Muzyka

niedziela, 20 kwietnia 2014

ŻYCZENIA


Witam was kochane <3

Dziś mam dla was życzenia Wielkanocne :D
A więc…nie jestem dobra w pisaniu życzeń więc mam dla was wierszyk.
Życzę wam…
Wielkanocnych pisanek
uśmiechu cały ranek
jajek na twardo
królika z kokardą
mokrego Dyngusa
fajnego psikusa
rzeżuchy po pachy
i smacznej kiełbachy!

 
Wszystkiego najlepszego

Alice 

niedziela, 13 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 15

„Zawsze trzeba mieć nadzieję bo bez niej życie traci sens”
N.G

Kiedy Seth powiedział mi o swoim planie chyba jeszcze nie wiedziałam na co się porywam. Niby jak mam zaprosić na imprezę mojego największego wroga. Od ilu dni próbuję wraz z Jacobem wymyślić co mamy zrobić z Laurą.  W poniedziałek nie było jej w szkole natomiast we wtorek nawet nie próbowaliśmy bo Laura bała się nawet obok nas przejść. Piątkowa impreza zbliża się wielkimi krokami, a nadal nikt o niej nie wie. Dzisiejszy dzień również był strasznym niewypałem bo znów nam się nie uda to nawet do niej podejść. Nigdy nie myślałam że będę na siłę próbowała rozmawiać z tą samą suką która próbowała zniszczyć mój związek z Jacobem. A jednak niemożliwe stało się prawdą i  jak głupia latam za moim wrogiem. Może jutro uda nam się coś zdziałać i zaprosić chociaż kilka osób.
Jest już prawie jedenasta w nocy i razie siedzę z Jacobem w moim pokoju i można by powiedzieć że się kłócimy. Uparłam się że jednak pojadę do Włoch jednak Jack stanowczo mi tego zabrania. Wiem że się o mnie martwi, ale i tak nie zmienię zdania. W końcu nic mi się nie może tan stać, Aro sam powiedział że mnie potrzebuje co oznacza że mnie nie skrzywdzi.
-Ness…proszę nie jedz tam- powtórzył po raz kolejny
-Podjęłam decyzję i jej nie zmiennie- siedziałam na łóżku a Jack nerwowo krążył po pokoju.
-Rozumiem jednak to niebezpieczne- upierał się dalej przy swoim
-Co w tam może być niebezpiecznego? Załamany wampir  i nieujarzmione pół wampirzątko? Zastanów się- byłam bardzo opanowana jednak i tak podniosłam nieco głos
-Wiem że nic nie pamiętasz…- coś jeszcze szepną nie jestem pewna ale to brzmiało jak „to moja wina”
-Co, twoja wina?- zapytałam naprawdę z zdziwiona
-Proszę nie teraz…kiedyś ci wszystko wyjaśnię. Jednak teraz nie zmieniaj tematu i powiedz jak mam cię przekonać abyś została-odwrócił się do mnie plecami jednak wiedziałam że coś go trapi
-Nie wiem o co ci chodzi ,a co do wyjazdy nie zmienię zdania koniec kropka.- Odrzucił się do mnie i podszedł, obiło swoimi dużymi dłońmi moją twarz i spojrzał w oczy
-Nessie proszę…czuję że może się cos stać- jego wzrok był zatroskany i przenikliwy czułam się jak by próbował ujrzeć moją duszę , on naprawdę się o mnie martwił.
-Jack…czy ty zawsze kiedy się przy czymś upieram musisz tak na mnie patrzeć? Ty chyba wiesz że w takich momentach nie umiem ci odmówić.-Uśmiechnęłam się lekko wpatrując się w jego ciemne oczy
-Jak to?-zapytał
-Twój wzrok, te ciemne oczy tak na mnie działają.- uśmiechnęłam się teraz szerzej i po chwili pocałowałam Jacoba
-Czyli zostaniesz?
-Tak, ale przestań mnie już męczyć-pocałował mnie i uśmiechną- teraz mi powiedz co tam u chłopaków z Watahy, no i jak się ma  Maco-byłam ciekawa jak ten ostatni się czuje
-Chłopaki spoko jednak Maco w rozsypce a w jego głowie jest tylko Laura- Jack głośno westchną
-Może jutro nam się uda ją zaprosić- nie wiem czemu, zaczęłam się śmiać
-Co cię tak rozbawiło?
-Cała ta sytuacja. Najpierw się wyklinamy potem ty jej prawie urywasz głowę i nagle…zaczynamy za nią latać jak głupi i próbujemy ją zaprosić na imprezę. Wiesz to trochę żałosne- nie mogłam opanować śmiechu
-Wiem to strasznie dziwne jednak nie robimy tego dla siebie , a dla naszego kumpla. Maco naprawdę ma doła, chyba jedynie ja miałem większego kiedy ciebie nie było.-przytulił mnie mocno
-Ale tu jestem, przyjazd tu był najlepszą rzeczą jaka mogła się mi przydarzyć
-Nie wątpię- szepną i znów mnie pocałował
Przytuleni do siebie staliśmy jeszcze przez jakiś czas w tej pozycji, nie zwracając na otaczający nas świat uwagi liczyliśmy się tylko my i ta chwila. Jednak nie mogąc się powstrzymać ziewnęłam przez co Jacob mnie puścił i zacząć się śmiać. Ja jedynie się uśmiechnęłam i upadłam na łóżku.
-Jest już późno to ja już pójdę a ty idź spać.
-Masz racje jestem już zmęczona-ułożyłam się wygodnie w łóżku a Jack podszedł i pocałował mnie w czoło. Dochodził już do drzwi kiedy sobie o czymś przypomniałam.
-Jack odebrałeś ulotki?- powiedziałam zaspanym głosem
-Tak, przyniosę je na jutro- przynajmniej spróbujemy rozdać ulotki może ktoś przyjdzie na tą „imprezę” zaczynam wątpić czy to się uda
-Dobranoc skarbie-powiedziała, jeszcze Jack’owi na co on odpowiedział to samo i zniknął za drzwiami mojego pokoju. Jeszcze słyszałam jak żegna się z reszta Cullenów, jednak się nie przysłuchiwałam bo byłam zbyt zmęczona.
Tej nocy nic mi się nie śniło,  Voltera czy krzyk dziecka zupełnie nic, mimo że codziennie mnie nawiedzały te same sny.
 Poranek przebiegło spokojnie i bez większych problemów, no chyba że za problem uważa przebieranie się pięć minut przed wyjście bo jakiś kochany Emmett rzuci w ciebie kanapka z dżemem. Kiedy była już gotowa do wyjścia pobiegłam do garażu i wsiadłam do swojego samochodu jednak i tutaj pojawił się mały problem…zapomniałam zatankować. Wróciłam do domu i zabrałam kluczyki od samochodu mamy. Dla większość ludzi takie problemy jakie spotkały mnie rano są naprawdę końcem świata. Jednak dla mnie koniec świata miał zacząć się kiedy już dojechałam spóźniona na lekcje
Pierwsza lekcja zarówno jak druga i trzecia były normalne, nauczyciele coś tam sobie truli, a ja rysowałam na końcu zeszytu. Zawsze tak robiłam kiedy się denerwowałam. Nie dość że mysimi zaprosić dziś Laurę to na dodatek od rana nie widziałam nigdzie Jacoba, jednak mam nadzieję że jeszcze się pojawi i mnie samej z tymi wszystkimi ludźmi których mamy zebrać na imprezę.
Te zajęcia skończyły się według mnie zaskakująco szybko, bo już słychać dzwonek. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wrzuciłam na dno torby i poszłam w stronę stołówki. Nawet nie wiem jak mam się za to wszystko zabrać. Ustaliłam z Jacobem jedynie tyle że ogłośmy i rozdamy ulotki na Lanchu, a ja nawet nie wiem jak się do tego zabrać, co prawda ma ulotki przy sobie bo Jacob dziś wcześnie rano przyniósł je do Cullenów. Westchnęłam głęboko i weszłam do stołówki mrucząc do siebie -raz się żyje, do odważnych świat należy -zaczęłam kierować się w stronę „naszego” stolika i prawie zaczęłam piszczeć ze szczęścia bo siedział tam Jack i nie zostanę z tym sama. Podeszłam do niego szybkim krokiem i przytulił
-Gdzie byłeś już się bałam że będę musiała ogłosić to wszystko sama-byłam po prostu szczęśliwa
-Nie mogłem wcześniej, na patrolu chłopaki wyczuli nomadę…ale już po wszystkim.
-wypuść liście go- miałam taką nadzieje
-Zabił dwie turystki…nie mogliśmy-spuścił wzrok
-Ale rządnemu z was nic się nie stało- trochę się wystraszyłam. Jednak Jack jedynie się uśmiechną i powiedział
-Jesteś jak Bella ona reagowała dokładnie tak jak ty teraz- często mi mówiono że jestem podobna do mamy jednak pierwszy raz usłyszałam to od Jacoba, uśmiechnęłam się delikatnie
-No to skoro wszystko jest w porządku…-przerwałam i powiedziałam cienkim piskliwym głosem-to teraz mi pomrzesz bo ja się ich boje-Jack jedynie się zaśmiał -Nie śmiej się ze mnie tylko mi pomórz- zrobiłam złą minę, a Jack znów się zaśmiał.
-Kochanie, nie wiem jakie skomplikowane masz pomysły, aby ich wszystkich zaprosić na jutrzejszą imprezę. Jednak przestań się zamartwiać bo ja mam niezawodny sposób który na pewno nas, ani nikogo przed nami nie zwiódł...szczerze? mam na to wyjebane
-Ale przecież…-nie mogłam dokończyć bo Jack jedynie się uśmiechną szeroko odsłaniając swoje białe zęby i wstał- Co robisz?- zapytałam
-Zobaczysz…a na razie wyjmij ulotki- dalej się szczerzył
-Dobra…-zaczęłam grzebać w torbie, a Jacob wszedł na krzesło na którym wcześniej siedział. Zrobiłam wielkie oczy i podałam mu stos kartek.
-Cisza!-krzyknął a jego głos wypełnił całą salę. Wszystkie rozmowy ucichły i każdy skierował wzrok w nasza stronę.-Mam do was małe pytanie…-powiedział ciszej i nieco zagadkowo- Kto chce jutro imprezę na plaży -krzyknął a w zamian dostał chór okrzyków i brawa na tak-Będą zawody surfingowe i całonocna zabawa przy ognisku, organizuje je wraz z moją dziewczyną Nessie wszyscy są zaproszeni-jego wzrok powędrował na Laurę- bez wyjątku-dodał ciszej- więcej informacji o miejscu i godzinie na ulotkach-wszystkie ulotki podzielił na trzy stosy i podał w tłum który zebrał się w okuł niego. Wszyscy zaczęli bić brawo, a Jack zszedł krzesła i teatralnie się ukłonił. Wszyscy po chwili zaczęli  wracać do swoich stolików pogrążeni w rozmowach. Teraz najczęściej padającym pytanie słyszanym z ust dziewczyn w tłumie było -Co ja na siebie założę?-z tego powodu po prostu chciało mi się śmiać.
Kiedy tylko Jack usiadł naprzeciwko mnie oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem
-Mówiłem że mam niezawodny sposób?-zapytał kiedy się uspokoiliśmy
-Wariat- powiedziałam i znów zaczęliśmy się śmiać.
Dokończyliśmy szybko Lunch i usłyszeliśmy dzwonek. Reszta dnia była w miarę spokojna. Jedynie co chwile ktoś nas zatrzymywał i mówił że fajnie że coś takiego organizujemy. Na szczęście ostatnie lekcje miałam Z Jacobem więc było wesoło.
-Myślisz że Laura przyjdzie- zapytałam kiedy już wyszliśmy ze szkoły
-Nie wiem, może- odpowiedział i Jacob obejmując mnie ramiennie i pocałował mimo że nie przestawaliśmy iść w stronę mojego samochodu.



Witam ponownie ^^
Przepraszam z błędy pisałam na szybko
Wiem że dawno nie dodawałam jednak niemiałam czasu a na dodatek komp mi się popsuł. Jednak teraz wam oddaje do oceny rozdział piętnasty i czekam na komentarze. Już w następnym rozdziale ognisko i może pojawi się Laura…albo nie, cos się na pewno ciekawego wydarzy. Nie zapominajmy że alkohol będzie lał się strumieniami…na pewno będzie ciekawi, przynajmniej mam taka nadzieję bo sama nie jestem pewna :D
Pozdrawiam i całuję
Alice