„Bo zachowanie może
zdradzić uczucia z których sami nie zdajemy sobie sprawy”
(N.G)
No i mamy
poniedziałek rano. Alice siedzi już pół godziny w mojej garderobie i wybiera
dla mnie ubrania, Przez ten czas zdążyłam wziąć prysznic i zjeść śniadanie.
Dziadek załatwił mi usprawiedliwienie na te trzy tygodnie nie obecność „miałam
operacje”. Wbiegłam na górę aby spakować książki do torby i sprawdzić na jakim
etapie poszukiwań jest Alice. Zdziwiło mnie że komplecik czeka na mnie na łóżku
i ciocia teraz tylko wybiera buty. Jak na nią to szybko normalnie nawet dwie
godziny myszkuje po garderobie.
-Alice jak
szubko się uwinęłaś co się stało?
-Po prostu
myślałam nad tym strojem już od wczoraj.-uśmiechnęła się promienie
Włożyłam
czarne rurki do tego białą bluzkę z długim rękawem na której była nadrukowana
kokarda i czarne trampki. Włosy dziś wyjątkowo sama upięłam w zgrabny choć
luźny kok. Złapałam torbę z książkami i zeszłam na dół. Była siódma dwadzieścia
i musiałam wychodzić. Na pożegnanie dałam mamie i tacie buziaka w policzek i
pobiegłam do garażu. Od razu obrałam kierunek szkoły i wcisnęłam pedał gazu. Na
miejscu byłam osiem minut później. Wjechałam na parking i zaparkowałam.
Wszystkie wspomnienia tamtego dnia wróciły
poczułam się naprawdę źle to otoczenie mnie przytłaczało byłam po prostu zagubiona.
Zaczęłam myśleć czy nie zawrócić i pojechać do domu. NIE. Powiedziałam sobie w
myślach. Miałaś pokonać strach. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam z
samochodu. Znowu to samo, wzrok prawie wszystkich na parkingu był skierowany w
moja stronę. Ponownie poczułam jak to wszystko mnie przytłacza. Dzielnie
pokonałam odległość dzielącą mnie od drzwi szkoły nie zwracałam uwagi na
spojrzenia w moim kierunku. Weszłam do sali gdzie miałam pierwszą lekcje czyli
fizykę. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem i wyjęłam książki. Do dzwonka
zostało chyba jeszcze pięć minut żeby się nie nudzić wyjęłam brudnopis i
zaczęłam bazgrolić cos na ostatniej stroni. Nie wiem czemu ale to zajęcie mnie
odprężało. Czas szybko miną i zaraz usłyszałam dzwonek. Dwie minuty po dzwonku
prawie wszystkie miejsca były zajęte. Po kolejnej chwili do sali wszedł wysoki
starszy mężczyzna profesor Vetulani.
Zaczęła się nudna lekcja, nie
miałam pojęcia o czym on w ogóle mówi. Czarna magia. Przez większość zajęć
rysowałam w zeszycie lub udawałam że coś pisze. Następna lekcja minęła podobnie.
Do tej pory nikt się nawet nie odezwał czułam
się dziwnie było mi przykro że wszyscy się na mnie gapią a nawet nie zagadają. Na
drugiej przerwie usiadłam na parapecie i podciągnęłam kolana pod brodę.
Włączyłam muzykę i zasłuchałam się w spojoną melodię teraz powinnam mieć biologie
jednak nie śpieszyło mi się na nią. Ktoś mnie szturchną mnie w ramie,
gwałtownie zeskoczyłam z parapetu co było błędem bo upadłam na pupę.
Przede mną
stały trzy dziewczyny które głośno się śmiały z tego co się stało. Po środku
stała szczupła blondynka po jej bokach brunetki. Wszystkie trzy miały stroje cheerleaderek( źle napisałam) i ostry makijaż.
-Patrzcie
dziewczyny jaka pokraka-powiedziała blondynka i jeszcze głośniej się zaśmiała.
Tylko gestem dłoni wskazała aby odeszły, wszystkie równocześnie się odwróciły i
poszły. Ze spuszczoną głową wstałam i pomaszerowałam na lekcje. Minęła tak jak
poprzednie tylko tym razem obok mnie siedziała jakaś ruda dziewczyna. Nie
odezwała się do mnie ja też nie miałam na tyle odwagi.
Na szczęście
po tej lekcji jest lunch i odpocznę od tego. Skierowałam się w stronę stołówki.
Humor od razu mi się poprawił bo zauważyłam Jacoba opartego o swój samochód.
Miałam już podejść ale ktoś mnie ubiegł a mianowicie blondyna. Stanęła obok
Jacoba jedna rękę oparła na biodrze a druga poprawiała włosy. Od razu było
widać że go podrywa, chłopak nie zwracał na nią uwagi. Nie chciałam im przeszkadzać
więc nie skręcałam nawet w stronę tej dwójki. Kontem oka widziałam tylko jak
ona się do niego zalotnie uśmiecha a on coś do niej mówi. Szłam dalej gdy nagle
usłyszałam
- Nessie!?
Automatycznie
spojrzałam w stronę Jacoba. Chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy biegł w moja
stronę. Od razu odwzajemniłam uśmiech. Kiedy tylko podbiegł chwycił mnie na ręce
i zaczął obracać w powietrzu.
-Hej mała-
przywitał się
-Cześć-odpowiedziałam
i jeszcze będąc w ramionach Jacoba spojrzałam w stronę tej blondynki. Miała
otwarte usta i wzrok pełen pogardy.
-Czemu nie
przyszłaś się przywitać wiesz jak tęskniłem
-Przepraszam
ale nie chciałam wam przeszkadzać
-Wam?-zrobił
pytająca minę
-No tak
tobie i tej blondynie-wytłumaczyłam mu spoglądają w stronę samochodu. On nadal
tam była i miała ten sam wraz twarzy.
-Ale ona się
do mnie przykleiła i nie mogę się jej pozbyć- tłumaczył się
-Ej obejmij
mnie ramieniem i choć do stołówki.-szepnęłam do chłopaka. Nasza wymiana zdań
trwała moment i cały czas staliśmy niemal do siebie przytuleni.
-Ale po co?
-Zaraz ci
powiem- od razu wykonał moje zadanie i obił mnie ramieniem a ja lekko się do
niego przytuliłam. Wyraz miny blond małpy był bezcenny. Myślałam że zaraz padnę.
-Jack
zerknij na blondynę- znowu szepnęłam do przyjaciela On tylko się obejrzał i po
chwili wybuchł głośnym śmiechem
-Już
rozumiem o co ci chodziła- powiedział kiedy weszliśmy do stołówki.
-No widzisz
ja się na niej odgryzłam i zniechęciłam ja do ciebie. Widzisz ile plusów-
odkleiłam się od Jacoba i wzięłam tace chłopak zrobił to samo.
-Jak to
odgryzłaś?-spytał
-No bo
spadłam z parapetu na tyłek a one się zemnie śmiały i nazwała
pokraką-powiedziałam spokojnie biorąc sałatkę i sok pomarańczowy.
-Rozumiem Lucy
jest straszna suką myśli że jest najlepsza i najładniejsza na świecie- tylko
prychną
- Lucy?
To ta blond
-Tak jest
jeszcze Amelia i Laura
-Dobra mniejsza
o to. Gdzie możemy usiąść?
- tam jest
wolny stolik- wskazał na miejsce pod oknem. Zajęliśmy miejsca i jedliśmy ja sałatkę
a Jacob pizzę. Prze całą przerwę przyjaciel opowiadał mi o wszystkich w szkole.
Z kim lepiej nie zaczynać a kto jest spoko.
-A jeszcze
co teraz masz?
-w-f a ty?
-nareszcie
już myślałam że nie będziemy mieli razem lekcji-tylko się uśmiechnęłam
-Potem mam
historie i hiszpański- wyliczył Jacob
-Uuu
wyczuwam ciekawe lekcje bo mam to samo- prawie krzyknęłam ze szczęścia w końcu
będę miała z kim gadać taka ulga.
Zjedliśmy do
końca i ruszyliśmy w stronę Sali gimnastycznej. Jack odprowadził mnie pod same
dziwi przebieralni damskiej.
Byłam już w
stroju i wiązałam buty kiedy podeszła do mnie „święta trójca”
-Czy ty próbujesz
odbić mi mojego Jack’a?-spytała Lucy
-Twojego?
Ciekawe bo mi mówił że ma dosyć tej blond suki co się do niego
przykleiła-wstałam i zrównałam się z dziewczyną aby powiedzieć jej to prosto w twarz po czym odwróciła się na
pięcie i wyszłam z szatni.
- pożałujesz
tego-usłyszałam za sobą ale nie zwróciłam uwagi
Przed
drzwiami czekał na minie Jacob. Uśmiechnęłam się i poszliśmy na zbiórkę. W
dawnej szkole mieliśmy dzielony W-F a tu dziewczyny miały razem z chłopakami. W
sumie to fajnie.
Po
sprawdzeniu listy pani Miller podzieliła nas na trzy zespoły. Dziś gramy w
kosza. Nie lubię wychowania fizycznego bo często zdarza mi się upadacie, wiem
jestem na pół wampirem ale moja koordynacja ruchowa jest słaba. Boje się co by
było jak bym była zwykłym człowiekiem.
Zaczęliśmy
grać na pierwszy ogień poszła drużyna moja a za przeciwników miałam jak na
złość kogo? Lucy. Wyczuwam dużo fauli. Na początku szło mi całkiem dobrze nawet
ani razu się nie przewróciłam. Biegłam z piłka pod kosz przeciwnika i chciałam
wyskoczyć z piłka kiedy na mojej drodze stanęła blondyna i podstawiła mi nogę.
Wywróciłam się przez co przejechałam kawałek na plecach i uderzyłam głowa o
kant bramki. Na chwile zamroczyło mnie. Widziałam jedynie wredny uśmiech Lucy i
poruszające się jej wargi układające się w słowo jak by „mówiłam”.
Usiadłam i poczułam silny ból z tyłu głowy i charakterystyczny zapach. Woń
krwi. Wszyscy od razu do mnie podbiegli żeby zobaczyć co zemną. Pierwszy był
Jacob i pani Miller.
-Renesmee
nic ci się nie stało- zapytała się pani. A ja złapałam się za głowę i na mojej
dłoni pojawiła się krew.
-Masz rozciętą
głowę- usłyszałam opiekuńczy głos Jacoba.
-Jacob możesz
zabrać ja do pielęgniarki?- ponownie zabrała glos pani.
-Jasne-odpowiedział-
Nessie bardzo boli?-zwrócił się teraz do mnie. Chciałam kiwnąć głowa ale to nie
był dobry pomysł po znowu poczułam ból i jedynie jęknęłam. Jack podszedł do
mnie i wziął na ręce
-Boli mnie
głowa a nie nogi-zaprotestowałam
-nie gadaj
tyle- w tamtym monecie tylko szeroko się uśmiechną a ja złapałam go za szyje.
Jacoba i mnie odprowadził wzrok wszystkich obecnych tam uczniów. Nie mogłam się
oprzeć i specjalnie dla Lucy posłałam krótki i wredny uśmieszek w jej kierunku.
Trafiłam do gabinetu pielęgniarki która obejrzała ranę i powiedziała że musze
jechać na założenie szwów. Chciała wezwać karetkę jednak Jacob zadeklarował się
że mnie zawiezie. Po długim namawianiu pielęgniarka zgodziła się i Jack
zaprowadził mnie do swojego samochodu. Szybko ruszył z parkingu szkolnego w stronę
szpitala.
-Dlaczego
ona to zrobiła?- po chwili ciszy zapytał chłopak
- Chyba dla
tego że nazwałam ja… suką?-odpowiedziałam cichym i słodkim głoskiem
-Ty ją
dlaczego?- zadał kolejne pytanie tylko tym razem tłumił śmiech
-No tak
znaczy cytowałam ciebie.
-Mnie?-
teraz wybuchł śmiechem
-No tak
nazwałam ja suka która się do ciebie przykleiła.
-Ta serio?
Dobra jesteś, wiele razy jej to mówiłem ale nie słuchała- śmiał się tylko- Na
co jej tak odpowiedziałaś?
-Czy ty próbujesz odbić mi mojego
Jack’a?- zacytowałam
blondynę udając jej głos. Jacob jeszcze bardziej wybuchł śmiechem tez zaczęłam
się śmiać ale ból głowy mi w tym przeszkadzał. Znów jęknęłam z bólu.
-Jednak nie
jest z ciebie taka słodka istotka jak by się wydawało.
-Uważasz że
jestem słodką istotką?- spojrzałam na niego i nasze oczy się spotkały. Ta głębia,
można w niej zatonąć Jego wzrok jest taki inny nie wiem czemu ale coś się w
nich kryje. Coś pięknego… Zarumieniłam się, no to chyba zauważył bo odwrócił wzrok. Przecież prowadził. Odwróciłam
twarz w stronek okna. Aby schować czerwone rumieńce.
-Jesteśmy w
szpitalu- odezwał się Jacob parkując. Podszedł i otworzył mi drzwi od
samochodu. Wysiadłam i skierowaliśmy się do recepcji. Stała tam kobieta z
długimi czarnymi włosami była gdzieś po trzydziestce.
- Dzień
dobry jest może doktor Carlisle Cullen?- zapytałam grzecznie
-Powinien jeszcze
być zaraz sprawdzę czy nie jest zajęty.
Odwróciłam
się w stronę Jacoba i wtedy zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie on pewnie bym
upadła. W ostatniej chwil chłopak minie złapał.
-Może
usiądziesz?- zapytał troskliwie
- Tak muszę
usiąść- Podprowadził minie do naj bliższego krzesła.-dzięki że mnie złapałeś
-drobiazg-
uśmiechną się do mnie. -Często uśmiech gościł na jego twarzy jednak ten był
troskliwy, ale było w nim coś czego jeszcze nie umiałam określić.
- Doktor
Cullen jest w swoim gabinecie i czeka teraz na panią- odezwała się
pielęgniarka. Podziękowałam i ruszyłam go gabinetu dziadka wraz z Jacobem.
Zapukałam i
weszłam do pokoju gdzie Carlisle siedział z biurkiem z nosem w papierach.
-dzień dobry
co panią…- nie dokończył bo dopiero teraz zauważył kto wszedł do gabinetu
-Ness co się
stało? Czemu masz bandaż na głowie?- spojrzał najpierw na mnie a potem na
Jacoba który tylko kiwną głową na „nie”. Nie wiem o co chodziła ale się dowiem.
-Hej dziadku
mały wypadek na lekcji w-fu.
-Siadaj
zaraz obejrzę ranę.-zostałam usadzona na fotelu i zajęto się moim urazem. Carlisle
założył mi kilka szwów. Zajęło mu to pięć minut bo przy mnie i Jacobie nie
musiał poruszać się w ludzkim tępię.
-Kiedy
kończysz dyżur?- zapytałam dziadka
-Jesteś moja
ostatnia pacjentka dziś. A o co chodzi?
-Mogłabym z tobą
wrócić do domu?
-Tak tylko
zaniosę dokumenty i spotkamy się przy samochodzie dobrze?
-Jasne
dzięki
-A co z samochodem?
-przyjechałam
z Jacobem więc i tak auto zostało pod szkołą Emm lub Jazz go przyprowadzą-wytłumaczyłam
-Ness daj
kluczyki to ja go przyprowadzę- wtrącił się Jacob
-naprawdę ci
się chce?-zwróciłam się do Jacoba
-Nie gadaj
tyle tylko daj kluczyki
-dzięki
jesteś super
Po chwili
grzebania w torbie znalazłam klucze i dałam chłopakowi. Następnie założyłam kurtkę
i wyszliśmy z gabinet. Jacob odprowadził mnie to samochodu dziadka i przytulił
na pożegnanie a ja dałam mu buziaka w policzek.
-A to za co? – zapytał Jacob
-za dogryzanie
blondynie, za to że przywiozłeś minie do szpitala i za to że przyprowadzisz mój
samochód
-Jednak
jesteś pokręcona- odpowiedział z wielkim uśmiechem
Pożegnaliśmy
się i pojechałam z dziadkiem do domu. Opowiedział dziadkowi co się stało na
lekcji ale o podstawieniu nogi nie wspominałam. Powiedział mu wszystko o
dzisiejszym dniu. Kiedy już dojechaliśmy do domu na szczęście nie musiałam
nikomu tłumaczyć co się stało bo All wiedziała już wcześniej (Alice rozwinęła
swój talent i w wizjach widzi Renesmee) więc poszłam do swojego pokoju odpocząć
po dzisiejszych przygodach. Ułożyłam się wygodnie na łóżku jednak nie mogłam zasnąć
z powodu bólu głowy. Sen nie nadszedł więc zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym
dniem. Moje zachowanie było dziwne nawet jak dla mnie. przecież ja nigdy nie
nazwałabym obcej dziewczyny suką. Ja nawet nigdy tak nie mówię. Czemu ja tak
zareagowałam? Co z tego że śmiała się zemnie nawet to że nazwała mnie pokraką
nie zadziałało tak jak to kiedy zobaczyłam ją na parkingu z… Jacobem. Dopiero w
tedy poczułam złość na Laurę. To wszystko jest strasznie dziwne musze z kimś
pogadać.
Zeszłam na
dół i skierowałam się do salonu gdzie była cała moja kochana rodzina. Moje
kochane wampiry. Tylko zostaje pytanie jak wyciągną kogoś z domu. Czemu ja
jestem taka nie rozgarnięta pójdę na polowanie przecież to logiczne. Ale kogo
może All lub Ros?
Weszłam do
salonu i przysiadłam obok Alice.
-Alice pójdziesz
ze mną na małe polowanie?
-Oj przepraszam
ale dopiero wróciłam z polowania było powiedzieć wcześniej.-Dobra została
jeszcze Ros musze z kimś pogadać a zapolować i tak muszę bo dawno nie byłam na polowaniu.
-A ty Ros pójdziesz
ze mną?
-Mogę iść
przyda mi się małe polowanie.-wstała i podeszła do mnie.
-A co z
głowa nie boli cię?
-Tylko trochę-
uśmiechnęłam się delikatnie-to co idziemy?
-Co ci tak śpieszno?-była
trochę podejrzliwa
-Bo muszę ci
cos powiedzieć.
-No to chodź..
Witam moje aniołki kochane :*
Na początek to co zawsze przepraszam za błędyJ
Nie wiem jak wam się podoba
ten rozdziała ale mi nie za bardzo bo nie miałam na niego pomysłu. Wiem co będzie
się działo później ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Zapraszam do komentowania mimo że nie ma co tu komentować :D
Całuje i pozdrawiam
Alice
rozdział suuper ^.^ już czekam na nn ;) buziaki i do napisania ;*** dużo weny ci życzę :* ps. zapraszam do mnie na nn :) zmierzchwedlugmnie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAch, cudne. Opiekuńczy Jacob <33
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam fragment o trzech wrednych dziewczynach, poczułam coś w stylu... Sama nie wiem. Pierwsza myśl była "O nie! Dlaczego tak szablonowo!". Ale teraz nie żałuję. Rywalizacja o Jacoba to cudny pomysł, poza tym ta cała Laura jedynie ich do siebie zbliża. Mam nadzieję, że suka jeszcze namiesza, bo jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Postać okropna, oczywiście z charakteru i już bynajmniej nie widzę w niej niczego szablonowego.
Ha! Ja wciąż czekam na wpojenie! No i chcę więcej Jacoba, a to w moim przypadku coś nowego, bo zwykle gościa nie toleruję. Wszystko twoja zasługa, więc możesz być z siebie dumna.
Na razie czekam na rozmowę z Rose. Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
*o* Przecudowny rozdział !! Nic dodać nic ująć !! Pisz szybko NN !!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny !!
Pozdrawiam Natalia :*
Świetne! Masz talent :D
OdpowiedzUsuń