„Strach jest nudny, dam sobie wyzwanie i przestanę się
bać”
Od czasu
mojego pierwszego spotkania z Jacobem minęło już dwa tygodnie. Polubiłam go on
mnie chyba też często spędzamy razem czas dużo rozmawiamy i śmiejemy. Dzięki
niemu czuje się już dużo lepiej. Byłam na policji złożyłam zeznania, z tego co
wiem Alex już nie uczęszcza do licem w Forks nie wiem co się z nim dzieje nawet mnie to nie interesuje. Z Jacoba
opowieść wiem że nikt w szkole nie wie co miedzy nami zaszło. Dzięki tym
informacjom zastanawiam się czy nie wrócić do szkoły. Jednak kiedy o tym myślę
zaczynam źle się czuć i odczuwam niepokój. Staram się być silna i powtarzam
sobie że to wydarzenie nie może zmienić całego mojego życia. Musze przełamać
lęk i zacząć normalnie funkcjonować.
Jest ósma najwyższy
czas zejść na śniadanie mimo że nigdzie się dziś nie wybieram założyłam śliczną
sukienkę do kolan z kwiatowym wzorem. Mimo wczesnej pory kiedy zeszłam na dół wszyscy
byli w salonie. No tak to wampiry nigdy nie śpią. Jednak coś mnie zdziwiło
nawet Carlisle siedzi i czyta gazetę. Co on dziś robi w domu jest piątek rano
przecież powinien mieć dyżur.
-Dzień dobry
wszystkim-przywitałam się z uśmiechem
-Hej mała-
pierwszy był Emm
-cześć
słonko-powiedzieli razem rodzice
-Hej-
powiedziała reszta rodziny
-Wujku co
robisz dziś w domu?-zwróciłam się do Carlisla
-Alice
przewidziała dziś bardzo słoneczny dzień-odpowiedział mi z uśmiechem wyglądają
zza gazety.
No tak nie
pomyślałam przecież mógł by się wyjawić. Może dziś całą rodzinka pojedziemy na dłuższe
polowanie. Nie wiem. Na razie zmierzam w stronę kuchni bo czuje moje kochane naleśniki.
Nie spodziewałam się że będę taka głodna. Zjadłam kilka naleśników i nalałam
sobie soku pomarańczowego. Mimo że kiedyś nie lubiłam ludzkiego jedzenia teraz
mogła bym wcale nie pić krwi nie jest mi potrzebna. Ze szklanką soku w dłoni
skierowałam się do salonu i usiadłam obok Miśka.
-Oj mała jak
ty możesz pić to paskudztwo? –zaczął Emm
-Znowu
zaczynasz już nie pamiętasz że ostatnim razem skończyło się tym że cała
szklanka soku trafiła na twoją głowę?-przypomniałam mu nasz wczorajszy poranek
-Jakoś mnie
pamięć zawodzi- przekomarzał się ze mną
-Emm
proszę…- zaczęła Esme- nawet nie wiesz jak ciężko sprać sok pomarańczowy z
białego fotela nie chcę powtórki z rozrywki.
-Słuchaj się
Emciu cioci i bądź grzeczny- wredny uśmieszek zakwitła na mojej twarzy kiedy to
powiedziałam
-Ness nie
powinnaś tego mówić-odezwał się chochlik tłumiąc rechot
-Oj mała,
mała- Emmett podniósł się i zabrał moją szklankę. Kiedy odstawił ja na stoliku
nie wiedziałam co kombinuje. Jeszcze nie wiedziałam. Zaczął się do mnie zbliżać
z wielkim uśmiechem na twarzy kiedy wciągną ręce w moja stronę zrozumiała.
-Emm dobrze,
rozumiem i przepraszam nie rób te…- nie dokończyłam bo Misiek złapał mnie na
ręce i wyniósł na dwór.
- Obiecałem
ci że się zemszczę
-Wiem ale
nie…- nie dokończyłam bo strumień zimnej wody trafił mnie prosto w twarz
-Aaaaa!! Zimno!!-zaczęłam krzyczeć Emmett wziął szlauf
ogrodowy i zaczął mnie oblewać zimną jak lud wodą. Zaczęłam uciekać i krzyczeć
-Zemszczę
się zobaczysz!
-Niby jak –
nie mógł mówić rżał jak debil
-Jeszcze nie
wiem ale zemsta będzie słodka
Uciekłam do
domu gdzie wszyscy kiedy mnie zobaczyli rechotać. Trzęsąca się z zimna i złą.
Obiecałam sobie że się na nim zemszczę. Jeszcze nie wiem jak ale będzie fajnie.
Najlepsze w tym jest to że Ros mi w tym z chęcią pomoże.Za jego ostatni numer z
farba. Bo nasz kochany Misio podmienił Ros lakier do włosów z farba w spreju. Nie
wiem czemu Ros nie zauważyła od razu ale teraz musiała z ciąć włosy o połowę
ich poprzedniej długość. Jak dobrze że włosy wampirom i tak rosną. Bo Rosali by
się załamała.
Cały czas
stałam w salonie. Moje rozmyślania trwały chwilę i nadal wszyscy rechotali
wokół mnie. Pomiędzy salwami śmiechu odezwała się Alice.
-Mówiłam
żebyś tego nie robiła
-Pomogę ci w
zemście- Ros zabrała głos.
-Miałam taką
na dzieje za ostatni numer.
-Dorze
skarbie ale idź się przebrać bo cały
salon jest już w wodzie.-Mama poprosiła mnie.
Pobiegłam na
górę od razu wpadają do garderoby. Chyba nie założę drugiej sukienki tylko
zdecyduje się na jasne rurki, kolorową tunikę w paski i czarno białe trampki do
tego długi wisior z sową i bransoletka ta ze strychu. Była naprawdę śliczna.
Kiedy byłam już
gotowa na zajęło mi t poł godziny zeszłam ponownie na dół. Tym razem nie miałam
zamiaru siadać o bok Emma. W salonie nie było moich rodziców i Esme. Nie wiem gdzie ci pierwsi ale ciocia poszła
do ogródka pielić kwiatki. Usadowiłam się obok Jaspera i Ros i zaczęłam wraz z
nimi oglądać jakąś głupkowatą komedię. Czas szybko leciał za nim się
spostrzegłam było już południe.
-Ej gdzie
rodzice- spytałam wszystkich
Nikt mi nie
odpowiedział tylko Emm zaczął chichrać się jak idiota. To mi wystarczyło abym
zrozumiała co teraz robią.
-A co od
nich chcesz- Zapytał Jasper tłumiąc śmiech
-Chciałam z
nimi porozmawiać na temat szkoły
- Chcesz się
wypisać?-zaczął troskliwym głosem Jazz
-Nie wręcz
przeciwnie postanowiłam wrócić
-To super od
kiedy wracasz?-Jazz
-Myślałam
żeby od poniedziałku. Co o tym myślisz?-zapytałam się
-Według mnie
to dobra decyzja
-Też mi się
tak wydaje –odezwała się All razem z Ros w jednej chwili
No to fajnie
wracam do szkoły. Moje życie zaczyna wracać do normy. Po kilku minutach ktoś
zapukał do drzwi. Wiedziałam kto to jest. Wszędzie poznam ten zapach. Nie wiem
czemu moja rodzina mówi że Jack śmierdzi. Dla mnie pachnie cudownie jak świeżo
skoszona trawa i las. Wspaniałe połączenie. Pobiegłam do drzwi przy okazji
łapiąc cienka kurteczkę i wyszłam. Jacob nie lubił u nas długo siedzieć nie
wiem czemu po prostu wolał spacery od siedzenia w moim pokoju.
-Hej Jacob
-Cześć Ness-
przytulił mnie na powitanie i poszliśmy na spacer.
-Co dziś
porabiałaś?-pierwszy przerwał ciszę Jacob
-Nic ciekawego
wygłupiłam się z Miśkiem, oglądałam komedie i gadałam o powrocie do szkoły
czyli nic ciekawego
-I co dziś
zrobił ci Emmett? Może rzucał jajkami?
-Nie dziś wylądowałam
z samego rana ogródku i zostałam oblana lodowata woda-Oboje zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili Jacob spoważniał.
-O powrocie
do szkoły…?- zapytał zdziwiony
-No tak od
poniedziałku wracam o szkoły opuściłam trzy tygodnie więc czas je nadrobić
-To super
będę miał z kim siedzieć na lekcjach przynajmniej na niektórych - oboje się uśmiechnęliśmy-bo
siądziesz ze mną?
-No jasne
jak będziesz chciał.
-Ja bym nie
chciał.
Celem
naszego spaceru jest ten sam stawik co pierwszy raz przy nim rozmawialiśmy.
Często tam bywamy ponieważ Jacob odwiedza mnie co drygi dzień i razem tu
przychodzimy.
-A tobie jak
miną dzień?-zapytałam się siadając ca
pniu zwalonego drzewa i wpatrując się w taflę wody
-Tak samo
jak prawie co dzień szkoła, patrol, spotkanie z tobą.
-Czyli same
nudy?
-Dokładnie
tak
Zaczęłam
zbierać kamyki i rzucać je do wody próbując puszczać kaczki. Nie wychodziło mi
w porównaniu z Jacobem który po chwili zaczął robić dokładnie to samo. Po
jakichś dwudziestu nie udanych próbach poddałam się bo zabrakło mi dobrych
kamyków. Wróciłam na swoje stałe miejsce na pniu i przyglądałam się chłopakowi.
Kiedy on dalej bawił się rzucając kamienie ja zaczęła myśleć i zastanawiać się.
Czemu taki chłopak jak on zadaje się ze mną? Czemu on mi w tedy pomógł. Nie
wiem i nie rozumiem. kiedy ja rozmyślałam Jacob nawet nie wiem kiedy usiadł
obok mnie.
-Halo
ziemia, ziemia do Nessi
-Przepraszam
zamyśliłam się-zaczęłam się tłumaczyć-Mówiłeś coś?
-Tak pytałem
czy nie chciała byś pójść ze mną jutro na ognisko.
-Jakie
ognisko?
-Raz na
jakiś czas organizujemy ogniska „plemienne”. Nanie przychodzą wszyscy ze sfory.
Opowiadane są legendy plemienne. Od kąt mój tata nie żyje ten obowiązek spadł
na Sama który przestał się przemieniać jakieś pięćdziesiąt lat temu. Po opowieściach
zaczyna się zwykłe ognisko kiełbaski muzyka rozmowy po prostu zabawa. To jak
pójdziesz ze mną?
-Ale to w
końcu plemienne spotkanie więc chyba będę tam intruzem. Nie proszonym gościem.
Nie uważasz?
-No weź
przestani zgódź się na pewno ci się spodoba. Proszę-Kiedy to mówił zrobił
smutna minę jak kot ze Shreka. Po prostu mu nie mogłam odmówić. Najpierw wybuchłam
śmiechem a potem pokiwałam głową na „tak”. Po chwili oboje się śmialiśmy bo próbowałam
naśladować minę Jacoba ale chyba mi nie wyszło i chłopak prawie leżał na ziemi
i tarzała się ze śmiechu.
Reszta popołudnia
minęła nam szybko. Prawie cały czas któreś wybuchało niekontrolowanym śmiechem,
były momenty że wystarczyła że na siebie spojrzeliśmy a już wybuchaliśmy. Jacob
jest niesamowity potrafi mnie rozśmieszyć aż do łez nie rozumiem dlaczego on
jeszcze nie ma dziewczyny. Przystojny umięśniony zabawny po prostu ideał. Byłby
po prostu najfajniejszym i najlepszym chłopakiem na ziemi. Sama by mogła mieć
takiego chłopaka ,bo ma dosyć tych imbecyli wybieranych przez rodziców. W sumie
on mógłby być moim chłopakiem.
-Jezu
dziewczyno nie myśl tak o nim to twój przyjaciel i nigdy to się nie zmieni bo z
twoim szczęściem tylko byś to spieprzyła-skarciłam się w myślach. Przecież to
niemożliwe nie mogłam się w nim zakocha to tylko moja chora wyobraźnia. Jestem żałosna
myśląc że Jacob by mnie chciał.
A to dla
przypomnienia kot ze Shreka :D
Przepraszam
za błędy oraz za to że moje rozdziały są nudne a co za tym idzie cały blog. Nie
musicie tego nawet komentować bo zrozumiałam że nawet i bez komentarzy będę pisać
bo to po prostu kocham. To jest mój pierwszy blog i jak dla mnie jest to i tak
duży sukces że chociaż kilka osób traci czas na czytanie tych głupot.
Dziękuje wam
za wszystko i pozdrawiam
Alice