Muzyka

sobota, 8 lutego 2014

ROZDZIAŁ 9

„Bo zachowanie może zdradzić uczucia z których sami nie zdajemy sobie sprawy”
(N.G)


No i mamy poniedziałek rano. Alice siedzi już pół godziny w mojej garderobie i wybiera dla mnie ubrania, Przez ten czas zdążyłam wziąć prysznic i zjeść śniadanie. Dziadek załatwił mi usprawiedliwienie na te trzy tygodnie nie obecność „miałam operacje”. Wbiegłam na górę aby spakować książki do torby i sprawdzić na jakim etapie poszukiwań jest Alice. Zdziwiło mnie że komplecik czeka na mnie na łóżku i ciocia teraz tylko wybiera buty. Jak na nią to szybko normalnie nawet dwie godziny myszkuje po garderobie.
-Alice jak szubko się uwinęłaś co się stało?
-Po prostu myślałam nad tym strojem już od wczoraj.-uśmiechnęła się promienie
Włożyłam czarne rurki do tego białą bluzkę z długim rękawem na której była nadrukowana kokarda i czarne trampki. Włosy dziś wyjątkowo sama upięłam w zgrabny choć luźny kok. Złapałam torbę z książkami i zeszłam na dół. Była siódma dwadzieścia i musiałam wychodzić. Na pożegnanie dałam mamie i tacie buziaka w policzek i pobiegłam do garażu. Od razu obrałam kierunek szkoły i wcisnęłam pedał gazu. Na miejscu byłam osiem minut później. Wjechałam na parking i zaparkowałam.
 Wszystkie wspomnienia tamtego dnia wróciły poczułam się naprawdę źle to otoczenie mnie przytłaczało byłam po prostu zagubiona. Zaczęłam myśleć czy nie zawrócić i pojechać do domu. NIE. Powiedziałam sobie w myślach. Miałaś pokonać strach. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam z samochodu. Znowu to samo, wzrok prawie wszystkich na parkingu był skierowany w moja stronę. Ponownie poczułam jak to wszystko mnie przytłacza. Dzielnie pokonałam odległość dzielącą mnie od drzwi szkoły nie zwracałam uwagi na spojrzenia w moim kierunku. Weszłam do sali gdzie miałam pierwszą lekcje czyli fizykę. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem i wyjęłam książki. Do dzwonka zostało chyba jeszcze pięć minut żeby się nie nudzić wyjęłam brudnopis i zaczęłam bazgrolić cos na ostatniej stroni. Nie wiem czemu ale to zajęcie mnie odprężało. Czas szybko miną i zaraz usłyszałam dzwonek. Dwie minuty po dzwonku prawie wszystkie miejsca były zajęte. Po kolejnej chwili do sali wszedł wysoki starszy mężczyzna profesor Vetulani. Zaczęła się nudna lekcja, nie miałam pojęcia o czym on w ogóle mówi. Czarna magia. Przez większość zajęć rysowałam w zeszycie lub udawałam że coś pisze. Następna lekcja minęła podobnie.
 Do tej pory nikt się nawet nie odezwał czułam się dziwnie było mi przykro że wszyscy się na mnie gapią a nawet nie zagadają. Na drugiej przerwie usiadłam na parapecie i podciągnęłam kolana pod brodę. Włączyłam muzykę i zasłuchałam się w spojoną melodię teraz powinnam mieć biologie jednak nie śpieszyło mi się na nią. Ktoś mnie szturchną mnie w ramie, gwałtownie zeskoczyłam z parapetu co było błędem bo upadłam na pupę.
Przede mną stały trzy dziewczyny które głośno się śmiały z tego co się stało. Po środku stała szczupła blondynka po jej bokach brunetki. Wszystkie trzy miały stroje cheerleaderek( źle napisałam) i ostry makijaż.
-Patrzcie dziewczyny jaka pokraka-powiedziała blondynka i jeszcze głośniej się zaśmiała. Tylko gestem dłoni wskazała aby odeszły, wszystkie równocześnie się odwróciły i poszły. Ze spuszczoną głową wstałam i pomaszerowałam na lekcje. Minęła tak jak poprzednie tylko tym razem obok mnie siedziała jakaś ruda dziewczyna. Nie odezwała się do mnie ja też nie miałam na tyle odwagi.
Na szczęście po tej lekcji jest lunch i odpocznę od tego. Skierowałam się w stronę stołówki. Humor od razu mi się poprawił bo zauważyłam Jacoba opartego o swój samochód. Miałam już podejść ale ktoś mnie ubiegł a mianowicie blondyna. Stanęła obok Jacoba jedna rękę oparła na biodrze a druga poprawiała włosy. Od razu było widać że go podrywa, chłopak nie zwracał na nią uwagi. Nie chciałam im przeszkadzać więc nie skręcałam nawet w stronę tej dwójki. Kontem oka widziałam tylko jak ona się do niego zalotnie uśmiecha a on coś do niej mówi. Szłam dalej gdy nagle usłyszałam
- Nessie!?
Automatycznie spojrzałam w stronę Jacoba. Chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy biegł w moja stronę. Od razu odwzajemniłam uśmiech. Kiedy tylko podbiegł chwycił mnie na ręce i zaczął obracać w powietrzu.
-Hej mała- przywitał się
-Cześć-odpowiedziałam i jeszcze będąc w ramionach Jacoba spojrzałam w stronę tej blondynki. Miała otwarte usta i wzrok pełen pogardy.
-Czemu nie przyszłaś się przywitać wiesz jak tęskniłem
-Przepraszam ale nie chciałam wam przeszkadzać
-Wam?-zrobił pytająca minę
-No tak tobie i tej blondynie-wytłumaczyłam mu spoglądają w stronę samochodu. On nadal tam była i miała ten sam wraz twarzy.
-Ale ona się do mnie przykleiła i nie mogę się jej pozbyć- tłumaczył się
-Ej obejmij mnie ramieniem i choć do stołówki.-szepnęłam do chłopaka. Nasza wymiana zdań trwała moment i cały czas staliśmy niemal do siebie przytuleni.
-Ale po co?
-Zaraz ci powiem- od razu wykonał moje zadanie i obił mnie ramieniem a ja lekko się do niego przytuliłam. Wyraz miny blond małpy był bezcenny. Myślałam że zaraz padnę.
-Jack zerknij na blondynę- znowu szepnęłam do przyjaciela On tylko się obejrzał i po chwili wybuchł głośnym śmiechem
-Już rozumiem o co ci chodziła- powiedział kiedy weszliśmy do stołówki.
-No widzisz ja się na niej odgryzłam i zniechęciłam ja do ciebie. Widzisz ile plusów- odkleiłam się od Jacoba i wzięłam tace chłopak zrobił to samo.
-Jak to odgryzłaś?-spytał
-No bo spadłam z parapetu na tyłek a one się zemnie śmiały i nazwała pokraką-powiedziałam spokojnie biorąc sałatkę i sok pomarańczowy.
-Rozumiem  Lucy jest straszna suką myśli że jest najlepsza i najładniejsza na świecie- tylko prychną
- Lucy? To ta blond
-Tak jest jeszcze Amelia i Laura
-Dobra mniejsza o to. Gdzie możemy usiąść?
- tam jest wolny stolik- wskazał na miejsce pod oknem. Zajęliśmy miejsca i jedliśmy ja sałatkę a Jacob pizzę. Prze całą przerwę przyjaciel opowiadał mi o wszystkich w szkole. Z kim lepiej nie zaczynać a kto jest spoko.
-A jeszcze co teraz masz?
-w-f a ty?
-nareszcie już myślałam że nie będziemy mieli razem lekcji-tylko się uśmiechnęłam
-Potem mam historie i hiszpański- wyliczył Jacob
-Uuu wyczuwam ciekawe lekcje bo mam to samo- prawie krzyknęłam ze szczęścia w końcu będę miała z kim gadać taka ulga.
Zjedliśmy do końca i ruszyliśmy w stronę Sali gimnastycznej. Jack odprowadził mnie pod same dziwi przebieralni damskiej.
Byłam już w stroju i wiązałam buty kiedy podeszła do mnie „święta trójca”
-Czy ty próbujesz odbić mi mojego Jack’a?-spytała Lucy
-Twojego? Ciekawe bo mi mówił że ma dosyć tej blond suki co się do niego przykleiła-wstałam i zrównałam się z dziewczyną aby powiedzieć  jej to prosto w twarz po czym odwróciła się na pięcie i wyszłam z szatni.
- pożałujesz tego-usłyszałam za sobą ale nie zwróciłam uwagi
Przed drzwiami czekał na minie Jacob. Uśmiechnęłam się i poszliśmy na zbiórkę. W dawnej szkole mieliśmy dzielony W-F a tu dziewczyny miały razem z chłopakami. W sumie to fajnie.
Po sprawdzeniu listy pani Miller podzieliła nas na trzy zespoły. Dziś gramy w kosza. Nie lubię wychowania fizycznego bo często zdarza mi się upadacie, wiem jestem na pół wampirem ale moja koordynacja ruchowa jest słaba. Boje się co by było jak bym była zwykłym człowiekiem.
Zaczęliśmy grać na pierwszy ogień poszła drużyna moja a za przeciwników miałam jak na złość kogo? Lucy. Wyczuwam dużo fauli. Na początku szło mi całkiem dobrze nawet ani razu się nie przewróciłam. Biegłam z piłka pod kosz przeciwnika i chciałam wyskoczyć z piłka kiedy na mojej drodze stanęła blondyna i podstawiła mi nogę. Wywróciłam się przez co przejechałam kawałek na plecach i uderzyłam głowa o kant bramki. Na chwile zamroczyło mnie. Widziałam jedynie wredny uśmiech Lucy i poruszające się jej wargi układające się w słowo  jak by „mówiłam”. Usiadłam i poczułam silny ból z tyłu głowy i charakterystyczny zapach. Woń krwi. Wszyscy od razu do mnie podbiegli żeby zobaczyć co zemną. Pierwszy był Jacob i pani Miller.
-Renesmee nic ci się nie stało- zapytała się pani. A ja złapałam się za głowę i na mojej dłoni pojawiła się krew.
-Masz rozciętą głowę- usłyszałam opiekuńczy głos Jacoba.
-Jacob możesz zabrać ja do pielęgniarki?- ponownie zabrała glos pani.
-Jasne-odpowiedział- Nessie bardzo boli?-zwrócił się teraz do mnie. Chciałam kiwnąć głowa ale to nie był dobry pomysł po znowu poczułam ból i jedynie jęknęłam. Jack podszedł do mnie i wziął na ręce
-Boli mnie głowa a nie nogi-zaprotestowałam
-nie gadaj tyle- w tamtym monecie tylko szeroko się uśmiechną a ja złapałam go za szyje. Jacoba i mnie odprowadził wzrok wszystkich obecnych tam uczniów. Nie mogłam się oprzeć i specjalnie dla Lucy posłałam krótki i wredny uśmieszek w jej kierunku. Trafiłam do gabinetu pielęgniarki która obejrzała ranę i powiedziała że musze jechać na założenie szwów. Chciała wezwać karetkę jednak Jacob zadeklarował się że mnie zawiezie. Po długim namawianiu pielęgniarka zgodziła się i Jack zaprowadził mnie do swojego samochodu. Szybko ruszył z parkingu szkolnego w stronę szpitala.
-Dlaczego ona to zrobiła?- po chwili ciszy zapytał chłopak
- Chyba dla tego że nazwałam ja… suką?-odpowiedziałam cichym i słodkim głoskiem
-Ty ją dlaczego?- zadał kolejne pytanie tylko tym razem tłumił śmiech
-No tak znaczy cytowałam ciebie.
-Mnie?- teraz wybuchł śmiechem
-No tak nazwałam ja suka która się do ciebie przykleiła.
-Ta serio? Dobra jesteś, wiele razy jej to mówiłem ale nie słuchała- śmiał się tylko- Na co jej tak odpowiedziałaś?
-Czy ty próbujesz odbić mi mojego Jack’a?- zacytowałam blondynę udając jej głos. Jacob jeszcze bardziej wybuchł śmiechem tez zaczęłam się śmiać ale ból głowy mi w tym przeszkadzał. Znów jęknęłam z bólu.
-Jednak nie jest z ciebie taka słodka istotka jak by się wydawało.
-Uważasz że jestem słodką istotką?- spojrzałam na niego i nasze oczy się spotkały. Ta głębia, można w niej zatonąć Jego wzrok jest taki inny nie wiem czemu ale coś się w nich kryje. Coś pięknego… Zarumieniłam się, no to chyba zauważył bo  odwrócił wzrok. Przecież prowadził. Odwróciłam twarz w stronek okna. Aby schować czerwone rumieńce.
-Jesteśmy w szpitalu- odezwał się Jacob parkując. Podszedł i otworzył mi drzwi od samochodu. Wysiadłam i skierowaliśmy się do recepcji. Stała tam kobieta z długimi czarnymi włosami była gdzieś po trzydziestce.
- Dzień dobry jest może doktor Carlisle Cullen?- zapytałam grzecznie
-Powinien jeszcze być zaraz sprawdzę czy nie jest zajęty.
Odwróciłam się w stronę Jacoba i wtedy zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie on pewnie bym upadła. W ostatniej chwil chłopak minie złapał.
-Może usiądziesz?- zapytał troskliwie
- Tak muszę usiąść- Podprowadził minie do naj bliższego krzesła.-dzięki że mnie złapałeś
-drobiazg- uśmiechną się do mnie. -Często uśmiech gościł na jego twarzy jednak ten był troskliwy, ale było w nim coś czego jeszcze nie umiałam określić.
- Doktor Cullen jest w swoim gabinecie i czeka teraz na panią- odezwała się pielęgniarka. Podziękowałam i ruszyłam go gabinetu dziadka wraz z Jacobem.
Zapukałam i weszłam do pokoju gdzie Carlisle siedział z biurkiem z nosem w papierach.
-dzień dobry co panią…- nie dokończył bo dopiero teraz zauważył kto wszedł do gabinetu
-Ness co się stało? Czemu masz bandaż na głowie?- spojrzał najpierw na mnie a potem na Jacoba który tylko kiwną głową na „nie”. Nie wiem o co chodziła ale się dowiem.
-Hej dziadku mały wypadek na lekcji w-fu.
-Siadaj zaraz obejrzę ranę.-zostałam usadzona na fotelu i zajęto się moim urazem. Carlisle założył mi kilka szwów. Zajęło mu to pięć minut bo przy mnie i Jacobie nie musiał poruszać się w ludzkim tępię.
-Kiedy kończysz dyżur?- zapytałam dziadka      
-Jesteś moja ostatnia pacjentka dziś. A o co chodzi?
-Mogłabym z tobą wrócić do domu?
-Tak tylko zaniosę dokumenty i spotkamy się przy samochodzie dobrze?
-Jasne dzięki
-A co z samochodem?
-przyjechałam z Jacobem więc i tak auto zostało pod szkołą Emm lub Jazz go przyprowadzą-wytłumaczyłam
-Ness daj kluczyki to ja go przyprowadzę- wtrącił się Jacob
-naprawdę ci się chce?-zwróciłam się do Jacoba
-Nie gadaj tyle tylko daj kluczyki
-dzięki jesteś super
Po chwili grzebania w torbie znalazłam klucze i dałam chłopakowi. Następnie założyłam kurtkę i wyszliśmy z gabinet. Jacob odprowadził mnie to samochodu dziadka i przytulił na pożegnanie a ja dałam mu buziaka w policzek.
-A to za co? – zapytał Jacob                                                                                                          
-za dogryzanie blondynie, za to że przywiozłeś minie do szpitala i za to że przyprowadzisz mój samochód
-Jednak jesteś pokręcona- odpowiedział z wielkim uśmiechem
Pożegnaliśmy się i pojechałam z dziadkiem do domu. Opowiedział dziadkowi co się stało na lekcji ale o podstawieniu nogi nie wspominałam. Powiedział mu wszystko o dzisiejszym dniu. Kiedy już dojechaliśmy do domu na szczęście nie musiałam nikomu tłumaczyć co się stało bo All wiedziała już wcześniej (Alice rozwinęła swój talent i w wizjach widzi Renesmee) więc poszłam do swojego pokoju odpocząć po dzisiejszych przygodach. Ułożyłam się wygodnie na łóżku jednak nie mogłam zasnąć z powodu bólu głowy. Sen nie nadszedł więc zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem. Moje zachowanie było dziwne nawet jak dla mnie. przecież ja nigdy nie nazwałabym obcej dziewczyny suką. Ja nawet nigdy tak nie mówię. Czemu ja tak zareagowałam? Co z tego że śmiała się zemnie nawet to że nazwała mnie pokraką nie zadziałało tak jak to kiedy zobaczyłam ją na parkingu z… Jacobem. Dopiero w tedy poczułam złość na Laurę. To wszystko jest strasznie dziwne musze z kimś pogadać.
Zeszłam na dół i skierowałam się do salonu gdzie była cała moja kochana rodzina. Moje kochane wampiry. Tylko zostaje pytanie jak wyciągną kogoś z domu. Czemu ja jestem taka nie rozgarnięta pójdę na polowanie przecież to logiczne. Ale kogo może All lub Ros?
Weszłam do salonu i przysiadłam obok Alice.
-Alice pójdziesz ze mną na małe polowanie?
-Oj przepraszam ale dopiero wróciłam z polowania było powiedzieć wcześniej.-Dobra została jeszcze Ros musze z kimś pogadać a zapolować i tak muszę bo dawno nie byłam na polowaniu.
-A ty Ros pójdziesz ze mną?
-Mogę iść przyda mi się małe polowanie.-wstała i podeszła do mnie.
-A co z głowa nie boli cię?
-Tylko trochę- uśmiechnęłam się delikatnie-to co idziemy?
-Co ci tak śpieszno?-była trochę podejrzliwa
-Bo muszę ci cos powiedzieć.
-No to chodź..





Witam moje aniołki kochane :*
Na początek to co zawsze przepraszam za błędyJ
 Nie wiem jak wam się podoba ten rozdziała ale mi nie za bardzo bo nie miałam na niego pomysłu. Wiem co będzie się działo później ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Zapraszam do komentowania mimo że nie ma co tu komentować :D
Całuje i pozdrawiam
Alice


4 komentarze:

  1. rozdział suuper ^.^ już czekam na nn ;) buziaki i do napisania ;*** dużo weny ci życzę :* ps. zapraszam do mnie na nn :) zmierzchwedlugmnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, cudne. Opiekuńczy Jacob <33
    Kiedy zobaczyłam fragment o trzech wrednych dziewczynach, poczułam coś w stylu... Sama nie wiem. Pierwsza myśl była "O nie! Dlaczego tak szablonowo!". Ale teraz nie żałuję. Rywalizacja o Jacoba to cudny pomysł, poza tym ta cała Laura jedynie ich do siebie zbliża. Mam nadzieję, że suka jeszcze namiesza, bo jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Postać okropna, oczywiście z charakteru i już bynajmniej nie widzę w niej niczego szablonowego.
    Ha! Ja wciąż czekam na wpojenie! No i chcę więcej Jacoba, a to w moim przypadku coś nowego, bo zwykle gościa nie toleruję. Wszystko twoja zasługa, więc możesz być z siebie dumna.
    Na razie czekam na rozmowę z Rose. Pozdrawiam i życzę weny,
    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  3. *o* Przecudowny rozdział !! Nic dodać nic ująć !! Pisz szybko NN !!
    Życzę weny !!
    Pozdrawiam Natalia :*

    OdpowiedzUsuń