Muzyka

czwartek, 27 marca 2014

ROZDZIAŁ 14



„Dziwny dzień”

Poranek był koszmarny byłam strasznie zmęczona i wszystko mnie bolało. Strasznie nie wygodnie śpi się na Jacobie. Jednak sam fakt że to właśnie w jego objęciach zasnęłam rekompensował bolący kark. Jest właśnie niedzielne popołudnie i zastanawiam się co mogła bym robić strasznie się nudzę, a Jacob ma właśnie patrol. Może by tak Alice na zakupy wyciągnąć? Albo pojadę do La Push do Sary lub Leah. Tak pojadę do rezerwatu. Wybiegłam z domu i pognał do Leah nie chciało mi się szukać kluczyków do samochodu a i tak szybciej jest jak biegnę. Dotarł na miejsce po zaledwie pięciu minutach. Zapukam do drzwi i otworzył Seth.
-Cześć co cię do nas sprowadza- zapytał wesoło z wielkim uśmiechem
-Hej po prostu mi się nudzi i nie mam co robić pomyślałam że może jest Leah i dała by się wyścignąć na zakupy czy coś.
-Nie ma jej ale wejdź zaraz wróci.
-Nie chcę ci w niczym przeszkadzać więc może przyjdę później –nie chciałam zwalać mu się na głowę
-Przestań wejdź i tak nie mam nic do roboty- uśmiechnął się i skierował do salonu, a ja za nim.
-Może za nim Leah  wróci pomyślimy ja pomóc Maco? On naprawdę ma pecha że to właśnie na nią trafiło- mówiąc to usiadłam na kanapie obok Setha
-A może tak byś się z nią trochę zaprzyjaźniła? Oni nawet razem do szkoły nie chodzą będzie miał chłopak problem- na jego słowa wybuchłam sztucznym śmiechem
-Że niby ja, z nią, żartujesz prawda? Po tym wszystkim co nam zrobiła? I jeszcze po ataku Jacoba? Myślisz że ona po tym ostatnim to w ogóle odważy się do mnie podejść- to nie mogło się udać ona po prostu teraz się mnie i Jacoba boi.
Oboje zamilkliśmy i rozmyślaliśmy co powinniśmy zrobić. Jak ich ze sobą poznać. Może „przypadkowe„ spotkanie w parku lub sklepie. Nie mam pomysłu. Po kolejnych kilku chwilach milczenia odezwał się Seth.
-Już wiem może się udać, posłuchaj jutro w szkole razem z Jacobem ogłoście imprezę i zawody surfingowe na plaży w La Push w piątek. Muście tylko powiedzieć żeby przyszli wszyscy…bez wyjątku. Wiem że zawody wypalą bo Alice ostatnio mi mówiła że będą fale. Zbierze się trochę ludzi od was i z rezerwatu, będzie to impreza stulecia nawet jak tych nie uda się zeswatać to przynajmniej się zabawimy- tłumaczył mi uśmiechnięty Seth. Szczerze nie wiem co o tym myśleć jednak mam nadzieję że to wypali.
-Myślisz że się uda?-byłam niepewna
-Mam taką nadzieje
- Zawsze można spróbować- jedynie westchnęłam
Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny obgadując szczegóły i inne możliwość zeswatania jednego z moich przyjaciół z największą suką jaką widział świat. Było wiele ciekawych pomysłów które przypadły mi do gustu np. przywiązać ją do torów i niech Maco w ostatniej chwili ją uratuje i robi za super bohatera, jak by co to ja bym pierwsza stał ze sznurem przy torach, albo wepchnąć ja pod rozpędzonego tira…i w tym momocie Maco mógł by nie zdążyć. Wiem że strasznie by cierpiał więc nich nic takiego się nie zdarzy. Po upływie kolejnych dziesięciu minut zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak długo nie wraca Leah. Mam jednak nadzieję że się stało.
-Kiedy miał wrócić twoja siostra?- zapytałam bo zaczynałam się martwić i niecierpliwić
-A która jest?- wyją telefon i sprawdził godzinę- powinna być w domu półtora godziny temu…dziwne nigdy tyle się nie spóźniała, ale w końcu jest dorosła-machnął ręką i poprawił się na kanapie wyciągając z pod poduszki pilot od telewizora
-Nie martwisz się?
-O co o Leah, w końcu jest chyba wiec co robi, a na dodatek jest wilkiem, pamiętasz?- wzruszył ramionami i zaczął skakać po programach
Siedziałam z Sethem jeszcze jakieś niecałe dwie godziny i postanowiłam wracać, bo pewnie mój kochany wilczek skończył już patrol. Pożegnałam się z przyjacielem i wyszłam. Nie śpieszyło mi się więc wracałam niemalże w ludzkim tempie. Kiedy dotarłam już do domu weszłam najpierw do salonu jednak nikogo nie było. Postanowiłam zadzwonić do Jacoba. Pobiegłam po telefon i wybrałam jego numer jednak nie odbierał. Co ja mogę sama robić w domu… nic ciekawszego od oglądania telewizji i czytania książek nie przyszło mi do głowy. Dochodziła osiemnasta, a nadal nikt nie wracał ani nie odbierał telefonu. Nawet Seth zaczął się martwić bo do mnie dzwonił czy może ktoś się odzywał. Nie wiedziałam co robić. Po kolejnej godzinie poprosiłam Setha aby do mnie przyjechał. Teraz razem siedzimy i zamartwiamy się o resztę.
-Seth a może im coś się stało?- naprawdę się martwię i to nie na żarty, zawsze mówili że ich nie będzie a teraz nic
-Ness na pewno nic im nie jest przestań się zamartwić- uśmiechną się delikatnie i zamilkł. On tez się martwi widzę to w jego oczach i zachowaniu.
Po chili milczenia i wpatrywania się bez większego celu w telewizor odezwałam się. Po prostu nie mogłam już siedzieć w miejscu.
-Może jesteś głodny tyle już tutaj siedzimy?
-Przestań nie będę cię wykorzystywał, a poza tym wiem gdzie macie lodówkę- uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam ten gest.
-Naprawdę nie chcesz bo ja idę do kuchni-musiałam gdzieś iść
-Idę z tobą- oboje wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do kuchni ja wstawiłam wodę na herbatę a Seth grzebał po szafkach i szukał składników na kanapki.
-Pomóc ci?- zapytałam kiedy zalałam herbatę
-Jak byś mogła to wyjmij jakiś talerz dobra?-od razu sięgnęłam na półkę z naczyniami kiedy postawem talerz na szafce usłyszałam że ktoś mknie przez las.
-Słyszysz?-zapytałam przyjaciela na co on tylko kiwnął głową.
Zostawiliśmy wszystko i wybiegliśmy przed dom. Przez dłuższą chwile nic nie wiedziałam a jedynie słyszałam że w naszym kierunku zbliża się kilka osób. W końcu zza drzew wyłonili się moi bliscy. Nie myśląc wiele od razu rzuciłam się na swoich rodziców i zaczęłam ich przytulać. Kiedy tylko zawisłam na szyi taty zaczęłam się wypytywać ich gdzie byli
-Gdzie wy byliście nawet nie wiecie jak się martwiłam
-Skarbie Volturi dziś tutaj było, zaraz po tym jak wyszłaś, Alice miał wizje, że oni przyjeżdżają. Zaskoczyli nas, że  tak szybko dotarli i przez ostatnie kilka godzin, my wraz z kilkoma członkami watahy i rozmawialiśmy z Volturi- wyjaśnił tata
-Volturi? Co oni znowu chcieli-zaczęłam się bać
-Aro nie ma złych zamiarów my z nim tylko rozmawialiśmy bo ma problem- Aro i problem rzadkie połączenie
-A mianowicie jaki?-zapytałam
-Aro ma córkę…nazywa się Amber i ma trzy dni…-zaniemówiłam- przyjechał do nas po rade po prostu nie wie jak się zajmować takim dzieckiem, nie radzi sobie mimo sztabu służby- tatę to chyba trochę śmieszyło
- Ale tylko o to mu chodziło prawda?-miałam złe przeczucia
-No nie do końca…on chciał zabrać Cię do Włoch-że niby co?!
-Mnie po co!-krzyknęłam
-Uważa że tylko ty jesteś w stanie zrozumieć takie dziecko-po prostu wspaniale tylko tego brakowało żebym została niańką, jakiegoś dzieciaka
-Ale ja nie chce!-znów zaczęłam krzyczeć
-Ness nikt ci nie karze tam jechać, jednak byłoby lepiej jak byś się zgodziła. Możesz nie wierzyć jednak Aro był…nico załamany
-Nigdzie nie jadę!-dalej krzyczałam
-Nessie spokojnie, może chodzimy do domu to nie miejsce na takie tematy-z pomiędzy drzew wyłonił się Jacob
Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i poszliśmy w stronę mieszkania. Jak już dotarliśmy na miejsce weszliśmy do domu, i skierowaliśmy się w do salony gdzie wszyscy wygodnie się rozsiedli. Ja wraz z moim chłopakiem siedzieliśmy na kanapie, Setch i Leah usiedli w dwóch z czterech foteli. Natomiast rodzice dziadkowie i reszta rozeszła się po domu. Dopiero teraz kiedy siedziałam przytulona do Jacoba przyszła mi do głowy jedna myśl. Przecież Seth kiedy do mnie biegł był pod postawiał wilka, czyli on kontaktował się z Jacobem i siostrą. Wstałam szybko i podbiegłam do fotela przyjaciela.
-Seth…- powiedziałam słodkim głosikiem chłopak tylko na mnie spojrzał i się uśmiechnął
-Słucham skarbie- odpowiedział równie słodkim głosem
-Ej nie pozwalaj sobie-wtrącił się Jacob
-Dobra, co chciałaś?- zapytał chłopak
- Ty o wszystkim wiedziałeś, o tym gdzie są i co robią i nic mi nie powiedziałeś
-Yyy…to Jacob mi kazał nic ci nie mówić bo byś do nich pobiegła, a on się o ciebie martwił…- powiedział bardzo szybko i zasłonił twarz w geście obronnym, zaczęłam się śmiać- tylko nie bij.
-Ciebie nie mam zamiaru uderzyć- i odwróciłam się w stronę Jacoba- Jack…-powiedziałam z wyrzutem
-Przepraszam nie chciałem cię martwić. Podczas patrolu wyczuliśmy ich zapcha, kiedy tylko dobiegliśmy na polanę wszyscy Cullenowie już tam byli. Zacząłem się rozglądać czy przypadkiem ciebie tam nie mam, wiec  kiedy cię nie znalazłam to odetchnąłem z ulgą nie chciałem cię narażać na niebezpieczeństwo- Jack złapał mnie za rękę i pociągnął sadzając sobie na kolanach.
-Ale ja się martwiłam i to bardzo- zrobiłam smutną minę
-Zmieniam się w wielkiego wilka, nie boje się wampirów- uśmiechnął się pokazując swoje białe ząbki
-Nie o ciebie się martwiłam, a o rodziców- uśmiech zniknął z twarzy Jacoba za to pojawił się na mojej.
-Uuu pocisnęła Ci- wciął się Emmett, tylko jego interesowała nasz rozmowa bo reszta rodziny była pochłonięta rozmowami między sobą
Objęłam Jacoba za szyje i się do niego przytuliłam. Zaczęłam się zastanawiać. Może powinnam jechać do Włoch i pomóc Aro jednak z drugiej strony boje się iż nie wiem jak obchodzić się z dziećmi. Jednak zawszę mogę spróbować co mi szkodzi. W końcu to dawny przyjaciel mojego dziadka. Wypadało by chociaż poznać tą małą, a może bym umiał im pomóc, jestem taka jak ona więc się dogadamy. Jak ja dojadę do Voltiery to Amber będzie umiał już mówić i chodzić. Trudny wybór. Zawsze lubiłam przygody a tu zapowiada się całkiem ciekawe przeżycie.
Po kilku minutach milczenia zabrałam głos przerywając rozmowy w pomieszczeniu.
-Dziadku? A kiedy bym miał tam jechać?-wzrok wszystkich był skierowany na mnie
-Jesteś tego pewna, chcesz jechać?-zapytał zdziwiony
-Jeszcze nie wiem, jednak mogę spróbować przecież nic mi się nie stanie, to kiedy bym miał jechać?-ponowiłam pytanie
-Najlepiej za dwa tygodnie bo będziesz mogła już z dziewczynką rozmawiać i jął uczyć- spokojnie wyjaśnił dziadek jednak zdrzewnieje z twarzy domowników nie znikało.
-Przemyśle jeszcze tą decyzje, jednak też wolała bym się już położyć- byłam zmęczona i jeszcze musiałam powiedzieć coś Jacobowi
-Oczywiście możesz iść, dobrano skarbie- odezwał się mama
Wstałam powoli z kolan mojego ukochanego i wzięłam go za rękę i lekko pociągnęłam aby wstał.
-Jack choć ze mną jeszcze chciałam ci cos powiedzieć- uśmiechałam się do niego- dobranoc wszystkim-powiedziałam i zwróciłam się w stronę schodów.
 Weszliśmy do mojego pokoju i od razu padłam na łóżko ciągnąc Jacoba za sobą. Leżałam na plecach a Jack tuż obok mojej głowy opierał ręce na materacy. Spojrzał mi w oczy i delikatnie pocałował moje wargi. Ten delikatny gest zaraz przerodził się w namiętny pocałunek. Chłopak złapał mnie w tali i teraz to ja leżałam na nim opierając dłonie na jego masywnej klatce piersiowej. Zabrakło mi tchu i podniosłam głowę tak aby widzieć jego twarz. Wesołe iskierki tańczyły w jego ciemnych oczach a promiennego uśmiechu nie dało się nie odwzajemnić. Zeskoczyłam z Jacoba na podłogę (nie zależnie od tego jak to brzmi dop.Aut) i wbiegłam do garderoby w poszukiwaniu piżamy. Szybko się przebrałam i wróciłam do łózka. Nawet nie chciało mi się wziąć prysznicu, wiem szczyt lenistwa. Położyłam się obok Jack’a i oparłam głowę o jego pierś.
-Dziś jak cię nie było poszłam do Setha i myśleliśmy jak pomóc Maco. Mamy już pomysł, ale będziemy musieli trochę się pomęczyć
-My? Dlaczego?-zapytał
Opowiedziałam mu cały plan Setha, o plaży imprezie, a na koniec że to właśnie my musimy zaprosić Laure a to spotkanie. Z tego ostatniego nie był zadowolonym jednak że Maco jest jego kumplem poświęci się ten jeden raz dla niego. Na poprawę humoru opowiedziałam mu moje pomysły ewentualnych spotkani tej pary. Nawet Jacobowi się podobały. Rozmawialiśmy jeszcze dwie godziny, aż w końcu po chwili usłyszałam ciche pochrapywanie mojego kochanego wilczka. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej i od razu zasnęłam. Miałam dość dziwny sen, byłam u Volturi było tam mnóstwo straży, jakieś dziecko płakało, krzyki ogólnie chaos. Więcej nic z niego nie pamiętam.



Witam :)
Ponownie ja i oto rozdział 14 został oddany do waszej oceny. Mi się nie zbyt podoba bo jakoś inaczej pisałam. Chyba się już przyzwyczaiłyście że rzadko dodaje NN, jednak tym razem naprawdę nie mogłam wcześniej. Mój tata jest w szpitalu, na szczęście czuje się już dużo lepiej. Ale sam fakt że mam więcej obowiązków chociaż w małym stopniu mnie usprawiedliwia, prawda? Wracając do tematu przepraszam za wszystkie błędy i zapraszam do komentowania
Pozdrawiam
Alice
PS. Zajrzyjcie na tego bloga może się wam spodoba? Jest to opowiadanie związane w dużej mirze ze Zmierzchem ale pojawiają się nowe rzecz…a w sumie same zobaczcie :D

10 komentarzy:

  1. rozdział super :)) mam nadzieję, że ten sen Renesmee nie zwiastuje niczego złego... a jeśli już, to im nic nie będzie ;) czekam na nn :D do napisania <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak: Szału z tamtym drugim blogiem to niestety nie ma :( Ten rozdział jest w porządku. Podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubie ani Renesmee ani Jacoba, ale u. Cb może polubie? Nmo warto mieć nmadzieje, nie? Ale rozdział fajny...Pozdro i życze weny:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do czytania :D podobno jedna dziewczyna dopiero w moim opowiadaniu przekonała się do Jacoba.
      A tak na marginesie może lubisz Legolasa? Jeśli tak to on będzie jedną z głównych postać na blogu
      http://the-world-is-not-as-we-think.blogspot.com/

      Usuń
  4. Wybacz, że dopiero teraz, ale nie miałam neta. Oczywiście śledziłam na bieżąco i jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Robi się coraz ciekawej, a swatanie Maco z Laurą to zbrodnia na tym chłopaku. Tym bardziej doceniam to, że zaoszczędziłaś tego Sethowi.
    Więc Aro ma córkę? Padłam. Skoro będą Volturi, przeczuwam kłopoty, ale zobaczymy. Wiem jedynie, że na pewno będzie ciekawie, chociaż to się jeszcze okaże. Ja trzymam za ciebie kciuki, poza tym czekam na nn. No i ubolewam, że zrobiłaś tak wielką zbrodnię, jaką jest łączenie "Zmierzchu" z "Władcą pierścieni". Wybacz, ale tamta "Renesmee", jest dla mnie całkowitą porażką, od prologu zaczynając. Historia jest naciągana, a perspektywa pojawienia się tworów Tolkiena sprawia, że mam ochotę uciec z rozdzierającym wrzaskiem, a potem przebić się kołkiem. To naprawdę bardzo zły pomysł, dlatego ja odpadam. Nie zrozum mnie źle, ale moim zdaniem właśnie mordujesz coś, co jest dobre - a dodatek kosztem mojej ukochanej Renesmee.
    No nic, tej historii się trzymam, tamtej nie tknę, nawet mimo szczerych chęci. Czekam na nowy rozdział - i życzę weny, zwłaszcza tutaj, bo prowadzenie kilku blogów zawsze bywa wyzwaniem.
    Pozdrawiam.
    Nessa =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna, nie wiem czemu ale zawsze najbardziej czekam na twój komentarz i twoją opinie. Może dla tego że to właśnie twoje blogi mi się najbardziej ze wszystkich mi się podobają? Nie wiem. Rozumiem że nie podoba ci się tematyka drugiego bloga jednak pisać go będę bo ja to robię, nie dla siebie jednak dla kogoś bardzo mi bliskiego. Te dwie książki nas ze sobą poznały i zbliżyły, Ona już nie żyje a ja robię to dla niej.

      Usuń
  5. Nessa ma rację. Volturi = kłopoty... Hymm... Mam tylko nadzieję, że nic złego nie stanie się żadnemu z naszych, to znaczy twoich bohaterów. Fakt, że Aro ma córkę także jest zadziwiający, ale to dobrze. Lubię jak do akcji są wplatane nieprzewidywalne wątki ; ) Coś czuję, że naprawdę będzie bardzo ciekawie i akcja się rozkręci :) Fajnie..! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Nie pozwól nam długo czekać :)
    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia i WENY!!!
    Marta...

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobał mi się ten rozdział.
    Ciekawe czy uda się zapoznać Laurę i Maco. Może jak Laura odwzajemni wpojenie to się odczepi od Renesmee i Jacoba.
    Volturi się pojawią? Może dużo akcji być. Ciekawe czy Renesmee pojedzie do Volterry.

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny na dalszy ciąg.

    A na drugiego bloga też zajrzę, bo lubię połączone książki w opowiadaniach, sama też niektóre książki łączę.

    OdpowiedzUsuń