„Żadne
zdjęcie ni opis, nie odda czaru całonocnego ogniska...”
Mezzaluna
Mezzaluna
-Ros pomożesz
mi rozczesać włosy bo zrobił mi się straszny kołtun z tyłu głowy- poprosiłam
ciocie stoją przed lustrem w łazience
-Już
idę-Kiedy usłyszał jej słowa zaraz pojawiła się przy mnie ze szczotka w ręku
Jest sobotni
wieczór i szykuje się na ognisko na które zaprosił mnie Jacob. Cały czas się wącham
nie wiem czy to dobry pomysł. Jednak trochę mi się nudzi wie pójdę na ognisko.
Może dowiem się czegoś ciekawego o Qiletach trochę pogadam i poprzebywał w śród
ludzi. Tego właśnie mi potrzeba nowych znajomości. Niedługo muszę się zbierać.
Ros rozczesała mi już włosy prawie tego nie poczułam on zawsze miała takie winne
palce.
-Ness
idziesz w rozpuszczonych czy mogę pobawić się trochę i zrobić ci kłosa?
-Jak masz
ochotę to proszę bardzo potem mi pomożesz wybrać jakiś komplecik w
garderobie-powiedziałam z wielkim uśmieszek.
-O
nie-Usłyszałam głos Alice-ja jestem od ciuchów a Ros od fryzur.-Na te słowa
tylko wybuchłyśmy wraz z Rosili głośnym rechotem. Zanim się obejrzałam Chochlik
już był w mojej garderobie i przeglądał wieszaki.
-Jakiego
wolisz wplatanego czy zwykłego kłosa?
-Moja
kochana Ros ty i tak zrobisz to w czym uważasz że wyglądam lepiej. Nawet jak ja
podejmuje inną decyzję-Zawsze tak było ja mówię loki ona prostuje mi włosy, ja mówię
kłos ona robi zwykły warkocz, a chcę iść w rozpuszczonych ona mi wiąże w koka. Już
się przyzwyczaiłam że prawie nigdy nie czeszę włosów sama bo moim ciotkom i
mamie zajmuje to o wiele mniej czasu. Po minucie miałam już śliczny drobny
prosty kłos a Alice wychodziła z garderoby obwieszona ubraniami. Po długich
naradach wybrałyśmy .
Za dziesięć
minut musze wychodzić ostatnie poprawki i byłam gotowa do wyjścia. Zanim jednak
wyjdę musze iść jeszcze pożegnać się z rodzicami. Zeszłam na dół gdzie rodzice
siedzieli w salonie.
- Dobrze ja
jestem gotowa więc już idę
-Ale Ness
musisz tam iść?- Zaczęła mam nie wiem czemu nie chciała abym poszła
-Mamo już ci
mówiłam że chce iść po przebywać w śród ludzi zabawić się.
-Ale…-zaczęła
znowu mama
- Żadnego
ale idę i już
-No dobrze
miłej zabawy słonko-Podeszła do mnie i przytuliła
-Kocham
cię-wyszeptałam do mamy
-Ja ciebie
też- od szeptała
-No to Pa
-Pa kochanie
– powiedzieli razem rodzice
Kiedy
wyszłam przed dom od razu skierowałam się do garażu i wsiadłam do mojego samochody.
Usadowiłam się wygodnie i zdałam sobie sprawę z tego że nawet nie wiem gdzie
odbywa się to ognisko. Zanim ruszyłam wyjęłam telefon z torebki i wybrałam
numer Jacoba. Wiedziałam że Jacob nie nosi przy sobie telefonu chyba że
wie że ktoś ma dzwonić. Tak było i tym
razem bo odebrał po drugim sygnale.
-Hej Nessi
-Cześć Jack
-Cos mi się
wydaje że zapomniałem ci powiedzieć gdzie masz przyjechać-słyszałam że zacząć
się śmiać
-No tak. Na
to wygląda że oboje jesteśmy tak samo rozgarnięci-powiedziałam szczerząc się do
słuchawki
-Masz rację.
Dobra przyjedź do mnie a potem cię zaprowadzę na klif. Dobra?
-Dobrze to
już jadę.
-Czekam.pa.
-Pa
Wyjechałam z
garażu kierując się na drogę główna. Podróż nie zabrała mi dużo czasu bo po
tacie odziedziczyłam fascynacje do szybkości. W niecałe dziesięć minut byłam
już na granicy z rezerwatem w La Push. Do domu Jacoba dojechałam w ciągu pięciu
minut. Nie wiem dokładnie gdzie będzie ognisko ale w końcu Jack mówił coś o
klifie. Co klifie? Ale tam będzie zimno wiatr znad morza przecież ja tam
zamarznę. Ja z natury jestem zmarzluchem a tam to długo nie wysiedzę a jak ja
się ubrałam. Jednak powinnam założyć jakąś kurtkę. Najwyżej pojadę wcześniej
albo usiądę tak blisko ognia jak tylko się da. Na pewno dam radę. Musze myśleć
pozytywnie.
Zanim
jeszcze dojechałam do domu przyjaciela zauważyłam że on na mnie już czeka.
Kiedy już wysiadłam chłopak do mnie podbiegł i lekko przytulił.
-No hej
mała-przywitał się
-No hej duży
–Tylko się zaśmiał
- To chodźmy
poznasz wszystkich ze sfory
- Super już
nie mogę się doczekać.
Jak się
okazało dojście do klifu nie zajęło na dużo czasu. Pierwsze co zauważyłam to
cała gromada chłopaków i kilka dziewczyn. Siedzieli do okoła ogniska na ziemi a
niektórzy na pniach drzew. Po środku paliło się duże ognisko a co ciekawsze
jego niektóre płomienie były niebieskie. Chyba ktoś dorzucił gałęzie wyrzucone
przez morze. Nagle podbiegł do mnie jakiś wysoki chłopak był na pewno młodszy
od Jacoba. Chwycił mnie na ręce i zaczął mną kręcić.
-To naprawdę
ty Ness? Jezu ale wyrosłaś i jaka jesteś ładna
-Dzięki… ale
mu się znamy? –Kiedy to powiedziałam trochę speszony chłopak odstawił mnie na
ziemie i się przedstawił
-Przepraszam
jestem Seth.
-Dobra nic
się nie stało. Pewnie powinnam cię pamiętać?
-Znaczy
raczej tak bo często bawiłaś się ze mną i Jack’em (sorki ale chyba źle odmieniła
prz. Aut)
-To fajnie –nie
wiedziałam co powiedzieć. Chyba Jacob to zauważy i pociągną mnie bliżej ogniska
i zaczął mi wszystkich przedstawiać. Przedstawiał ich parami bo nie tylko Jacob
przyszedł z „osoba towarzysząca”. Tak mi się wydaje bo raczej te drobniutkie
dziewczyny nie są wilkami.
-No to tak
to jest Renesmee- wskazał na mnie zwracają się do reszty. Na co oni albo
kiwnęli głowa albo odpowiedzieli
-hej
-Cześć
wszystkim-no co innego mogłam powiedzieć?
-Dobra to
jest Zuco i Annie(Eni), Bolo i Sara, Brandon i Kate, Mako, Zayn, Leah siostra Setha
-mówiąc wskazywał na każdego po kolei.
Kiedy już
poznałam wszystkich i się przywitała Jacob pociągną mnie i usiedliśmy przy ognisku.
Zaraz miały zacząć się legendy plemienne Qiletów. Dołączył do nas jeszcze
trzech starszych mężczyzn nie wiem ile mogli mieć lat jednak naj starszy miał
na imię Sam a ci młodsi Quil i Pol. To byli starzy członkowie watahy jednak od
jakiegoś czasu już się nie zmieniali i starzeli się jak zwykli ludzie. Zrobili
to z miłość, jakie to słodkie i romantyczne. Poświęcić możliwość wiecznego życia
z koszt spędzenia kilkunastu lat z osoba którą darzy się tak silnym uczuciem.
Wiem to wszystko od Jack’a to on mi opowiadał o starych kumplach, pierwszych przedstawicielach
watahy. Sam zaczął opowiadać legendy i zasłuchał się w nich, w tamtym monecie
nie istniało nic innego od przyjemnie ochrypłego głosu mężczyzny. Opowiadał on legendę
o Zimnych ludziach
Pewnego dnia nad zatokę
przybyła cała rodzina Zimnych Ludzi. Wasi pradziadowie byli już gotowi stanąć z
przybyszami do walki, kiedy ich przywódca przemówił łagodnie do Ephraima Blacka
i przyrzekł, że żadnemu z Quileutow nie stanie się krzywda. Zaufano mu z dwóch
powodów: po pierwsze, oczy miał dziwnie żółte, a nie czerwone lub czarne jak inni
jego pobratymcy, a po drugie, zamiast pertraktować, mógł zaatakować,
korzystając z przewagi liczebnej swojej grupy. Zawarto umowę i umowy tej
przybysze przestrzegali. Jedynym mankamentem osiedlenia się ich w okolicy było
to, że ich obecność przyciągała innych przedstawicieli rasy, ale sami
postanowień traktatu nie złamali nigdy. Ich liczba spowodowała, że sfora liczy
sobie dziś więcej członków niż kiedykolwiek. Z wyjątkiem, rzecz jasna, czasów
Tahy Akiego. I tak oto synowie ich plemienia po raz kolejny muszą dźwigać swoje
brzemię i poświęcać się, tak jak ich przodkowie przed wiekami.
-A co do legendy
nie musicie się obawiać tych żółto-okich istot bo od bardzo dawna są to nasi przyjaciel.
Wy musicie obawiać się tych co mają szkarłatny wzrok.-w ten sposób Sam zakończył swą opowieść
Historia
mnie strasznie wciągnęła. Kiedy już wyrwałam się ze skupienia i rozejrzałam się
wokół siebie wszyscy byli oczarowani legendą. Jedynie Jacob nie słuchał tylko
przyglądał się mi. Poczułam się niezręcznie. Na szczęście uratowały mnie Kate i
Sara.
-Ness
pomożesz nam przynieście jedzenie?-spytały dziewczyny. Na ich słowa tylko widziałam
jak chłopakom poprawił się humor.
-Nie no
jasne.-odpowiedział i poszłam za nimi.
-A gdzie to wszystko
jest? -spytałam
-U mnie w
domu jest tu za drzewami-odezwała się Sara. Po chwili weszłam do jej domu i
kierowałam się do kuchni tam mnie zatkało
-Oni to
wszystko zjedzą?-Zapytałam bo na blatach stało kilka tac z kiełbaskami.
Dziewczyny tylko za chichotały
-Jeszcze wiele
nie wiesz o nich. Znając życie jeszcze im zabraknie.-wytłumaczyłam mi Kate.
Bardzo ja polubiłam bo przypominała mi moja przyjaciółkę której mi tak
brakowało.
-Sara czy ty
i Bolo jesteście parą? Przepraszam jeśli…-nie dokończyłam
-Tak to mój
chłopak
-fajnie a Brandon
jest…-znowu nie mogłam dokończyć
-Z Kate to
tez prawda.
- To miło
wiedzieć że ktoś cię kocha
-Masz racje
to jest wspaniałe uczucie. Ness ty jesteś z Jacobem?
-Nie-prawie
krzyknęła-to tylko mój przyjaciel
-On ci nie
powiedział o wp… AAAA to boli- krzyknęła bo dostała z łokcia od Kate.
-To nie
twoja sprawa więc siedź cicho- warknęła Kate
-Dobra. To
jak niesiemy to żarcie czy nie, bo oni zaraz tam oszaleją.
- Tak
niesiemy po resztę przyjdą chłopaki jak to już zniknie.
Ruszyłyśmy
nie odezwałam się przez całą drogę bo byłam trochę zdziwiona ta akcja w kuchni.
Potem zapytam się o wszystko Jacoba. Doszłyśmy na klif i chłopaki zabrali
kiełbaski.
Usiadłam na
jednej z prowizorycznych ławeczek i nadziałam kiełbaskę na patyk. Obok mnie
usiadła Kate i zaczęłyśmy rozmawiać, wygłupiać się i śmiać z chłopaków. W
tamtym momencie jeszcze bardziej przypominała mi Kim. W jej towarzystwie czas
mijał szybko. Jednak ona poszła do swojego chłopaka i zostałam sama. Nie na
długo bo zraz zostałam wciągnięta do rozmowy chłopków, oni są genialni te ich
problemu i podejrzane skojarzenia… Polubiłam ich. Po jakimś czasie ktoś rzucił
hasło.
-Kto gra w
butelkę- to chyba był Zuco
-No pewnie od
razu w słoneczko-powiedział ironicznie Bolo. Wszyscy zaczęli się śmiać.
-haha to co nie
chcecie grać- powtórzył Zuco
-Na kogo
chcesz trafić że tak się upierasz- Tym razem głos zabrał Jacob
-Wiesz co, na ciebie- Jack zrobił dziwna minę a wszyscy wybuchli
głośnym śmiechem.
Nikt nie chciał grać z Bolem wiec wróciliśmy do wcześniejszych
zajęć. Nie wiem co strzeliło chłopakom do głowy ale postanowili skakać z klifu
do lodowatej wody i to w nocy. Nikt nie miał na tyle sił aby przekonać ich że
to niebezpieczne. Oni skakali a ja w raz z Leach siedziałyśmy na ziemi przy
ognisku i gadałyśmy o ich głupocie. Po tym wszystkim znowu byli głodni więc
Jacob, Bolo i Zuco poszli po resztę kiełbasek. Była chyba dwunasta lub pierwsza
w nocy i jak się spodziewałam tego wcześniej zaczęło robić mi się zimno i to
bardzo. Przysunęłam się do ognia ale nie wiele i to pomogło. Ja to jestem
jednak genialna zamiast spytać się Alice gdzie jest to ognisko to tylko pytałam
się o pogodę. Przecież mogłam wziąć kurtkę albo jakiś sweterek to nie przyszłam
w cienkiej bluzeczce. Zaczęły przechodzić mnie nieprzyjemne dreszcze i na moich
rękach pojawiła się gęsia skórka. Pierwszy kto to zauważył był Seth który
siedział obok mnie zamiast Jacoba który poszedł po resztę jedzenia.
- Ej Ness
zimno ci?
-Troszkę-mówiąc
to tylko zaszczękałam zębami- a tak szczerze to cholernie mi zimno.-chłopak
tylko się zaśmiał i zaczął zdejmować bluzę.
-Masz
-No weź
przestani zaraz się ogrzeje- poczułam się niezręcznie
- Tobie jest
zimno tak? A mi i tak zawsze jest ciepło jestem wilkołakiem. Zawsze mam czterdzieści
jeden stopni więc…-Mówiąc to zarzucił mi swoja bluzę na ramiona i cicho się
śmiał
-Dzięki- Kiedy
już mi ja założył dopiero teraz poczułam jaka ona gorąc- Ale fajnie jak
ciepła-na moje słowa tylko jeszcze bardziej się roześmiał.
- taka już moja
natura gorący chłopak ze mnie-teraz to już oboje się śmialiśmy.
Zaczęliśmy żartować
i wygłupiać się nawet nie wiem kiedy Seth objął mnie ramieniem dlatego że znowu
było mi zimno i nasza zabawa trwała dalej. Kiedy Jacob wrócił i spojrzał w
naszą strona zrobił smutną z zarazem złą minę nie wiem o co mu chodziło. Seth zaraz
wstał i odszedł ode mnie pośpiesznie niby pomóc chłopakom z jedzeniem ale ja wiedziałam
że to jest coś innego. Reszta wieczoru minęła miło na rozmowach i zakładach kto
zje naj więcej to akurat wygrał Bolo nie wiem skąd jego przezwisko ale pasuje
do niego. Gdzieś koło drugiej zasnęłam przytulona do Jacba bo on jest taki
ciepły i miękki a ja zawsze zmarznięta. Ostatnie co pamiętam to kiedy Jack
niósł mnie na rękach. Obudziłam się w domu Jacoba na kanapie przykryta kocem.
Kiedy zerwałam się na równe nogi, zaczęłam pospiesznie szukać telefonu i
zakładać but Jacob wszedł do salonu.
- Nie bój
się już dzwoniłem do nich jak tylko zasnęłaś i powiedziałem że odwiozę cię
rano-Mówił z wielkim uśmiechem
-Dzięki a
która jest?
-Yyy prawie
dziesiąta- wpadłam w małą panikę
-Jack
odwieziesz mnie?
-No jasne
ubierz się i choć
Założyłam buty
i zdjęłam bluzę Setha która cały czas miałam i powiesiłam ja na krześle w
salonie. Złapałam tylko torbę i wybiegłam przed dom. Jack czekał już na mnie
przy moim samochodzie. Wsiadłam i ruszyliśmy.
-Jack możesz
oddać bluzę Sethowi i podziękować mu w moim imieniu?-Zapytałam kiedy już ruszyliśmy
- Jasne-odpowiadając
zrobił się jakiś dziwny i po chwili dowiedziałam się co go gryzło-Ness czy…
podoba ci się Seth?
-Znaczy…
jest fajny miły i w ogóle ale tylko jako kumpel nic więcej. A z kąt w ogóle taki
pomysł?-po chwili odpowiedział
-Bo wczoraj
jak wróciłem to siedziałaś w jego bluzie przytulona do niego. Dobra nie ważne
Jacob był po
prostu zazdrosny. W tamtym momencie chciało mi się śmiać jednak tego po sobie
nie dałam tego poznać. Odwróciłam głowę w stronę okna i zauważyłam że już skręcamy
z naszą drogę.
-Dzięki że
mnie zaprosiłeś było super.
-Też się super
bawiłem z tobą jak chcesz to następnym razem tez możesz przyjść.
- na pewno skorzystam-
uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu bo byliśmy pod domem. Jacob podszedł
do mnie i przytulił mnie na pożegnanie a ja dałam mu buziaka w policzek.
-Dzięki było
super.
-Pa
-Cześć. Do
poniedziałku.
Pożegnaliśmy
się i chłopak znikną w lesie.
Witam i mamy
kolejny rozdział :D
Przepraszam że
tak późno ale nie miałam pomysłu na tą notatkę. Pisze ten rozdział trzeci
dzień. Było już tyle wersji tego rozdziału że sama się pogubiłam. Nie jest zły
ale mógłby być dużo lepsza.
Moje rozdziały poprzednie miały średnio
1500-1600 słów a ten ma 2287 :D
Pozdrawiam i
zapraszam do komentowania :*
Alice
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się baaaaardzo! :))
Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
Świetny, cudowny i zajebisty. Tak te słowa to oddają. Dlaczego tak późno zaczełam czytać tego bloga? Sama nie wiem. Obiecuję, że będe tu zawsze wchodzić. Pozdrawiam Anika
OdpowiedzUsuńJest jak mówi Ania poprostu zajebisty ! Nic dodac, nic ująć. Czekam niecierpliwie na nn i życzę weny
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do liebster award. Więcej szczegółow na moim blogu http://forever-never-end.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńwitam a gdzie dalsza czesc. To jest super co piszesz dalsza czesc sagi. Rewelka i pozdrawiam i pisz dalej nie rezygnuj.
OdpowiedzUsuńwow...... mowę mi odjęło !!! Jak ty zajebiście piszesz , co ja pierdziele ten blog jest zajebisty !!!! Jacob zazdrosny hahahaha , mam nadzieje że Jacob będzie z Nessi .
OdpowiedzUsuńNiech wena będzie z tobą !!
Pozdrawiam Natalia :**
Zostałaś nominowana do Liebster Award !!!
UsuńWięcej informacji znajdziesz po tym linkiem : http://bella-edward-katherine.blogspot.com/2014/02/liebster-award.html
Buziaki Natalia :**
Hej =)
OdpowiedzUsuńObiecałam, że przeczytam i skomentuję, więc teraz dotrzymuję słowa. Dawno nie miałam do czynienia ze zwykłym opowiadaniem, które kręciłoby się wokół Renesmee i Jacoba, i chociaż nigdy nie przepadałam za książkowym Jake'm, twój mnie zachwyca. Podoba mi się, że wszystko między nimi dzieje się tak powoli, więc z tym większą przyjemnością czekam na kolejny rozdział.
Tutaj raz jeszcze podziękuję za dedykację przy jednej z notek. Bardzo się cieszę, że jednak nie zawiesiłaś bloga i piszesz dalej. Masz cudny pomysł, który coraz bardziej mnie intryguje, tym bardziej, że liczę na jakąś konkretną akcję. Ta z Alexem była genialna, a to, że dzięki temu Renesmee poznała Jacoba, jedynie dodaje wszystkiemu smaczku. Teraz tylko wypatrywać momentu, kiedy Nessie dowie się o wpojeniu... No i tego, co wyniknie w efekcie, bo nie może być przecież tak słodko. W końcu Bella i Edward wcześniej mieli coś przeciwko, prawda? Prawda.
Zauważyłam kilka błędów, ale to drobiazgi. Jest różnica między "choć" (tu jako chociaż), a "chodź" (kiedy chodzi o ruch), ale poza tym jest naprawdę dobrze. I tak, odmienia się Jake'em albo Jake'm ;) I jedna uwaga: pisze się Nessie, a nie Nessi. Drobiazg, ale dla mnie istotny, bo Renesmee jest moją ukochaną postacią.
Oczywiście dodaję cię do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział. Ognisko bardzo mi się podobało, a teraz czekam na kolejny rozdział i - ach, na to najbardziej! - aż Nessie dowie się o wpojeniu.
Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDoczekałam się!! Rozdział wspaniały... Ness prawie dowiedziała się o wpojeniu. Ups... Ktoś tu ma za długi język. Czyżby nasza Ness miała zakochać się w jednym z Clearwaterów?? Jestem bardzo ciekawa dalszej części ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę DUŻO weny ;d
Marta...
Świetny. Cudowny. Zajebisty. Nie będę wymieniać dalej, bo za dużo by tego było. Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale ja i skleroza mamy nierozerwalną więź. :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! <3 Twoje opowiadanie jest piękne. Oby tak dalej ♥
OdpowiedzUsuń