Muzyka

czwartek, 27 marca 2014

ROZDZIAŁ 14



„Dziwny dzień”

Poranek był koszmarny byłam strasznie zmęczona i wszystko mnie bolało. Strasznie nie wygodnie śpi się na Jacobie. Jednak sam fakt że to właśnie w jego objęciach zasnęłam rekompensował bolący kark. Jest właśnie niedzielne popołudnie i zastanawiam się co mogła bym robić strasznie się nudzę, a Jacob ma właśnie patrol. Może by tak Alice na zakupy wyciągnąć? Albo pojadę do La Push do Sary lub Leah. Tak pojadę do rezerwatu. Wybiegłam z domu i pognał do Leah nie chciało mi się szukać kluczyków do samochodu a i tak szybciej jest jak biegnę. Dotarł na miejsce po zaledwie pięciu minutach. Zapukam do drzwi i otworzył Seth.
-Cześć co cię do nas sprowadza- zapytał wesoło z wielkim uśmiechem
-Hej po prostu mi się nudzi i nie mam co robić pomyślałam że może jest Leah i dała by się wyścignąć na zakupy czy coś.
-Nie ma jej ale wejdź zaraz wróci.
-Nie chcę ci w niczym przeszkadzać więc może przyjdę później –nie chciałam zwalać mu się na głowę
-Przestań wejdź i tak nie mam nic do roboty- uśmiechnął się i skierował do salonu, a ja za nim.
-Może za nim Leah  wróci pomyślimy ja pomóc Maco? On naprawdę ma pecha że to właśnie na nią trafiło- mówiąc to usiadłam na kanapie obok Setha
-A może tak byś się z nią trochę zaprzyjaźniła? Oni nawet razem do szkoły nie chodzą będzie miał chłopak problem- na jego słowa wybuchłam sztucznym śmiechem
-Że niby ja, z nią, żartujesz prawda? Po tym wszystkim co nam zrobiła? I jeszcze po ataku Jacoba? Myślisz że ona po tym ostatnim to w ogóle odważy się do mnie podejść- to nie mogło się udać ona po prostu teraz się mnie i Jacoba boi.
Oboje zamilkliśmy i rozmyślaliśmy co powinniśmy zrobić. Jak ich ze sobą poznać. Może „przypadkowe„ spotkanie w parku lub sklepie. Nie mam pomysłu. Po kolejnych kilku chwilach milczenia odezwał się Seth.
-Już wiem może się udać, posłuchaj jutro w szkole razem z Jacobem ogłoście imprezę i zawody surfingowe na plaży w La Push w piątek. Muście tylko powiedzieć żeby przyszli wszyscy…bez wyjątku. Wiem że zawody wypalą bo Alice ostatnio mi mówiła że będą fale. Zbierze się trochę ludzi od was i z rezerwatu, będzie to impreza stulecia nawet jak tych nie uda się zeswatać to przynajmniej się zabawimy- tłumaczył mi uśmiechnięty Seth. Szczerze nie wiem co o tym myśleć jednak mam nadzieję że to wypali.
-Myślisz że się uda?-byłam niepewna
-Mam taką nadzieje
- Zawsze można spróbować- jedynie westchnęłam
Siedzieliśmy tak jeszcze pół godziny obgadując szczegóły i inne możliwość zeswatania jednego z moich przyjaciół z największą suką jaką widział świat. Było wiele ciekawych pomysłów które przypadły mi do gustu np. przywiązać ją do torów i niech Maco w ostatniej chwili ją uratuje i robi za super bohatera, jak by co to ja bym pierwsza stał ze sznurem przy torach, albo wepchnąć ja pod rozpędzonego tira…i w tym momocie Maco mógł by nie zdążyć. Wiem że strasznie by cierpiał więc nich nic takiego się nie zdarzy. Po upływie kolejnych dziesięciu minut zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak długo nie wraca Leah. Mam jednak nadzieję że się stało.
-Kiedy miał wrócić twoja siostra?- zapytałam bo zaczynałam się martwić i niecierpliwić
-A która jest?- wyją telefon i sprawdził godzinę- powinna być w domu półtora godziny temu…dziwne nigdy tyle się nie spóźniała, ale w końcu jest dorosła-machnął ręką i poprawił się na kanapie wyciągając z pod poduszki pilot od telewizora
-Nie martwisz się?
-O co o Leah, w końcu jest chyba wiec co robi, a na dodatek jest wilkiem, pamiętasz?- wzruszył ramionami i zaczął skakać po programach
Siedziałam z Sethem jeszcze jakieś niecałe dwie godziny i postanowiłam wracać, bo pewnie mój kochany wilczek skończył już patrol. Pożegnałam się z przyjacielem i wyszłam. Nie śpieszyło mi się więc wracałam niemalże w ludzkim tempie. Kiedy dotarłam już do domu weszłam najpierw do salonu jednak nikogo nie było. Postanowiłam zadzwonić do Jacoba. Pobiegłam po telefon i wybrałam jego numer jednak nie odbierał. Co ja mogę sama robić w domu… nic ciekawszego od oglądania telewizji i czytania książek nie przyszło mi do głowy. Dochodziła osiemnasta, a nadal nikt nie wracał ani nie odbierał telefonu. Nawet Seth zaczął się martwić bo do mnie dzwonił czy może ktoś się odzywał. Nie wiedziałam co robić. Po kolejnej godzinie poprosiłam Setha aby do mnie przyjechał. Teraz razem siedzimy i zamartwiamy się o resztę.
-Seth a może im coś się stało?- naprawdę się martwię i to nie na żarty, zawsze mówili że ich nie będzie a teraz nic
-Ness na pewno nic im nie jest przestań się zamartwić- uśmiechną się delikatnie i zamilkł. On tez się martwi widzę to w jego oczach i zachowaniu.
Po chili milczenia i wpatrywania się bez większego celu w telewizor odezwałam się. Po prostu nie mogłam już siedzieć w miejscu.
-Może jesteś głodny tyle już tutaj siedzimy?
-Przestań nie będę cię wykorzystywał, a poza tym wiem gdzie macie lodówkę- uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam ten gest.
-Naprawdę nie chcesz bo ja idę do kuchni-musiałam gdzieś iść
-Idę z tobą- oboje wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do kuchni ja wstawiłam wodę na herbatę a Seth grzebał po szafkach i szukał składników na kanapki.
-Pomóc ci?- zapytałam kiedy zalałam herbatę
-Jak byś mogła to wyjmij jakiś talerz dobra?-od razu sięgnęłam na półkę z naczyniami kiedy postawem talerz na szafce usłyszałam że ktoś mknie przez las.
-Słyszysz?-zapytałam przyjaciela na co on tylko kiwnął głową.
Zostawiliśmy wszystko i wybiegliśmy przed dom. Przez dłuższą chwile nic nie wiedziałam a jedynie słyszałam że w naszym kierunku zbliża się kilka osób. W końcu zza drzew wyłonili się moi bliscy. Nie myśląc wiele od razu rzuciłam się na swoich rodziców i zaczęłam ich przytulać. Kiedy tylko zawisłam na szyi taty zaczęłam się wypytywać ich gdzie byli
-Gdzie wy byliście nawet nie wiecie jak się martwiłam
-Skarbie Volturi dziś tutaj było, zaraz po tym jak wyszłaś, Alice miał wizje, że oni przyjeżdżają. Zaskoczyli nas, że  tak szybko dotarli i przez ostatnie kilka godzin, my wraz z kilkoma członkami watahy i rozmawialiśmy z Volturi- wyjaśnił tata
-Volturi? Co oni znowu chcieli-zaczęłam się bać
-Aro nie ma złych zamiarów my z nim tylko rozmawialiśmy bo ma problem- Aro i problem rzadkie połączenie
-A mianowicie jaki?-zapytałam
-Aro ma córkę…nazywa się Amber i ma trzy dni…-zaniemówiłam- przyjechał do nas po rade po prostu nie wie jak się zajmować takim dzieckiem, nie radzi sobie mimo sztabu służby- tatę to chyba trochę śmieszyło
- Ale tylko o to mu chodziło prawda?-miałam złe przeczucia
-No nie do końca…on chciał zabrać Cię do Włoch-że niby co?!
-Mnie po co!-krzyknęłam
-Uważa że tylko ty jesteś w stanie zrozumieć takie dziecko-po prostu wspaniale tylko tego brakowało żebym została niańką, jakiegoś dzieciaka
-Ale ja nie chce!-znów zaczęłam krzyczeć
-Ness nikt ci nie karze tam jechać, jednak byłoby lepiej jak byś się zgodziła. Możesz nie wierzyć jednak Aro był…nico załamany
-Nigdzie nie jadę!-dalej krzyczałam
-Nessie spokojnie, może chodzimy do domu to nie miejsce na takie tematy-z pomiędzy drzew wyłonił się Jacob
Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i poszliśmy w stronę mieszkania. Jak już dotarliśmy na miejsce weszliśmy do domu, i skierowaliśmy się w do salony gdzie wszyscy wygodnie się rozsiedli. Ja wraz z moim chłopakiem siedzieliśmy na kanapie, Setch i Leah usiedli w dwóch z czterech foteli. Natomiast rodzice dziadkowie i reszta rozeszła się po domu. Dopiero teraz kiedy siedziałam przytulona do Jacoba przyszła mi do głowy jedna myśl. Przecież Seth kiedy do mnie biegł był pod postawiał wilka, czyli on kontaktował się z Jacobem i siostrą. Wstałam szybko i podbiegłam do fotela przyjaciela.
-Seth…- powiedziałam słodkim głosikiem chłopak tylko na mnie spojrzał i się uśmiechnął
-Słucham skarbie- odpowiedział równie słodkim głosem
-Ej nie pozwalaj sobie-wtrącił się Jacob
-Dobra, co chciałaś?- zapytał chłopak
- Ty o wszystkim wiedziałeś, o tym gdzie są i co robią i nic mi nie powiedziałeś
-Yyy…to Jacob mi kazał nic ci nie mówić bo byś do nich pobiegła, a on się o ciebie martwił…- powiedział bardzo szybko i zasłonił twarz w geście obronnym, zaczęłam się śmiać- tylko nie bij.
-Ciebie nie mam zamiaru uderzyć- i odwróciłam się w stronę Jacoba- Jack…-powiedziałam z wyrzutem
-Przepraszam nie chciałem cię martwić. Podczas patrolu wyczuliśmy ich zapcha, kiedy tylko dobiegliśmy na polanę wszyscy Cullenowie już tam byli. Zacząłem się rozglądać czy przypadkiem ciebie tam nie mam, wiec  kiedy cię nie znalazłam to odetchnąłem z ulgą nie chciałem cię narażać na niebezpieczeństwo- Jack złapał mnie za rękę i pociągnął sadzając sobie na kolanach.
-Ale ja się martwiłam i to bardzo- zrobiłam smutną minę
-Zmieniam się w wielkiego wilka, nie boje się wampirów- uśmiechnął się pokazując swoje białe ząbki
-Nie o ciebie się martwiłam, a o rodziców- uśmiech zniknął z twarzy Jacoba za to pojawił się na mojej.
-Uuu pocisnęła Ci- wciął się Emmett, tylko jego interesowała nasz rozmowa bo reszta rodziny była pochłonięta rozmowami między sobą
Objęłam Jacoba za szyje i się do niego przytuliłam. Zaczęłam się zastanawiać. Może powinnam jechać do Włoch i pomóc Aro jednak z drugiej strony boje się iż nie wiem jak obchodzić się z dziećmi. Jednak zawszę mogę spróbować co mi szkodzi. W końcu to dawny przyjaciel mojego dziadka. Wypadało by chociaż poznać tą małą, a może bym umiał im pomóc, jestem taka jak ona więc się dogadamy. Jak ja dojadę do Voltiery to Amber będzie umiał już mówić i chodzić. Trudny wybór. Zawsze lubiłam przygody a tu zapowiada się całkiem ciekawe przeżycie.
Po kilku minutach milczenia zabrałam głos przerywając rozmowy w pomieszczeniu.
-Dziadku? A kiedy bym miał tam jechać?-wzrok wszystkich był skierowany na mnie
-Jesteś tego pewna, chcesz jechać?-zapytał zdziwiony
-Jeszcze nie wiem, jednak mogę spróbować przecież nic mi się nie stanie, to kiedy bym miał jechać?-ponowiłam pytanie
-Najlepiej za dwa tygodnie bo będziesz mogła już z dziewczynką rozmawiać i jął uczyć- spokojnie wyjaśnił dziadek jednak zdrzewnieje z twarzy domowników nie znikało.
-Przemyśle jeszcze tą decyzje, jednak też wolała bym się już położyć- byłam zmęczona i jeszcze musiałam powiedzieć coś Jacobowi
-Oczywiście możesz iść, dobrano skarbie- odezwał się mama
Wstałam powoli z kolan mojego ukochanego i wzięłam go za rękę i lekko pociągnęłam aby wstał.
-Jack choć ze mną jeszcze chciałam ci cos powiedzieć- uśmiechałam się do niego- dobranoc wszystkim-powiedziałam i zwróciłam się w stronę schodów.
 Weszliśmy do mojego pokoju i od razu padłam na łóżko ciągnąc Jacoba za sobą. Leżałam na plecach a Jack tuż obok mojej głowy opierał ręce na materacy. Spojrzał mi w oczy i delikatnie pocałował moje wargi. Ten delikatny gest zaraz przerodził się w namiętny pocałunek. Chłopak złapał mnie w tali i teraz to ja leżałam na nim opierając dłonie na jego masywnej klatce piersiowej. Zabrakło mi tchu i podniosłam głowę tak aby widzieć jego twarz. Wesołe iskierki tańczyły w jego ciemnych oczach a promiennego uśmiechu nie dało się nie odwzajemnić. Zeskoczyłam z Jacoba na podłogę (nie zależnie od tego jak to brzmi dop.Aut) i wbiegłam do garderoby w poszukiwaniu piżamy. Szybko się przebrałam i wróciłam do łózka. Nawet nie chciało mi się wziąć prysznicu, wiem szczyt lenistwa. Położyłam się obok Jack’a i oparłam głowę o jego pierś.
-Dziś jak cię nie było poszłam do Setha i myśleliśmy jak pomóc Maco. Mamy już pomysł, ale będziemy musieli trochę się pomęczyć
-My? Dlaczego?-zapytał
Opowiedziałam mu cały plan Setha, o plaży imprezie, a na koniec że to właśnie my musimy zaprosić Laure a to spotkanie. Z tego ostatniego nie był zadowolonym jednak że Maco jest jego kumplem poświęci się ten jeden raz dla niego. Na poprawę humoru opowiedziałam mu moje pomysły ewentualnych spotkani tej pary. Nawet Jacobowi się podobały. Rozmawialiśmy jeszcze dwie godziny, aż w końcu po chwili usłyszałam ciche pochrapywanie mojego kochanego wilczka. Przytuliłam się do niego jeszcze bardziej i od razu zasnęłam. Miałam dość dziwny sen, byłam u Volturi było tam mnóstwo straży, jakieś dziecko płakało, krzyki ogólnie chaos. Więcej nic z niego nie pamiętam.



Witam :)
Ponownie ja i oto rozdział 14 został oddany do waszej oceny. Mi się nie zbyt podoba bo jakoś inaczej pisałam. Chyba się już przyzwyczaiłyście że rzadko dodaje NN, jednak tym razem naprawdę nie mogłam wcześniej. Mój tata jest w szpitalu, na szczęście czuje się już dużo lepiej. Ale sam fakt że mam więcej obowiązków chociaż w małym stopniu mnie usprawiedliwia, prawda? Wracając do tematu przepraszam za wszystkie błędy i zapraszam do komentowania
Pozdrawiam
Alice
PS. Zajrzyjcie na tego bloga może się wam spodoba? Jest to opowiadanie związane w dużej mirze ze Zmierzchem ale pojawiają się nowe rzecz…a w sumie same zobaczcie :D

niedziela, 16 marca 2014

ROZDZIAŁ 13


„Jedne problemy się kończą inne zaczynają”

Tyle myśli kompletny chaos, moja głowa pęka od tego wszystkiego. Serce mówi idź, rozum zostań co powinnam wybrać? Ognisko zaczyna się za godzinę a ja leżę i myślę co powinnam zrobić. Z jednej strony pragnę spotkania z Jacobem jednak z drugiej wiem że to będzie trudne. Jednak mnie to nie ominie. Musze tam iść. Wyczuwam że to nie będzie taki zwykły wieczór coś się stanie. Przekręciłam się na drugi bok i wsunęłam dłoń pod poduszkę, poczułam coś jak by kartkę papieru. Wyjęłam i przypomniałam sobie co to jest, a były to te same zdjęcia od których wszystko się zaczęło. Kiedy tylko zobaczyłam uśmiechniętą twarz Jacoba wiedziałam że muszę tam iść. Przyglądałam się fotografiom jeszcze przez jakiś czas i kiedy spojrzałam na zegarek okazało się że powinnam już wychodzić. Zerwałam się z łóżka i wbiegłam do garderoby. Złapałam ubrania pierwsze z brzegu i je założyłam, szybko jeszcze rozczesał splątane włosy i byłam gotowa. Wybiegając z pokoju automatycznie skierowałam się do garażu i wsiadłam do swojego auta. Nie jechałam zbyt szybko jednak i tak prawie miałam sto kilometrów na godzinne na liczniku. Tym razem wiedziałam gdzie odbywa się ognisko więc zaparkowałam nieopodal klifu. Siedziałam jeszcze jakieś dziesięć minut w samochodzie i zastanawiałam się czy na pewno dobrze robię. Jednak Jacob naprawdę stwarzał wrażenie zaskoczonego kiedy powiedział mu że Laura mi o wszystkim powiedziała. Wysiadłam z samochodu i w ludzkim tępię poszłam w stronę umówionego miejsca. Już z daleka widziałam na szczycie klifu palący się ogień. Kiedy tylko wyłoniłam się zza drzew wzrok wszystkich tam zebranych był skierowany w moja stronę. Byli tam wszyscy chłopcy z watahy jak i ich dziewczyny. To śmieszne ale dopiero teraz przypomniałam sobie tą akcje z bluzą od Setha i minę Jacoba kiedy mnie zobaczył. Wtedy tego nie rozumiałam jednak teraz to ma sens. Przecież on nie mógł tego wszystkiego udawać. Przypomniałam sobie ten ból który widziałam w jego oczach tamtego wieczoru jednak ten który teraz widzie jest znacznie większy. Jack patrzył prosto na mnie.
-Hej Ness- pierwszy był Seth a zaraz za nim reszta powiedział chórem cześć
-Część wszystkim- Uśmiechnęłam się lekko.

-Co u ciebie? –zapytała Sara podchodząc i mnie przytulają. Kiedy tylko się odsunęliśmy od siebie. Spojrzałam na Jacoba który siedział na pniu i patrzył na mnie. Nasze oczy się spotkały.
-Długo by opowiadać-znów sztucznie się uśmiechnęłam i spojrzałam na Sarę.
-Przepraszam widz że musicie porozmawiać.
- Nessie…-odezwał się Jacob- możemy się przejść?-zapytał, bez słowa zaczęłam iść w jego stronę jednak nie zatrzymam się przy nim tylko przeszłam obok niego znów wchodząc w drzewa. Szedł za mną tego byłam pewna. Szliśmy tak przez jakiś czas nawet nie wiem kiedy zeszłam na niższe półki klifu. W pewnym momencie Jacob złapał mnie za rękę i odwrócił twarzą do siebie.
-Ness proszę powiedz mi co się dzieje bo nic nie rozumiem…widziałaś mnie i Laurę tyle wiem…i strasznie przepraszam ale to nie tak, ja jej próbowałem się pozbyć…-był złamany, wszystko to zdradzało, wzrok, wyraz twarzy…wszystko
-Jack tuż przed tym…rozmawiałam z Laurą. Teraz wiem że były to najwyraźniej głupoty jednak wtedy…-czułam się strasznie, czemu ja jej uwierzyłam?
-Co ona ci powiedział?-zapytał był chyba zły
-powiedział że to wszystko…ty, że…zacząłeś się zemną zadawać bo był taki zakład, że tak naprawdę jesteś jej chłopakiem…Jezu jak to teraz brzmi, jestem taka głupia…ja tak strasznie przepraszam-to było strasznie
-Ona ci tak powiedział?
-Znaczy…sam zobacz-przyłożyłam dłoń do jego policzka i pokazałam cała tamtą scenę. Cały czas patrzyłam prosto w jego oczy. Emocje jakie nim wtedy targały były nie do opisania
-Ty jej od tak uwierzyłaś?-był naprawdę zły i prawie krzyczał
-Wiem że to słabe usprawiedliwienie…na początku jej nie wierzyłam jednak dosłownie minutę później widzie jak się do siebie kleicie…tak mi głupio, ale co byś pomyślał na moim miejscu?
-Ness ty mi wcale nie ufasz?-znów na jego twarzy pojawił się ból
-Ufam…-nie mogłam dokończyć
-Właśnie widać- wyszeptał Jack
-Nie wiem co się ze mną dzieje. Ufam, ale jest coś czego nie umiem określić kocham cię jednak jakaś nieznana siła, uczucie karze być mi ostrożną. –byłam zła i jednocześnie chciało mi się płakać. Natomiast twarz Jacoba jak by się rozjaśniła i zaczął delikatnie kręcić głową
-Kochasz mnie? Nigdy jeszcze tego nie mówiłaś…
-Tak kocham cię, jak wariatka. Jack ja tak strasznie przepraszam to wszystko przeze mnie…przepraszam wybacz mi- zaczęłam mówić szybko i niezrozumiale, zaczęłam płakać, pojęłam jak wielki błąd zrobiłam.
-Dobrze już cicho -powiedział i mnie przytulił. Poczułam jak by zdjęto ze mnie niewyobrażalny ciężar
- Niech ja ją tylko dorwę. Czemu ona musi tak mieszać w moim…nie, naszym życiu. Zobaczysz uduszę ją przy pierwszej lepszej okazji- nadal płakałam jednak teraz to chyba ze szczęścia. Jacob nie był na mnie chyba już zły zaczynał nawet żartować. Jednak nie zdziwiła bym się jak by to z Laurą to nie by żart
-Ja na ciebie nie zasługuję-wyszeptałam przez łzy i wtuliłam się mocniej w mojego ukochanego. Jak to pięknie brzmi.  
Staliśmy jeszcze przez jakiś czas w milczeniu jedynie przytulając się do siebie. Jednak po dziesięciu minutach postanowiliśmy wrócić bo reszta zaczęła by się niepokoić dlaczego tak długo nasz niema. Zaraz zaczęli by sobie wyobrażać nie wiadomo co. Powoli wracaliśmy na klif, trzymaliśmy się za ręce jak mi tego brakowało.
Kiedy weszliśmy na klif wszyscy byli uśmiechnięci i siedzieli rozproszeni wokół ogniska. Usiadłam na ziemi razem za Jacobem i dołączyliśmy do zabawy. Dziś nie było legend tylko spotkanie znajomych przy ognisku. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się było naprawdę fajnie. Sara mi opowiadała co się u niej i jej chłopaka działo i powiedziała mi że Jacob był naprawdę przybity przez ostatnie kilka dni. Ale oprócz tego bawiliśmy się świetnie.
Było wspaniale jednak do czasu.
-Słyszycie?- zapytał Brandon i wszyscy wytężyli słuch
-Ktoś tu idzie i to nie jedna, a kilka osób.- Powiedziała Leah
-Zapraszaliście kogoś?- spytał Jacob
-Nie- odpowiedzieli wszyscy chórem bo to takie „zebranie” watahy
-Co się przejmujecie jak przyjdzie to i pójdzie przecież na pewno nic nam nie zrobi.-Seth się zaśmiał, miał racje kto to by nie był i tak nam nie zagraża
Wróciliśmy do zabawy jednak coraz wyraźniej było słychać że kilka osób idzie w nasza stronę. Bardzo wyraźnie odróżniałam męskie głosy od damskich było tam pięciu chłopaków i siedem dziewczyn. Czego oni mogą chcieć? Po zaledwie dwóch minutach za drzew wyszło kilka postaci. Od razu je rozpoznałam bo byli to ludzie z naszej szkoły. Większość imion nie znałam, ale były tam Lucy i Amelia koleżanki Laury. Byłam nie tylko zdziwiona i zła ale trochę przestraszona.
-Czego wy tu do jasnej cholery szukacie?- zapytał Jacob
-Hej kochanie, przecież mówiłeś że w piątek jest ognisko- zza drzew wyszła blond małpa, Laura
-Kurwa Laura co ty tu robisz nie mówiłem ci żebyś odpieprzyła się ode mnie?!- wstał i podszedł do niej z taka mina jak by chciał ja uderzyć
-No przestani kotku
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz a urwę ci ten blond pusty łeb, a oni mi jeszcze pomogą- Laura rozejrzał się po reszcie zebranych Quiletów i zatrzymała wyrok na mnie. Spojrzała na Jacoba i powiedziała
-Oh widzę że pogodziłeś się z ta suką, spodobał ci się pomysł z zakładem?- Jacob nie wytrzymał i złapał ją za włosy. Rozejrzałam się na około aby zobaczyć  miny wszystkich tam zebranych. Byli zaskoczeni jedynie Mako wyglądał dziwnie niemal jak Alice kiedy ma wizje oczy miał zamglone i siedział wyprostowany wpatrując się Laurę. Nagle się zerwał i wbiegł między blondynę a Jacoba.
-Jack zostaw ją!- krzykną i odepchną przyjaciela.
-Mako do cholery co ty robisz ona chciał zniszczyć mi życie!- zaczął Jacob
-Nie dotykaj jej- powiedział łagodniejszym już tonem Mako. Jacob zmierzył go wzrokiem.
 -Kurwa no pięknie tylko tego brakowało-Jacob złapał się za głowę i odwrócił twarzą do mnie do mnie. Nic z tego nie rozumiem. Jack głęboko westchnął i znów podszedł do Laury.
-Posłuchaj mnie dobrze, masz szczęście nie zabije cię ale i nie zostaniesz tu ani chwili dłużej. Zabieraj swoich znajomych i już cię tu niema . Zrozumiałaś?- ona tylko kiwnęła głową i z przerażeniem w oczach szepnęła do Mako „Dziękuję” i w pośpiechu odeszła.
Kiedy tylko z niknęli nam z oczu musieliśmy opowiedzieć całą historię z blond małpa od początku, żeby nie wzięli Jacoba za wariata. Niby połowa chłopaków wiedziała o paru akcjach z Laurą bo w końcu chodzi z Jacobem na patrole i „czytają mu w myślach” ale reszta była w szoku. Jedynie Mako siedział ze spuszczoną głową i niezbyt słuchał naszych wyjaśnień. Co mu jest? O co chodzi? Czy on zna Laurę że jej bronił, nic z tego nie rozumiem.
Po kilku chwilach ciszy znów zabrał głos Jacob
-Mako? Przepraszam za tą akcje ja nie wiedziałem- zwrócił się do chłopaka
-Nie masz za co przepraszać sam jeszcze do końca w to nie wierzę?- podniósł głowę i spojrzał na ogień.
-Czy może ktoś mi wyjaśnić o czym wy mówicie?- zapytałam bo już się pogubiłam
-To dość pokręcone, ale…wpoiłem się w Laurę- zatkało mnie
-Łał...tego się nie spodziewałam. Koleś naprawdę masz farta- powiedziałam to łagodnie jednak z ironią 
-Ness…przestań- poprosił Jacob
-Sorki, ale co teraz zrobisz?- zwróciłam się do Mako
-Nie wiem jeszcze-był trochę nie swój
-Co pójdziesz do niej i powiesz „Hej jestem Mako jestem w pewien sposób zakochany w tobie no i oczywiście żebym nie zapomniał jestem wilkołakiem i twój największy wróg jest wampirem” ? 
-Ness prosiłem, wiem że jej nienawidzisz tak samo jak ja jednak zrozum kiedy coś takiego mówisz jest mu naprawdę ciężko-Jack przyciągną mnie delikatnie do siebie i szepną do ucha.
-Wiecie co dajmy sobie na razie z tym spokój było tak fajnie a wy tylko nastrój psujecie, wracajmy do zabawy-powiedział Zuco i sięgną po tace z jedzeniem.
-masz racje wszystko się ułoży zresztą tak jak nam wszystkim. Jestem pewna że każdemu z chłopaków było trudno powiedzieć o wpojeniu-z uśmiechem mówiła Kate-pamiętam jak Brad się jąkał kiedy chciał mi powiedzieć, nie przejmuj się-wszyscy wybuchli śmiechem.
-Brad się jąkał?-zapytał Zuco
-Oj Zuco ty nie byleś lepszy- zaśmiał się głośno Annie
Do późnej nocy, a raczej wczesnego ranka jeszcze długo opowiadaliśmy sobie durne historyjki. Dziewczyny na początku opowiadały jak chłopaki chcieli im wszystko wyjaśnić czym jest  wpojenie i że zmieniają się w wilkołaki. Bardzo dużo się śmialiśmy i robiliśmy jakieś głupoty. Było bardzo wesoło nawet Mako zaczął z nami żartować. Nie byłam zbyt skupiona na haustoriach, a  bardziej na tym że znów siedzę wtulona w objęcia mojego ukochanego Jacoba. Gdzieś około trzeciej może czwartej wszystkie dziewczyny już pozasypiały przytulone do swych partnerów. Ja również zasnęłam z ramionach mojego Jacoba.



Witam ponownie
Rozdział nie za długi ale jest, trochę namieszałam z tym wpojeniem :D w pierwszej wersji to Seth był w nią wpojony ale postanowiłam że nie będę chłopaka aż tak krzywdzić :) Nie wiem jak wam ale mi się nawet podoba.
Zapraszam do komentowania
Pozdrawiam

Alice 

Liebster Blog Award

CZEŚĆ
Ponowienie zostałam nominowana do
Liebster Blog Award przez OKSANA-NATALIA CULLEN. Bardzo dziękuje za nominacje to naprawdę bardzo wiele dla mnie znaczy




Wyróżnienie „Liebster Blog Award”  otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania  za dobrze „wykonaną robotę”.  Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów. Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę , która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia
11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu)  i zadaje 11 pytań. Nie można nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.

To pytania które otrzymałam :

1.       Jaki film najbardziej lubisz?
·         Jest ich wiele ale naj bardziej lubię Zmierzch Władce pierścieni i Igrzyska Śmierci
2.       Wolisz „Zmierzch”  czy „Harry'ego Pottera”
·         Zmierzch ale HP również kocham
3.       Co zainspirowało cię do pisania bloga?
·         Chyba to że nigdzie nie mogłam zaleźć o takiej tematyce jaka by mnie interesowała
4.       Lubisz wampiry?
·         Tak nawet bardzo
5.       Ulubiony rodzaj herbaty?
·         Nie mam takiej
6.       Masz zwierzęta?
·         Tak dwa koty, psa i ok. 6000 kur XD
7.       Jaka była najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobiłeś/aś?
·         Powierzyłam tajemnice złej osobie
8.       Co cenisz w ludziach?
·         Szczerość
9.       Twój ulubiony serial?
·         The wolking ded
10.   Lubisz chodzić do szkoły?
·         Nie za bardzo
11.   Masz wrogów?
·         Tak, chyba jak każdy



Moje nominacje:

http://the-shadows-of-the-past.blogspot.com/

Moje pytania

Ulubiona potrawa?
Ulubiony film?
Z czy kojarzy ci się miłość?
Ile masz lat?
Masz rodzeństwo?
Ulubiony cytat?
Wierzysz w duchy?
Czytasz mojego bloga?
Czego nienawidzisz?
Często płaczesz?

Co robisz wolnym czasie?

środa, 12 marca 2014

Pytanie

Hej.
Na początek chciałam powiedzieć że rozdział jest w trakcie pisania. Jednak nie po to dziś do was piszę. Mam małe pytanko czy czytały byście mojego nowego bloga?
Mam w planach założenie nowego bloga. Tylko że tematyka była by nieco dziwna, a to dlatego że chcę połączyć dwie moje ukochane książki a mianowicie Zmierzch w Władce Pierścieni. Z Władcy wprowadziła bym tylko kilka postaci i większa część dział by się w Śródziemiu
Co wy na to? Czytały byście?
Pozdrawiam
Alice

Ps. Rozdział pojawi się w ciągu kilku dni. Wena nie opuściła :(

niedziela, 9 marca 2014

Info.



Cześć
To nie jest nowy rozdział a małe info.
Założyłam z koleżanką nowego bloga. Niby obie go prowadzimy jednak ja się strasznie opieprzam i jak na razie to ona go pisze. Postaram się niedługo zacząć jej pomagać, ale na razie zapraszam na niego  pojawił się prolog :D
Całuję

Alice 

sobota, 8 marca 2014

ROZDZIAŁ 12

   „Łza to też krew ale, z duszy nie ciała”


(Renesmee)

Jestem taka głupia uwierzyłam że może zdarzyć się w moim życiu coś tak pięknego jak prawdziwa i odwzajemniona miłość. Miałam nadzieję że w końcu znalazłam chłopaka który mnie kocha i to naprawdę, a nie jak większość chłopaków wybranych przez rodziców. A ta historyjka o wpojeniu…mistrzostwo. Ros mówiła że to prawda ale najwyraźniej mu przeszło. Mogłam od razu domyślić się że głupi żart ze strony Jacoba. Byłam jego zabawką, głupim zakładem. Cała historia która usłyszałam od Laury okazał się prawdą…
Szłam właśnie w stronę sali gdzie Jacob miał w obecnie lekcje. Moja skończyła się wcześniej i postanowiłam że pójdę do niego, a potem razem na lunch. Jednak nie udało mi się nawet dojść do głównego korytarza bo Laura stała oparta o ścianę tak jak by na mnie czekała. Starałam się nie zwracać na nią uwagi tylko iść przed siebie.
-Hej Ness-Odezwała się Laura zarzucając włosami do tyłu.
-Taa.. cześć-odpowiedziałam bez zainteresowania
-Muszę ci powiedzieć prawdę skarbie i to dość dla ciebie bolesną-blondynka odeszła od ściany kierując się w moja stronę
-Skarbie-wymówiłam to z pogardą, próbując naśladować głos Laury-A zdajesz sobie sprawę z tego że mnie to nie obchodzi i mam to głęboko w…-nie dokończyłam  bo mi przerwano
-wiem że mnie nie lubisz i to z wzajemnością, ale nie chcę abyś zbytnio cierpiała kiedy się dowiesz czegoś o Jacobie co ja wiem i staniesz się pośmiewiskiem całej szkoły.-mówiła cicho słodkim głosikiem stojąc zaledwie krok ode mnie
-Cierpieć? Z powody Jacoba? nierealne.- odpowiedziałam i odwróciłam się plecami do dziewczyny próbując odejść.
-To takie smutne staniesz się pośmiewiskiem całej szkoły
-Niby czemu bym miała nim zostać?- znów stanęłam twarzą do Laury
-Twój ukochany Jacob,  jak wielu rzeczy o nim jeszcze nie wiesz.-zaśmiała się smutno i teatralnie.
-niby czemu tak sądzisz, wiem o nim wszystko-naprawdę wiem o nim wszystko nawet o rzeczach które tej durnej blondynie do głowy by nie przyszły
-A jak myślisz czemu w ogóle się zaczął z tobą zadawać?
-Bo jestem ładna, modra, a przypomniałam sobie zakochał się we mnie- powiedziałam to co sądziłam
-Hmmm. A czemu żaden chłopak z tobą nawet na początku nie zagadał? A potem nagle wszystkim się podobasz?- nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Czy naprawdę tylu chłopaków się mną interesuje? Pokiwałam tylko głową na „nie”- skoro nie wiesz to wszystko ci wytłumaczę-po krótkiej przerwie powiedziała- bo chłopaki się założyli który pierwszy cię poderwie i pocałuję. Wielu przystało na zakład… np. Jacob
-Że niby co?- niemalże krzyknęłam
-Ach zapomniała by, powiedzieć Jacob to mój chłopak i po prostu zgodziłam się na ten zakład dla zabawy-zaśmiała się głośno
-Nie wierzę Ci bo jesteś zakłamaną, zazdrosną wariatką- wykrzyczałam i w oczach stanęły mi łzy
- Dziewczyno byłaś zwykłym konkursem, zakładem który, Jacob wygrał. Pogódź się z tym.-Nie przecież to nie może być prawda
-Jacob taki nie jest- powiedziałam i z moich oczy popłynęły pierwsze łzy.
-Nie rycz bo to żałosne-zaśmiała się i poszła korytarzem w stronę Sali lekcyjnej Jacoba, a ja osunęłam się przy ścianie i zaczęłam płakać.
Po chwili postanowiłam się pozbierać i wyjaśnić to z Jacobem. Laura za często kłamie żebym mogła jej ufać. Uświadomiwszy to sobie wstałam i otarłam łzy kiedy byłam już gotowa zaczęłam iść pod jego salę. Kiedy tylko przekroczyłam zakręt doznałam szoku. Poczułam jak by w moje serce wbijano lodowy sopel i rozbito go na setki drobnych odłamków…Jacob stał oparty o ścianę, a ona przytulała się do niego wyglądali jak by mieli się całować. Niewiele myśląc wybiegłam ze szkoły prosto na parking. Miałam zamiar od razu jechać do domu ale postanowiłam wyjaśnić coś z Jacobem. Stanęłam obok jego samochodu i czekałam na niego. Zjawił się minutę może dwie po tamtym. Mimo że stałam tyłem wiedziałam że to on bo czułam jego zapach. Kiedy tylko się zjawił objął mnie i przytulił. Otuliło mnie jego ciepło, dotyk, zapach. Cały spokój i odwaga jaką zebrałam prysła a w oczach zaczęły gromadzić się łzy. Jacob delikatnie próbował mnie odwrócić jednak ja nie chciałam patrzeć na niego i pokazałam mu tą scenę jak obejmowała go Laura. Poczułam jak całe jego ciało się spina. Odwróciłam się i spojrzałam w jego ciemne oczy. Ujrzałam jego twarz i zacisnęłam powieki, czułam jak po policzku spływa mi łza. Nie wiem czemu ale wyszeptałam „czemu?” i uciekłam do swojego auta. Zablokowałam wszystkie drzwi i ruszyłam. Do domu dotarłam bardzo szybko i wbiegłam do swojego pokoju rzucając się na lóżko.
-Skarbie co się stało? Czemu nie jesteś w szkole-z garderoby wyszłam mama i ciocia Alice. Nie spodziewałam się ich w moim pokoju. Spojrzałam na mamę i zaczęłam płakać. Podbiegła do mnie i przytuliła.
-Co się stało?-zapytała a ja pokazałam jej tą scenę spod sali. W jej oczach widziałam gniew.
-Zabije go-wyszeptała
Spojrzałam na Alice która ciągle stała w drzwiach od garderoby. Jej oczy były zamglone, nieobecne znaczy że miała wizje. Po kilku sekundach ocknęła się i zwróciła do mamy.
-W krótce będziesz miała okazje jedzie tu.-Mama bez słowa wstała i pogłaskał mnie po głowię. Wyszła z mojego pokoju i powiedział dość głośno
-Kto ma ochotę zabić kundla?-głos miała pełen złość
-Ja bardzo chętnie mimo że nie wiem o co chodzi- usłyszałam melodyjny głos Ros.
-Ja będę pierwszy-zza ściany usłyszałam pełen nienawiść głos taty. To by znaczyło że mama zdjęła na moment tarcze.
-Ros słonko nie brudź sobie swych ślicznych rączek ja to zrobię- Emm również się przyłączył.
Cała czwórka wyszła przed dom a zemną została All. Położyła się obok mnie i przytuliła pozwalając się wypłakać. Słyszałam jakieś pojedyncze słowa z kłótni na dole jednak mnie to nie interesowało. Po kilkunastu minutach w ramionach kochanej cioci zasnęłam.

Na początku nie wierzyłam w słowa Laury jednak potem kiedy ich zobaczyłam…obściskujących się na korytarzu myślałam że zapadnę się pod ziemię. Chłopak jedyny którego naprawdę pokochałam okazał się zwykłym zakłamanym debilem. Debilem którego nadal kocham…jestem żałosna.-Dziewczyno byłaś zwykłym konkursem, zakładem który, Jacob wygrał-Słowa Laury rozbrzmiały w moich myślach. Czemu to właśnie o mnie był ten zakład, czemu przez tyle czasu mnie okłamywał, dlaczego nie powiedział że ma dziewczynę. To wszystko mnie przytłacza. Kiedy myślę o Jacobie łzy same spływają po moich policzkach.
Leże właśnie na łóżku w swoim pokoju i płaczę w poduszkę. Niestety mamy czwartek musze iść jutro do szkoły. Pewnie już wszyscy wiedzą o mnie i tym zakładzie, zostanę pośmiewiskiem. Mimo że, niezbyt mnie obchodzi zdanie innych na mój temat, ale wiem że będę musiała spotkać się z Jacobem. A jeszcze znając moje szczęście trafiła bym na niego jak by całował się z tą wredna blondyną, przez co będę tylko jeszcze bardziej cierpiała.
 On wiele dla mnie znaczył i zawsze znaczyć będzie ale musze się z tym pogodzić i pozbierać. Zaraz wróci Alice z polowania pewnie będzie chciała mnie pocieszać albo wyciągnąć na zakupy. Jednak ja wolę chwile samotność. All ani Ros nie wiedzą wszystkiego nie mówiłam im o rozmowie z tą suką.
Już słyszę jak Alice mknie pomiędzy drzewami. Zaledwie pół minuty później All była w moim pokoju.
-Hej Ness jak się czujesz?- spytała troskliwie siadając na krawędzi łózka
-Już dużo lepiej chyba większość rzeczy już sobie poukładałam- niebyła to do końca prawda
-Nessie słonko na pewno wszystko się ułoży i się pogodzicie–szczerze wątpię, ale cieszę się że All tu jest
-Mam taką nadzieję,  a najbardziej mnie boli to iż czuję że to właśnie jego i tylko jego szczerze pokochałam.-miałam ochotę się rozpłakać jednak postanowiłam być silna i nie pozwolić na to.
-Mogę ci jedynie powiedzieć ze wszystko się jeszcze ułoży-powiedziała z uśmiechem. Czy to by znaczyło że miała wizje?
-Widziałaś coś?
-Może ale nic ci nie powiem-nadal się uśmiechała
-Alice…
-Nawet nie próbuj bo i tak nic ci nie powiem. A teraz zacznij szykować się do szkoły.
- Dobrze.-Uśmiechnęłam się lekko, a Alice wstała i wyszła
Muszę przygotować się do jutrzejszego dnia, nie tylko odrobić lekcje ale przygotować się psychicznie. Wiele osób na pewno by pomyślało że za bardzo to przezywam ale ja naprawdę źle się z tym czuję.
Jeszcze chwile leżałam i zabrałam się do lekcji. Zanim je odrobiłam i doprowadziłam się do porządku była już dziewiętnasta. Założyłam luźny dres i zeszłam do salonu. Byli tam wszyscy Ros siedziała na kolanach Emmetta, Jasper siedział na fotelu, a obok niego Alice, mama wtulona w tatę i Carlisle z Esme trzymali się za ręce siedząc na kanapie obok rodziców. Wszyscy wyglądali tak słodko, banda zakochanych nastolatków. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Kiedy tylko weszłam wszyscy zaczęli na mnie spoglądać.
-Proszę nie patrzcie tak na mnie-Poprosiłam wszyscy odwrócili  wzrok w stronę telewizora oglądali jakiś teleturniej. Wszyscy oprócz Miśka.
-Emm czemu się tak na mnie patrzysz?-zwróciłam się do wujka
-Bo lubię- uśmiechną się szeroko
-Chcesz mnie wkurzyć…zgadłam?
-I owszem- cały czas się na mnie patrzył nawet nie mrugną i jeszcze te zęby wyszczerzone w uśmiech…
Zaczęliśmy patrzeć sobie prosto w oczy Emm zaczął robić dziwne miny a ja powstrzymywać się od śmiechu. Długo jednak nie wytrzymałam i wybuchłam. Jeszcze przez jakiś czas siedziałam z rodziną w salonie i oglądaliśmy telewizje. Wieczór miną w miłej atmosferze jednak postanowiłam iść już się położyć. Wdrapałam się ospale po schodach i skierowałam do łazienki. Ciepła woda działał na mnie kojąco. Wyszłam z pod prysznica i wskoczyłam do łóżka. Próbowałam nie myśleć o Jack’u jednak nawet nie wiem kiedy wdarł się do mojej głowy. Zaczęło się wszystkie myśli i obrazy wróciły. Na początku w mojej głowie pojawiła się uśmiechnięta twarz Jacoba, wszystkie chwile z nim spędzone, wieczór na klifie…delikatne pocałunki. Z tymi wspomnieniami zasnęłam, a śniła mi się dalsza część tego co rozpamiętywałam przed snem. Jednak nie trwało to długo bo pojawiła się Laura, nasza rozmowa i to wszystko co było potem. Ocknęłam się i poczułam że poduszka jest mokra, płakałam przez sen. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek była za dziesięć siódma. Mogła bym już wstać i zacząć się przygotowywać do wyjścia jednak nie miałam na to siły.
Drzwi od mojego pokoju się uchyliły i mama weszła do środka. Przysiadła na łóżku i patrzyła na mnie.
-Kochanie jak nie chcesz iść do szkoły to nie musisz- powiedział troskliwym głosem
-Wiem, jednak pójdę nie chce pokazywać że jestem słaba-odpowiedziałam stanowczo
-Renesmee rozumiem ale nie chcę abyś cierpiała, całą noc przepłakałaś.
-Ale i tak pójdę-zapierałam się
-Dobrze, kocham cię i pamiętaj kto jak kto ale ty nie jesteś słaba- podeszła i pocałowała mnie w czoło. Odwróciła się i poszła w stronę drzwi
-Mamo?
-Słucham
-Też cię kocham- uśmiechnęła się i wyszła
Powolnie wstałam i ubrałam się, zeszłam na dół, zjadłam śniadanie i pożegnałam z bliskimi. Zrobiłam dokładnie to samo co robię codziennie. Kiedy tylko dojechałam na szkolny parking miałam wrażenie że wszyscy się na mnie gapią i obgadują. Jestem już przewrażliwiona bo tak naprawdę nikt nie zwrócił uwagi na mnie.
Lekcje ciągnęły się w nieskończoność jednak najbardziej bałam się tych ostatnich…były z Jacobem. Trwa właśnie długa przerwa na lunch jednak ja nie mam ochoty jeść wiec sędzię samotnie na parapecie i myślę o wszystkim co się wokół mnie dzieje. Byłam tak pogrążona w swoich myślach że nawet nie zauważyłam, iż ktoś do mnie podszedł. Kiedy poczułam gorącą dłoń na moim ramieniu przestraszyłam się a jednocześnie byłam zła i szczęśliwa. Jacob był obok mnie.
-Nessie…-zaczął- musimy porozmawiać
-Nie mamy o czym-odpowiedziałam krótko i zeszłam z parapetu. Chciałam odejść jednak mnie zatrzymał
-Właśnie że mamy, nie wiem co dokładnie widziałaś jednak to nie tak
-Oczywiście że nie tak bo przecież to nieprawda że migdaliłeś się z ta suką… prawda?- mówiłam z ironia w głosie i zaczęłam się wyrywać
- To nie tak, wysłuchaj mnie… proszę- było słuchać smutek i ból w jego głosie
-Jack Laura mi wszystko powiedziała..
-Laura? Niby co ci powiedział?- zapytał był zły, ale i…zdezorientowany
-Ty powinieneś wiedzieć najlepiej- miałam ochotę krzyczeć
-Ale nie wiem, proszę opowiedz mi wszystko- był chyba naprawdę zaskoczony, albo tak dobrze grał
-To nie miejsce na takie rozmowy-  pokazałam głowa w prawo bo zauważyłam Laurę stojącą na korytarzu, musiał słyszeć naszą rozmowę
-Masz racje dziś o dziewiętnastej na klifie jest ognisko proszę przyjdź i porozmawiajmy ja naprawdę nic z tego nie rozumiem.
Odwróciłam się i odeszłam nie chciałam już rozmawiać ani go widzieć więc wróciłam do domu.







Witam wszystkich
Wiem że długo nie dodawałam jednak jest, wiem że krótki nie miałam pomysłu na nic dłuższego. Mam nadzieję że się podoba. Zapraszam do komentowania.
Całuję
 Alice