alice Cullen chodzili ze mną do jednej klasy bo reszta rodzeństwa była o rok starsza
-Tak to mój…-Co mam powiedzieć ojciec? Przecież oni tu byli sześćdziesiąt lat temu.-dziadek-Tylko to mi przyszło na myśl
-Naprawdę jak miło a babcia jak się nazywa?
-Bella
-Bella Swan?
-Tak ale teraz to Bella Cullen
-No tak oczywiście. Jeśli masz kontakt z babcia to pozdrów ją od Angeli Weber
-Dorze na pewno przekażę. Do widzenia
-Do widzenia
Kiedy pożegnałam się z sekretarka zaczęłam liczyć ile ona może mieć lat musi być przed osiemdziesiątką. Dobrze że rodzice zdecydowali się nie iść do szkoły bo by ich rozpoznała i co w tedy?.
Parking był zupełnie pusty stały tylko dwa samochody i motor. Kiedy dochodziłam do swojego auta zauważyłam chłopaka który nonszalancko się o niego opierał.
-Hej Nessi
-Co ty tu robisz?
-Czekam na ciebie
- A to niby dla czego?
-Bo mi się podobasz
Kiedy to powiedział podszedł do mnie tak blisko że nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry i cały czas się do mnie zbliżał.
-Co robisz?!
-Próbuję cię pocałować-Chwycił mnie a nadgarstki i przeciągną do siebie. Próbowałam się wyrwać jednak przez to że od tygodnia nie piłam krwi miałam tyle siły co zwykły człowiek.
-Zostaw mnie!!
-Jak mnie pocałujesz-mówiąc to jeszcze mocniej mnie ścisną
-Zostaw mnie słyszysz Alex zostaw mnie!!!-Zaczęłam krzyczeć
W jednej chwili przewalił mnie na ziemie i zacząć rozpinać swoje spodnie a mi podwijać sukienkę przy czy ją  po rozdzierał. Zaczęłam krzyczeć a on zatkał mi usta ręką i chciał… Na szczęście ktoś przybiegł i go zabrał ze mnie Przez łzy jedynie widziałam że to był wysoki chłopak o miedzianej skórze. Mój napastnik teraz leżał na plecach a chłopaka który mnie obronił klęczał nad nim okrakiem i bił go po twarzy. Nie przyglądałam się walce tylko szybko się podniosłam i wsiadłam za kierownice swojego samochodu. Z piskiem opon odjechałam z parkingu i ruszyłam w stronę domu. Jechałam chyba 180km/h więc w domu byłam w ciągu pięciu minut. Wjechałam do garaży, wysiadłam i cała zapłakana pobiegłam do domu. Kidy pojawiłam się w salonie cała we łzach z rozmazanym makijażem po czochranymi włosami i w podartej sukience wszyscy  zaniemówili. Nie czekają na ich reakcje pobiegłam do swojego pokoju zamykają za sobą dziwi na klucz.


I jak podoba wam się ten rozdział??
Proszę o komentarze, pozdrawiam i całuję :*

Alice 

piątek, 24 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 4



                                                                                                                                                        „Ciekawe znaleziska”


Leżę na łóżku i zastanawiam się co dale. Jestem W Forks już prawie dwa miesiące a nadal nic nie wiem na temat tego chłopaka. Czemu ja tyle o nim myślę nie rozumiem  przecież ja go wcale nie znam .Dobra mniejsza o to niedługo wrzesień i rodzice chcą abym poszła do szkoły, sami też by poszli jednak cały czas się boją e ktoś mógł by ich rozpoznać. W sumie cieszę się na nową szkołę jednak będzie mi brakowało Kim. Strasznie za nią tęsknię. Dlatego mam nadzieje że poznam fajnych ludzi.
Szkoła zaczyna się za dwa tygodnie więc moje kochane Alice i Ros zaczynają pogoni po sklepach za przyborami szkolnymi, ciuchami itp. Po prostu szaleństwo Alice cały dzień ciąga mnie po sklepach i wybiera ubrania z tego co mi kupiła przez tydzień to mogła bym przez rok chodzić codziennie w czym inny. Jednak wolę jej o tym nie mówić bo jest taka szczęśliwa kiedy robi zakupy. Kiedy All wybiera ciuch to Ros kupiła książki torby i masę kosmetyków a teraz przyszła do nas i zabiera się za wybór butów.
-Dziewczyny nie sądzicie że starczy tych ciuchów i butów ?-zapytałam się All i Ros
-Nie- odpowiedziały jednocześnie i zaczęły dalej przekopywać sklep
Po kolejnych trzech godzinach spędzonych w sklepach mogłyśmy wrócić do domu bo byłam zmęczona inaczej jeszcze by mnie ciągały po galerii handlowej. Kiedy wjechałyśmy do garażu Ros zawołała Emmetta aby pomógł jej znieść wszystkie zakupy
-Emm ale się nie przestrasz kiedy otworzysz bagażnik- powiedziałam robiąc zmęczona minę w sumie byłam zmęczona i to bardzo
-Jezu Alice kiedy ty robiłaś ostatni raz tak małe zakupy-Emmett popatrzył na All z wielkim uśmiecham i niedowierzaniem
-Ness nam się zmęczyła więc musiałyśmy wrócić nie będąc nawet w połowie zaplanowanych sklepów-powiedział smutny chochlik. Jednak zaraz dodał- dlatego resztę sklepów odwiedzimy jutro.
Alice proszeee.-zaczęłam marudzić
- nie wierzę czemu musiałaś akurat to odziedziczyć po matce?-skomentowała Ross
-Ros to z wiarą niema nic wspólnego po prostu nie lubię takich zajęć jakimi są zakupu.
-Dobra mała idź na górę i zacznij robić porządki w garderobie ja i Emm zaraz przyniesiemy zakupy do ciebie.
-dobra już idę
Weszłam do swojego pokoju odrazu kierując się do pomieszczenia obok. Weszłam i się załamałam tyle mam ciuchów że mogła bym otworzyć własny sklepik. Dobra zacznę segregować cichy na te nie używane i te co już minimum raz miałam na sobie. Te drugie Esme odda dla potrzebujących bo All prawie nigdy nie pozwala założyć dwa razy tego samego stroju .Zaczęłam przerzucać ciuch z wieszaka na wieszak przy okazji przeszukując kieszenie. Ile można znaleźć ciekawych rzeczy w nie noszonych przez długi czas ubraniach  na przykład mnóstwo kasy czy nawet kolorowe kamyki które zebrałam nad jeziorem. Jednak najciekawszym znaleziskiem było zdjęcie i bransoletka. Były w białych rurkach znaczy że to właśnie je miałam na sobie kiedy sprzątałam strych wraz z mamą. Podczas porządków na strychu przed przeprowadzką kiedy  nie patrzyła zabrałam kilka zdjęć złożyłam na pół i schowałam w kieszeni to samo zrobiłam z bransoletką. Zapomniałam o tym, jak ja jestem głupia jak mogłam zapomnieć o czymś takim? Wybiegłam z ciucholandu(garderoby) i szybko schowałam zdjęcia pod poduszę gdyż słyszałam że ciocia i wujek się zbliżają. Wróciła do garderoby i zaczęłam znowu porządki. All przyszła zaraz po tym jak Ros i Emm przynieśli pierwszą porcje zakupów i pomogła mi ułożyć i powiesić wszystkie nowe że czy na miejsce.
Po skończeniu pracy wraz z mamą i tata poszłam na małe polowanie. Zabiłam tylko sarnę i pumę i już było ciemno. Wróciłam do domu a Bella wraz z Edwardem jeszcze polowali. Kidy weszłam do domu od razu obrałam kierunek na swój pokój. Byłam wycieńczona tym dniem. Poszłam do łazienki i nalałam całą wannę wody by się odprężyć i odpocząć. Po długiej i miłej kąpieli poszłam do ciucholandu po piżamę i przypomniałam sobie o moim znalezisku. Ubrałam się szubko i pośpiesznie weszłam na łózko sięgają po zdjęcia. Ułożyłam się wygodnie przykrywają się kołdrą po szyje i zaczęłam oglądać fotografię. Pierwsze to było to samo co widziałam na strychu. Byłam to ja i napakowany chłopak trzymający mnie na rękach. Wydawaliśmy się szczęśliwi. Kolejne zdjęcia miły w sobie coś dziwnego no byłam na nich ja z tym chłopakiem, w sumie to nie zięcia były dziwne a wzrok chłopaka który był skierowany w moja stronę. Było w nim coś z uwielbienia i cos jeszcze wydaje mi się że to miłość…Maiłam w sumie cztery fotografie ostatnia mnie przeraziła a byłam na niej wtulona w wielkiego wilka…Nie to nie możliwe to był ten sam wilk co w moich snach…

Schowałam zięcia pod poduszkę cały czas o nich myśląc byłam tak zmęczona że od razu zasnęłam .Miałam znowu ten sen duża okrągła polana, ja, on, śmiech tylko tym razem w jego oczach zobaczyłam to samo uwielbienie i…miłość co na zdjęciu. Dziwnie się z ta myślą czułam kim on dla mnie jest? Kim jest dla mojej rodziny? że mnie tak kocha  nie rozumiem to wszystko jest takie trudne.
Wstałam i ta sama codzienna rutyna prysznic śniadanie wygłupy z Jazzem i Emmettem potem zakupy z All I Ros, polowanie z rodzicami. Jednak teraz tą rutynę coś zakłócało  a dokładniej myśli ,myśli o  Jacobie. Rutyna miała się nie długo zmienić bo za nie całe dwa tygodnie szkoła na reszcie szkoła.



Przepraszam że taki krótki ale następny będzie dłuższy i mam nadzieje ciekawszy.
Przepraszam również za wszystkie błędy szybko pisałam :)
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.
Alice

wtorek, 21 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 3


"Kiedy myślę o wszystkim , co mi się przydarzyło,
nie mogę pozbyć się wrażenia że jest jakieś tajemnicze przeznaczenie
splatające nici naszego życia mając bardzo jasną wizję przyszłość i
 rzadko kiedy biorąc pod uwagę nasze pragnienia i nasze plany:"

(Matilde Asensi)
Jesteśmy w końcu w Forks. W moim tajemniczym mieście. Wszystko tutaj mimo że nowe wydaję się dobrze mi znane. Wszystko co tu znajduje, czy poznaje teren dzięki temu moje wspomnienie przedzierając się przez mgłę zapomnienia. Coraz częstsze i wyraźniejsze sny pomagają to wszystko ogarnąć i ułożyć w logiczną całość. Często nie rozumiem wielu elementów takich jak to że we śnie chłopak zmienia się w wilka... to dosyć dziwne. Czy to wspomnienia czy też tylko  wyobraźnia. To i tak szczęście i radość odczuwana podczas snu nie słabnie.
Dziś Alice planuje wypad do sklepu meblowego żeby rozejrzeć  się za nowym sprzętem. Niestety ale chce abym z nią pojechała ja oczywiście odziedziczyłam po mamie niechęć do zakupów i jej odmawiam jednak Alice strasznie zależy abym z nią pojechała. Kiedy nasz chochlik jest zły lub smutny może być naprawdę wredny więc się zgodziłam.
-Za dziesięć minut w samochodzie.-powiedziała uradowana ciotka.
-Dobrze przebiorę się i jestem z powrotem
-OK.
Pobiegłam na górę i wpadłam do garderoby nie mogłam się na nic zdecydować więc wybrałam  pierwszy lepszy zestaw i założyłam go.
Normalnie się nie przebieram w ciągu dnia no, ale chyba nie pojadę do miasta w dresie.
Nawet nie wiem ile zajęło mi to czasu. Zbiegłam na dół od razu kierują się do garażu. Oczywiście chochlik już czekała na mnie w swoim    
      żółtym porsche.
-Miałaś się tyko szybko przebrać i być za dziesięć minut a minęło piętnaście.
-Przepraszam ciociu ale kto jak kto ale ty powinnaś zrozumieć dylemat nad wyborem stroju-powiedziałam z uśmiechem i wsiadłam do auta
-No dobrze tym razem wygrałaś. Może dobrze że się  spóźniłaś bo wyglądasz pięknie
-dziękuje.
- to co jedziemy- powiedziała wyjeżdżając z garażu Alice
Droga minęła szybko czego nie można powiedzieć o zakupach. Zatrzymałyśmy się w kilku sklepach meblowych no i oczywiście z odzieżą. Cała Alice tylko ciuchy jej w głowie. Przymierzyłam chyba pół sklepu a i tak tylko wybrałam dwie sukienki    

                  no a ciocia nic nie kupiła... przez cały czas była zamyślona i nie obecna. W drodze powrotnej próbowałam się czegoś dowiedzieć jednak nic nie chciała mi powiedzieć. Po powrocie do domu wszystko się wyjaśniło. Kiedy weszłam do salonu wszyscy byli trochę jak by przybici.
- Coś się stało?-spytałam niepewnie
Głos zabrał tata
-Tak ten dom co Alice miała remontować spłoną
- Co takiego?
-Niestety ale spłoną kilka godzin temu-powtórzył tata
-Alice to dla tego byłaś smutna w sklepie?-spytałam
-Yhhy- i pokiwała głową na "tak"
Skoro dom spłoną, Alice nie ma co remontować to by znaczyło że musimy zostać tu. Nie to nie możliwe zostaniemy w Forks. Nie mamy innego wyjścia musimy zostać. Byłam w tedy taka szczęśliwa mimo że nie byłam tego pewna czy moje rozumowanie jest prawidłowe.
-Tato? Czyli by to znaczyła że...zostajemy w Forks??
-Niestety ale to prawda- wyznał smutny tata. On był nie tylko smutny ale też zły. Znaczy że pod moją nie obecność wydarzyła się coś jeszcze oprócz tego że dowiedzieli się o stracie tamtego domu. Jednak zapytam się kiedyś indziej bo jak bym teraz z siebie wydała jakiś dźwięk mógł by być nie naturalni wysoki i piskliwy ze szczęścia.
Jezu zostajemy w Forks- powtarzałam sobie w myślach przez całą drogę do swojego pokoju. Teraz mam więcej casu na poznanie tych wszystkich tajemnic dotyczących Forks bo jestem pewna że moi bliscy coś ukrywają.

Kilka godzin wcześniej Bella

Odką przyjechaliśmy do Forks czuję się dziwnie. tyle wspomnień wraca. Przecież to tu wszystko się zaczęło przecież to tu poznałam mojego męża Edwarda pacierz to tu urodziłam Renesmee, przecież to tu stałam się nieśmiertelna....
Z jednej strony jestem szczęśliwa że tu wróciliśmy ale z drugiej boję się o Ness ponieważ zdążyłam dowiedzieć się od Edwarda iż... Jacob nadal żyje i czeka. Moje rozmyślania przerwał Edward
-Bella będziemy mieli gościa
-Kogo?
-Jacoba
W tamtym monecie przez moja głowę przebiegały tysiące myśli. Jak dobrze że Nessi i Alice są na zakupach. Cieszyłam się z tego że moja córka dowie się o istnieniu Jacoba w inny sposób.
-Bello wyjdziemy przed dom- poprosił mnie Edward
-wszyscy na dwór pies idzie-powiedział w przestrzeń ale i tak wszyscy domownicy go usłyszeli i po zaledwie sekundzie czekali przed domem
Ja i Ed staliśmy na przodzie a reszta rodziny tuz za naszymi plecami. Wszyscy czujnie obserwowali kraniec lasu wypatrując i nasłuchując naszego gościa. Po zaledwie trzech sekundach usłyszałam dźwięk pękających patyków pod nogami chłopaka. W tym samym momencie wyłonił się zza drzew wysoki, umięśniony, przystojny młody Indianin to był....Jacob. Przeszedł mnie dreszcz to był mój dawny przyjaciel....nic się nie zmienił był taki sam jak prawie sześćdziesiąt lat temu. Widziałam go po raz ostatni kiedy wyjeżdżaliśmy. Doskonale pamiętam jego minę kiedy powiedzieliśmy że musimy wyjechać i łzy w jego oczach kiedy Ness żegnają powiedziała Kocham Cię. Mimo że wiedziałam że go krzywdzie uważałam wtedy że moja córka zasługuje na leprze życie a to wtedy liczyło się dla mnie naj bardziej. Ze wspomnień wyrwał mnie głos którego tak dawno nie słyszałam a który i tak zadrżał.
-Czemu wróciliście?-spytał owy  głos
-Dzień dobry-Przywitał się kulturalnie mój mąż
-Czemu wróciliście?-powtórzył Jacob
-W końcu to nasz dom- odpowiedział Edward a ja tylko się gapiłam na dawnego przyjaciela.
-Gdzie jest Nessi?-spytał się drżącym głosem
-Nie ma jej
-A gdzie jest?
-Po co chcesz to wiedzieć kundlu!-warknęła Ros
-Chce się przywitać-mówił spokojnie ale było widać jaki jest skołowany
-Nie masz prawa zbliżać się do Renesmee-głos ponownie zabrał Edward
-Dlaczego!- warkną Jack
- Bo jak nie to ci łeb ukręcę Kundlu-Edward
-Dajcie mi się z nią spotkać
- Nigdy-powiedział rozwścieczony Edward-jak się w nią wpoiłeś to się możesz i odwozić.
-Wiesz że to nie możliwe
-Ale to abyś dał nam i Renesmee spokój jest możliwe. Więc wynoś się do cholery.
Zapadła cisza czy powinnam coś powiedzieć? A jeśli tak to co?
-Jacob to nie jest dobry pomysł zostajemy tu na góra tydzień chyba nie chcesz jej ranić?-odezwałam się pierwszy raz od początku wizyty Indianina.
-Jak to na tydzień?
- Alice remontuje dla nas dom i się wyprowadzamy.- spokojnie odpowiedziałam
-I tak się z nią spotka jak nie dziś to jutro.
-Wynoś się kundlu-powiedziała ostro Ros .Jacob odwrócił się i ruszył w las jeszcze przed granicą drzew zmienił się w wilka.
Przez chwilę wpatrywałam się w punkt w którym znikną. Edward obiją mnie w tli i pociągną w stronę domu.  po jakiejś minucie od tamtego zdarzenia zadzwonił telefon i Jaser go odebrał. Po krótkiej wymianie zdań Jasper objaśnił że dzwonił Komediant główny z Tacomy by poinformować o pożarze który wybuchł w lesie obok naszego domu perz co i nasz dom uległ spaleniu. I w tamtym momencie zrozumiałam że nie zostaniemy tu tydzień a znacznie dłużej. Czemu to musi być takie skomplikowane?  


Przepraszam za to że jest tak marnie na pisany L

I jeżeli przeczytałaś/łeś to zapraszam do komentowania   

poniedziałek, 20 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 2



"Kto by pomyślał że z takiej błahostki może być tyle radości"
(N.G)
-Czemu kochanie właśnie Forks?-spytał się tata
-Po prostu-odpowiedziałam nie chętnie
-Nie wiem czy to dobry pomysł
-Alice mówiła że nie mamy gdzie zamieszkać do czasu aż nie wyremontuje tamtego domu.-broniłam się.
-Mała ma racje-wtrącił się Emmett
-Ale Emm to nie jest dobry pomysł.-Odpowiedział mój tata patrząc z nieodgadnionym wzrokiem na wujka.
-A to niby czemu?-Zaczęłam brnąc w temat ale tata oczywiście wykręcił się od pytania.
-No... bo… niedawno tam mieszkaliśmy-Nie no wampir który się jąka tego jeszcze nie był! 
-Mieszkaliśmy tam prawie sześćdziesiąt lat temu jestem pewna, że większość waszych znajomych już nie żyje lub was nie pamięta. Z waszych opowiadani i wspomnień można wywnioskować że to było wspaniałe miejsce nie chodzi mi o widoki tylko o to ile razem tam przeszliście ile pięknych chwil         z tym miejscem się wiąże .Nie chciał byś tam wrócić? – dobra jeśli po tym się nie zgodzi to już nie wiem. Nawet zrobiłam minę smutnego psiaka i co i nic, po prosu zamilkł. Super teraz to na pewno się nie zgodzi bo mama przyszła do salonu. Jeśli dowie się do czego próbuje namówić tatę to od razu wybuchnie. Nie wiem czemu czasem jak mówi o Forks to płacze po wampirzemu, a czasem kipi ze złości i to drugie naj częściej kiedy mówi o mnie. Kiedyś myślałam że po prostu mnie nie chciała a jak o to się spytałam to przytuliła mnie mocno i powiedziała że jestem jedną z najlepszych rzeczy jakie jej się przydarzyły i to nie o mnie chodzi tylko to jest ze mną związane . Wiec teraz nie wiem. Po długiej ciszy tata zabrał głos:
-dobrze skarbie...pojedziemy tam -zwrócił się do mnie
-Naprawdę!! pojedziemy!-niemalże krzyczałam ze szczęścia, ale musiałam się szybko ogarnąć bo by się kapną że coś planuję- jesteś naj lepszym tatą na świecie-tylko blado się uśmiechną a ja go przytuliłam.
-Gdzie pojedziemy?-spytała mama. Oj… wyczuwam komplikacje.
-yyy do Forks- powiedział speszony tata
-GDZIE!?- krzyknęła zdziwiona.
-do Forks tam mamy ładny dom a teraz nie mamy gdzie mieszkać. Wyjeżdżamy o czwartej potem mamy prom na szóstą, dwie godziny wystarczą na dojazd do przystani.-powiedział już pewny siebie głosem.
-Ness skarbie możesz iść na polowanie lub gdzieś bo muszę porozmawiać z twoim ojcem?-zwróciła się do mnie ostrym tonem mama
Wychodząc z domu usłyszałam tylko krzyk Belli
-Pojedziemy wszędzie ale nie do Forks a jeśli on....- więcej nie usłyszałam ponieważ wbiegłam w las i skupiłam się na polowaniu. Muszę sporo zjeść aby bez przeszkód móc podróżować pośród ludzi.
W tamtym momencie byłam taka szczęśliwa. Tylko czemu? Przecież ten chłopak może dawno nie żyć. Jednak jakaś nie znana mi siła ciągnie mnie do dawnego miejsca gdzie mieszkaliśmy. Do Forks.  

(Bella)
Edward bardzo mnie zaskoczył tą decyzją o przeprowadzce. Czemu właśnie tam czy nie pamięta czemu jesteśmy tutaj a tam. Przecież się wyprowadziliśmy aby on nie miał z nią kontaktu. A teraz co po prostu  wrócimy? Przecież on może żyje i cały czas czeka na Ness. On też się nie zmienia nie starzeję i jest nie śmiertelny. Jeżeli przemienia się raz na jakiś czas w wilka to by znaczył że wygląda jak w tedy kiedy ostatni raz go widziałam. Czyli na góra 20 lat. Czemu Edward się zgodził?... no tak słodka minka Ness i piękne słówka. Nawet ja czasem ulegam. Jednak nigdy w tak ważnej sprawie.
Cały czas się zastanawiam czemu Renesmee nie ma chłopaka czy to wpojenie działało w obie strony? Carlisle mówi że to możliwe zwłaszcza że przedstawiliśmy Ness tylu chłopców...a ona i tak żadnego nie chce. Powtarza nam cały czas że jest na pewno jakiś chłopak dla niej przeznaczony. Ja mam nadzieje że to nie do końca prawda bo by to znaczyło że to Jack może być tym jedynym. Miejmy nadzieję że moje obawy się nie spełnią.
Została już podjęta decyzja gdzie zamieszkamy więc mamy już dom to znaczy że trzeba zabrać się za pakowanie i przeprowadzkę. Słyszę że Renesmee wraca więc zabierzemy się do pracy.
-Hej mamo-od razu powiedziała moja córeczka gdy wpadła do domu-i jak zgodziłaś się?
-Tak zgodziłam się…-nie mogłam dokończyć bo mała mocno mnie przytuliła.-jednak będziemy tam mieszkać tylko do czasu aż Alice wyremontuje tamten dom w Tacomie.-dokończyłam gdy mnie puściła.
-To co zabieramy się za pakowanie- powiedziała wesoło.
-No tak, my obie zajmiemy się strychem, Alice garderobami, Esme kuchnia i salon a nasi kochani chłopcy będą nosić pudła.
Po zaledwie minucie wszyscy byli pochłonięci pracą. Ja i Nees sprzątałyśmy strych rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkiego co tam znalazłyśmy. Na przykład z wielkiej różowej sukni księżniczki, którą założył Emmett na drugie urodziny Nessi kiedy ona sama wyglądała na 8-9 lat. Alice wtedy zaplanowała że to będzie bajkowe przyjęcie z księżniczkami i książętami. Każda dziewczyna był przebrana za księżniczkę… no i Emmett bo nie zrozumiał że może ubrać się w smoking jak reszta chłopaków. Były również zdjęcia z tych urodzin. Wtedy to już Ness płakała się ze śmiechu kiedy zobaczyła swojego wujka w sukience. Nessi zaczęła grzebać w kolejnym pudełku. Nagle zamurowało mnie to było pudło w którym znajdowały się zdjęcia z Jacob i Ness.Kiedy Renesmee wyjęła album myślałam że zaraz zemdleje. Zabrałam jej te zdjęcia i włożyłam do jakiegoś kartonu z rzeczami do wyrzucenia. Mała nie zwróciła na to zbytnio uwagi więc odetchnęłam z ulgą.
Pakowanie przebiegło szybko i sprawnie już o trzeciej nad ranem wszystko było zapakowane i gotowe do wyjazdu.
Każdy wsiadł do swojego samochodu i pojechaliśmy na przystań. Po wprowadzeniu aut na prom odbiliśmy od brzegu. Ostatni raz spojrzałam na to miasteczko do którego mieliśmy wrócić dopiero za kilkadziesiąt lat.






Wiem że słaby,ale dopiero w Forks zacznie się coś dziać.
Zapraszam do komentowania moich wypocin :D


sobota, 18 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 1


„Sny to fantazja ubrana w rzeczywistość...”
(N.G)

(Renesmee)
Leżę wygodnie wyciągnięta na środku idealnie okrągłej polany i upajam się  wonią rosnących wokół mnie tysięcy kwiatów. Słońce delikatnie pieść poją bladą skórę sprawiając, że ta lekko błyszczy. W głębi lasu który otacza polane słychać jedynie śpiew ptaków. W momencie kiedy mam odpłynąć w objęcia morfeusza, zaczynam coś słyszeć. Ciche szelesty traw i pękających patyków pod stopami przybysza, wystraszona zrywam się na równe nogi od razu w pozycji do ataku. W momencie kiedy chcę uciec dostrzegam że to tylko Jacob próbujący się niezdarnie skradać. Byłam przestraszona. Kiedy jednak chłopak zobaczył moja minę uśmiechną się szeroko i w przepraszającym geście uniósł ręce. Szybko otrząsnęłam się ze strachu i z gracją baletnicy wbiegłam w objęcia gościa. Zaraz mnie pochwycił i ze słodką minką zaczął obracać mnie w powietrzu. Na co ja zareagowałam piskiem i głośnym śmiechem. Po tym jak wylądowałam za ziemi wyglądał jak by miał ochotę cos powiedzieć, jednak nie mogłam go zrozumieć...i jak zwykle to czego mogłam się spodziewać...budzik zadzwonił. Obudziłam się a On znikł wraz ze szczęściem i radością którą odczuwałam we śnie.
 To dziś miałam się zapytać rodziców kim był a może jest  Jacob. Jednak się bałam ich reakcji. Na szczęście tata nie wiedziała co mnie prawie od miesiąca nurtuje, o czym śnie i rozmyślam całe dnie a to wszystko dzięki mamie która założyła na mnie tarcze na stałe. Oczywiście może ją zdjąć jak o to poproszę ale mi się nie spieszy.
Kiedy zwlekłam się z łózka poszłam do mojej łazienki. Nie była duża jak np. u mojej kochanej cioci Alice ale też nie była wielkość łazienki zwykłego człowieka. Było to całkiem spore pomieszczenie modnie urządzone. Miała białe ściany z czarnymi delikatnymi wzorami, a do tego zielone dodatki. Po szybkim prysznicu poszłam do garderoby. Była większa od mojego pokoju no i oczywiście zapełnił ją nasz chochlik czyli Alice która szalała na zakupach razem z Ros moją drugą ciocią. Wybrałam  ładny zestaw  
 i powłóczywszy nogami zeszłam na dół.
W połowie drogi usłyszałam rozmowę moich bliskich nie byłam pewna czego dotyczy ale chyba przeprowadzki .Nie zdziwiło mnie to zbytnio bo przeprowadzaliśmy się co kilka lat a tu mieszkamy już prawie dziesięć.
-To gdzie jedziemy tym razem?-spytałam zaspanym głosem
-Jeszcze nie wiemy słonko ale Esme na pewno znajdzie jakiś zbytkowy dwór i wraz z Alice wyremontują go.-Powiedziałam moja mama opierając się o biała skurzaną kanapę na której siedział Emmett i Jasper grający w coś na plazmie. Natomiast tata siedział przy fortepianie ale niczego nie grał .Esme pewnie w kuchni szykuje mi ludzkie śniadanie, a Carlisle  jest już w pracy w szpitalu, co do All i Ros nie miałam wątpliwość że są już na zakupach.
-A macie jakiś pomysły?-zwróciłam się do rodziców
-Tak wybieramy miedzy Tacoma a Irvine -z uśmiechem powiedziała mama
To właśnie w tedy pomyślałam żeby ich się zapytać o Jacoba. Jednak się powstrzymałam i wpadłam na genialny plan (według mnie był genialny)że dopiero potem w tracę abyśmy pojechali do Forks w końcu dawno tam nie byliśmy. Podczas obmyślania mojego "genialnego" plany dobiegł mnie głos Esme
-Ness śniadanie.
-Już idę -odpowiedziałam wesoło i weszłam do pięknej i przestronnej kuchni. Nowoczesne wyposażenie w końcu się na coś przydaje. Poczułam intensywny zapach świeżych naleśników z czekoladą. To było moje ulubione ludzkie danie.
Po śniadaniu szybko pojechałam do szkoły moim   porsche  kocham ten samochód.
Dzięki niemu nie spóźniłam się na lekcje. Gdy dojechałam parking był prawie pełen jednak udało mi się znaleźć wolne miejsce i zaparkowałam .Po tym jak wysiadłam stało się to co codziennie .Prawie wszystkie pary oczu były skierowane w moja stronę jakie to frustrujące czasem mam ochotę im powiedzieć że by zajęli się sobą. Jednak się powstrzymuję .Po drodze do klasy zaczepiła mnie moja przyjaciółka Kim. Jest wysoka, szczupła ma długie aż za pośladki czarne włosy i delikatne rysy twarzy. Jest obiektem wszystkich westchnień chłopaków no zaraz po mnie. Razem udałyśmy się na pierwszą lekcje była to znienawidzona przez nas obie matematyka. Rozmawiałyśmy dużo i lekcja szybko zleciała tak samo jak kolejne. Na lanchu powiedziałam jej że się przeprowadzam nie długo na co ona wybuchła płaczem.
-Głupia nie płacz będziemy się kontaktować-pocieszałam ją
-Wiem ale jak ty wyjedziesz to zostanę tu sama jak palec i znowu zostanę szkolnym wyrzutkiem -westchnęłam i przytuliłam przyjaciółkę.
W trakcie jazdy ze szkoły do domu rozmyślałam jak wpleść do rozmowy moje pytania dotyczące chłopaka. Jednak po przyjechaniu na miejsce i niemalże wczołgałam się na górę zobaczyłam jak ciocia Alice mnie pakuję. Z niedowierzania zrobiłam zdziwioną minę i spojrzałam pytająco na All.
-Co się stało że musimy wyjeżdżać tak szybko?
-Nic się nie stało
-Alice ja mam oczy pamiętasz?
-No dobrze mieszkamy tu za długo Aro kazał nam się przeprowadzić do jutra bo inaczej sam na pomoże. Rozumiesz?-spytała smutna Alice po czym dodała-nawet nie mamy gdzie jechać miałam za tydzień zacząć odnawiać dom w  Tacoma ,ale nie zdążyłam-powiedziała zawiedziona. I w tamtym momencie zrozumiałam że lepszej okazji nie będzie.
-Alice pamiętasz nasz dom w Forks… na pewno jest w bardzo dobrym stanie może tam pojedziemy?-mówiłam udając niewiniątko a tak na prawdę realizowałam swój plan.
-Forks?-powtórzyła
-Tak.