„Łza to też krew ale, z duszy nie ciała”
(Renesmee)
Jestem taka
głupia uwierzyłam że może zdarzyć się w moim życiu coś tak pięknego jak
prawdziwa i odwzajemniona miłość. Miałam nadzieję że w końcu znalazłam chłopaka
który mnie kocha i to naprawdę, a nie jak większość chłopaków wybranych przez
rodziców. A ta historyjka o wpojeniu…mistrzostwo. Ros mówiła że to prawda ale
najwyraźniej mu przeszło. Mogłam od razu domyślić się że głupi żart ze strony
Jacoba. Byłam jego zabawką, głupim zakładem. Cała historia która usłyszałam od
Laury okazał się prawdą…
Szłam właśnie w stronę sali gdzie
Jacob miał w obecnie lekcje. Moja skończyła się wcześniej i postanowiłam że
pójdę do niego, a potem razem na lunch. Jednak nie udało mi się nawet dojść do
głównego korytarza bo Laura stała oparta o ścianę tak jak by na mnie czekała.
Starałam się nie zwracać na nią uwagi tylko iść przed siebie.
-Hej Ness-Odezwała się Laura
zarzucając włosami do tyłu.
-Taa.. cześć-odpowiedziałam bez
zainteresowania
-Muszę ci powiedzieć prawdę skarbie i
to dość dla ciebie bolesną-blondynka odeszła od ściany kierując się w moja
stronę
-Skarbie-wymówiłam to z pogardą,
próbując naśladować głos Laury-A zdajesz sobie sprawę z tego że mnie to nie
obchodzi i mam to głęboko w…-nie dokończyłam bo mi przerwano
-wiem że mnie nie lubisz i to z wzajemnością,
ale nie chcę abyś zbytnio cierpiała kiedy się dowiesz czegoś o Jacobie co ja
wiem i staniesz się pośmiewiskiem całej szkoły.-mówiła cicho słodkim głosikiem stojąc
zaledwie krok ode mnie
-Cierpieć? Z powody Jacoba?
nierealne.- odpowiedziałam i odwróciłam się plecami do dziewczyny próbując
odejść.
-To takie smutne staniesz się
pośmiewiskiem całej szkoły
-Niby czemu bym miała nim zostać?- znów
stanęłam twarzą do Laury
-Twój ukochany Jacob, jak wielu rzeczy o nim jeszcze nie
wiesz.-zaśmiała się smutno i teatralnie.
-niby czemu tak sądzisz, wiem o nim
wszystko-naprawdę wiem o nim wszystko nawet o rzeczach które tej durnej
blondynie do głowy by nie przyszły
-A jak myślisz czemu w ogóle się zaczął
z tobą zadawać?
-Bo jestem ładna, modra, a
przypomniałam sobie zakochał się we mnie- powiedziałam to co sądziłam
-Hmmm. A czemu żaden chłopak z tobą
nawet na początku nie zagadał? A potem nagle wszystkim się podobasz?- nigdy się
nad tym nie zastanawiałam. Czy naprawdę tylu chłopaków się mną interesuje?
Pokiwałam tylko głową na „nie”- skoro nie wiesz to wszystko ci wytłumaczę-po krótkiej
przerwie powiedziała- bo chłopaki się założyli który pierwszy cię poderwie i
pocałuję. Wielu przystało na zakład… np. Jacob
-Że niby co?- niemalże krzyknęłam
-Ach zapomniała by, powiedzieć Jacob
to mój chłopak i po prostu zgodziłam się na ten zakład dla zabawy-zaśmiała się
głośno
-Nie wierzę Ci bo jesteś zakłamaną,
zazdrosną wariatką- wykrzyczałam i w oczach stanęły mi łzy
- Dziewczyno byłaś zwykłym konkursem,
zakładem który, Jacob wygrał. Pogódź się z tym.-Nie przecież to nie może być
prawda
-Jacob taki nie jest- powiedziałam i
z moich oczy popłynęły pierwsze łzy.
-Nie rycz bo to żałosne-zaśmiała się
i poszła korytarzem w stronę Sali lekcyjnej Jacoba, a ja osunęłam się przy
ścianie i zaczęłam płakać.
Po chwili postanowiłam się pozbierać
i wyjaśnić to z Jacobem. Laura za często kłamie żebym mogła jej ufać.
Uświadomiwszy to sobie wstałam i otarłam łzy kiedy byłam już gotowa zaczęłam
iść pod jego salę. Kiedy tylko przekroczyłam zakręt doznałam szoku. Poczułam
jak by w moje serce wbijano lodowy sopel i rozbito go na setki drobnych
odłamków…Jacob stał oparty o ścianę, a ona przytulała się do niego wyglądali
jak by mieli się całować. Niewiele myśląc wybiegłam ze szkoły prosto na
parking. Miałam zamiar od razu jechać do domu ale postanowiłam wyjaśnić coś z
Jacobem. Stanęłam obok jego samochodu i czekałam na niego. Zjawił się minutę
może dwie po tamtym. Mimo że stałam tyłem wiedziałam że to on bo czułam jego
zapach. Kiedy tylko się zjawił objął mnie i przytulił. Otuliło mnie jego
ciepło, dotyk, zapach. Cały spokój i odwaga jaką zebrałam prysła a w oczach
zaczęły gromadzić się łzy. Jacob delikatnie próbował mnie odwrócić jednak ja
nie chciałam patrzeć na niego i pokazałam mu tą scenę jak obejmowała go Laura.
Poczułam jak całe jego ciało się spina. Odwróciłam się i spojrzałam w jego
ciemne oczy. Ujrzałam jego twarz i zacisnęłam powieki, czułam jak po policzku
spływa mi łza. Nie wiem czemu ale wyszeptałam „czemu?” i uciekłam do swojego
auta. Zablokowałam wszystkie drzwi i ruszyłam. Do domu dotarłam bardzo szybko i
wbiegłam do swojego pokoju rzucając się na lóżko.
-Skarbie co się stało? Czemu nie
jesteś w szkole-z garderoby wyszłam mama i ciocia Alice. Nie spodziewałam się
ich w moim pokoju. Spojrzałam na mamę i zaczęłam płakać. Podbiegła do mnie i
przytuliła.
-Co się stało?-zapytała a ja
pokazałam jej tą scenę spod sali. W jej oczach widziałam gniew.
-Zabije go-wyszeptała
Spojrzałam na Alice która ciągle
stała w drzwiach od garderoby. Jej oczy były zamglone, nieobecne znaczy że
miała wizje. Po kilku sekundach ocknęła się i zwróciła do mamy.
-W krótce będziesz miała okazje
jedzie tu.-Mama bez słowa wstała i pogłaskał mnie po głowię. Wyszła z mojego
pokoju i powiedział dość głośno
-Kto ma ochotę zabić
kundla?-głos miała pełen złość
-Ja bardzo chętnie mimo
że nie wiem o co chodzi- usłyszałam melodyjny głos Ros.
-Ja będę pierwszy-zza
ściany usłyszałam pełen nienawiść głos taty. To by znaczyło że mama zdjęła na
moment tarcze.
-Ros słonko nie brudź sobie swych
ślicznych rączek ja to zrobię- Emm również się przyłączył.
Cała czwórka wyszła przed dom a zemną
została All. Położyła się obok mnie i przytuliła pozwalając się wypłakać. Słyszałam
jakieś pojedyncze słowa z kłótni na dole jednak mnie to nie interesowało. Po kilkunastu
minutach w ramionach kochanej cioci zasnęłam.
Na początku
nie wierzyłam w słowa Laury jednak potem kiedy ich zobaczyłam…obściskujących
się na korytarzu myślałam że zapadnę się pod ziemię. Chłopak jedyny którego
naprawdę pokochałam okazał się zwykłym zakłamanym debilem. Debilem którego nadal
kocham…jestem żałosna.-Dziewczyno byłaś zwykłym
konkursem, zakładem który, Jacob wygrał-Słowa Laury rozbrzmiały w moich
myślach. Czemu to właśnie o mnie był ten zakład, czemu przez tyle czasu mnie
okłamywał, dlaczego nie powiedział że ma dziewczynę. To wszystko mnie
przytłacza. Kiedy myślę o Jacobie łzy same spływają po moich policzkach.
Leże właśnie
na łóżku w swoim pokoju i płaczę w poduszkę. Niestety mamy czwartek musze iść
jutro do szkoły. Pewnie już wszyscy wiedzą o mnie i tym zakładzie, zostanę
pośmiewiskiem. Mimo że, niezbyt mnie obchodzi zdanie innych na mój temat, ale
wiem że będę musiała spotkać się z Jacobem. A jeszcze znając moje szczęście
trafiła bym na niego jak by całował się z tą wredna blondyną, przez co będę
tylko jeszcze bardziej cierpiała.
On wiele dla mnie znaczył i zawsze znaczyć
będzie ale musze się z tym pogodzić i pozbierać. Zaraz wróci Alice z polowania
pewnie będzie chciała mnie pocieszać albo wyciągnąć na zakupy. Jednak ja wolę
chwile samotność. All ani Ros nie wiedzą wszystkiego nie mówiłam im o rozmowie
z tą suką.
Już słyszę
jak Alice mknie pomiędzy drzewami. Zaledwie pół minuty później All była w moim
pokoju.
-Hej Ness
jak się czujesz?- spytała troskliwie siadając na krawędzi łózka
-Już dużo
lepiej chyba większość rzeczy już sobie poukładałam- niebyła to do końca prawda
-Nessie
słonko na pewno wszystko się ułoży i się pogodzicie–szczerze wątpię, ale cieszę
się że All tu jest
-Mam taką
nadzieję, a najbardziej mnie boli to iż
czuję że to właśnie jego i tylko jego szczerze pokochałam.-miałam ochotę się
rozpłakać jednak postanowiłam być silna i nie pozwolić na to.
-Mogę ci
jedynie powiedzieć ze wszystko się jeszcze ułoży-powiedziała z uśmiechem. Czy
to by znaczyło że miała wizje?
-Widziałaś
coś?
-Może ale
nic ci nie powiem-nadal się uśmiechała
-Alice…
-Nawet nie
próbuj bo i tak nic ci nie powiem. A teraz zacznij szykować się do szkoły.
-
Dobrze.-Uśmiechnęłam się lekko, a Alice wstała i wyszła
Muszę
przygotować się do jutrzejszego dnia, nie tylko odrobić lekcje ale przygotować
się psychicznie. Wiele osób na pewno by pomyślało że za bardzo to przezywam ale
ja naprawdę źle się z tym czuję.
Jeszcze
chwile leżałam i zabrałam się do lekcji. Zanim je odrobiłam i doprowadziłam się
do porządku była już dziewiętnasta. Założyłam luźny dres i zeszłam do salonu.
Byli tam wszyscy Ros siedziała na kolanach Emmetta, Jasper siedział na fotelu,
a obok niego Alice, mama wtulona w tatę i Carlisle z Esme trzymali się za ręce siedząc
na kanapie obok rodziców. Wszyscy wyglądali tak słodko, banda zakochanych
nastolatków. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Kiedy tylko weszłam wszyscy
zaczęli na mnie spoglądać.
-Proszę nie
patrzcie tak na mnie-Poprosiłam wszyscy odwrócili wzrok w stronę telewizora oglądali jakiś
teleturniej. Wszyscy oprócz Miśka.
-Emm czemu
się tak na mnie patrzysz?-zwróciłam się do wujka
-Bo lubię-
uśmiechną się szeroko
-Chcesz mnie
wkurzyć…zgadłam?
-I owszem-
cały czas się na mnie patrzył nawet nie mrugną i jeszcze te zęby wyszczerzone w
uśmiech…
Zaczęliśmy
patrzeć sobie prosto w oczy Emm zaczął robić dziwne miny a ja powstrzymywać się
od śmiechu. Długo jednak nie wytrzymałam i wybuchłam. Jeszcze przez jakiś czas
siedziałam z rodziną w salonie i oglądaliśmy telewizje. Wieczór miną w miłej
atmosferze jednak postanowiłam iść już się położyć. Wdrapałam się ospale po schodach
i skierowałam do łazienki. Ciepła woda działał na mnie kojąco. Wyszłam z pod
prysznica i wskoczyłam do łóżka. Próbowałam nie myśleć o Jack’u jednak nawet
nie wiem kiedy wdarł się do mojej głowy. Zaczęło się wszystkie myśli i obrazy
wróciły. Na początku w mojej głowie pojawiła się uśmiechnięta twarz Jacoba,
wszystkie chwile z nim spędzone, wieczór na klifie…delikatne pocałunki. Z tymi
wspomnieniami zasnęłam, a śniła mi się dalsza część tego co rozpamiętywałam
przed snem. Jednak nie trwało to długo bo pojawiła się Laura, nasza rozmowa i
to wszystko co było potem. Ocknęłam się i poczułam że poduszka jest mokra,
płakałam przez sen. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek była za dziesięć
siódma. Mogła bym już wstać i zacząć się przygotowywać do wyjścia jednak nie
miałam na to siły.
Drzwi od
mojego pokoju się uchyliły i mama weszła do środka. Przysiadła na łóżku i
patrzyła na mnie.
-Kochanie
jak nie chcesz iść do szkoły to nie musisz- powiedział troskliwym głosem
-Wiem,
jednak pójdę nie chce pokazywać że jestem słaba-odpowiedziałam stanowczo
-Renesmee
rozumiem ale nie chcę abyś cierpiała, całą noc przepłakałaś.
-Ale i tak
pójdę-zapierałam się
-Dobrze,
kocham cię i pamiętaj kto jak kto ale ty nie jesteś słaba- podeszła i
pocałowała mnie w czoło. Odwróciła się i poszła w stronę drzwi
-Mamo?
-Słucham
-Też cię
kocham- uśmiechnęła się i wyszła
Powolnie
wstałam i ubrałam się, zeszłam na dół, zjadłam śniadanie i pożegnałam z
bliskimi. Zrobiłam dokładnie to samo co robię codziennie. Kiedy tylko
dojechałam na szkolny parking miałam wrażenie że wszyscy się na mnie gapią i
obgadują. Jestem już przewrażliwiona bo tak naprawdę nikt nie zwrócił uwagi na
mnie.
Lekcje
ciągnęły się w nieskończoność jednak najbardziej bałam się tych ostatnich…były
z Jacobem. Trwa właśnie długa przerwa na lunch jednak ja nie mam ochoty jeść
wiec sędzię samotnie na parapecie i myślę o wszystkim co się wokół mnie dzieje.
Byłam tak pogrążona w swoich myślach że nawet nie zauważyłam, iż ktoś do mnie
podszedł. Kiedy poczułam gorącą dłoń na moim ramieniu przestraszyłam się a
jednocześnie byłam zła i szczęśliwa. Jacob był obok mnie.
-Nessie…-zaczął-
musimy porozmawiać
-Nie mamy o
czym-odpowiedziałam krótko i zeszłam z parapetu. Chciałam odejść jednak mnie
zatrzymał
-Właśnie że
mamy, nie wiem co dokładnie widziałaś jednak to nie tak
-Oczywiście
że nie tak bo przecież to nieprawda że migdaliłeś się z ta suką… prawda?-
mówiłam z ironia w głosie i zaczęłam się wyrywać
- To nie
tak, wysłuchaj mnie… proszę- było słuchać smutek i ból w jego głosie
-Jack Laura
mi wszystko powiedziała..
-Laura? Niby
co ci powiedział?- zapytał był zły, ale i…zdezorientowany
-Ty
powinieneś wiedzieć najlepiej- miałam ochotę krzyczeć
-Ale nie
wiem, proszę opowiedz mi wszystko- był chyba naprawdę zaskoczony, albo tak dobrze
grał
-To nie
miejsce na takie rozmowy- pokazałam
głowa w prawo bo zauważyłam Laurę stojącą na korytarzu, musiał słyszeć naszą
rozmowę
-Masz racje
dziś o dziewiętnastej na klifie jest ognisko proszę przyjdź i porozmawiajmy ja
naprawdę nic z tego nie rozumiem.
Odwróciłam
się i odeszłam nie chciałam już rozmawiać ani go widzieć więc wróciłam do domu.
Witam wszystkich
Wiem że długo nie dodawałam jednak jest, wiem że krótki nie
miałam pomysłu na nic dłuższego. Mam nadzieję że się podoba. Zapraszam do
komentowania.
Całuję
Alice
Rozdział świetny! Zajebisty!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę.
Zapraszam do siebie:
http://zmierzch-volturi-skarlet.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny:Domi
Rozdział wyszedł cudnie, zwłaszcza, że masz problemy z ręką. Może i krótkie, ale mi się podobało, chociaż jednocześnie mam mieszane uczucia co do tego, jak zachowała się Renesmee. Potrafię zrozumieć, że czuje się zraniona, ale to trochę dziwne, że ot tak uwierzyła Laurze, a nie potrafi wysłuchać Jacoba. To znaczy, że mu nie ufa, czyż nie?
OdpowiedzUsuńNo dobrze, całkiem fajna retrospekcja. Nessie w istocie jest przewrażliwiona, ale to do zniesienia, poza tym na końcu pojawiła się iskierka nadziei, a to dobrze. Może jeszcze coś z tego będzie, chociaż nie mam pewności, co takiego ma mieć miejsce podczas ogniska. Sądzę zresztą, że to dopiero początek komplikacji i wierzę w to, że jeszcze niejednokrotnie nas wszystkich zaskoczysz.
Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
Uwielbiam tę muzykę :D Cudny rozdział. Tak się zaczytałam, że byłam zdziwiona, że już koniec. Czekam na kolejne :D Pozdrawiam i zapraszam http://zawszeusmiechnieci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie <3 Czekam na dalszą część.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie <3 Czekam na dalszą część.
OdpowiedzUsuń